Kolejna
książka o drugiej wojnie (musiałem!). Ten konflikt powoli wchodzi pod
strzechy, kolejne opowieści pojawiają się na rynku. Tego nie da się nie
zauważyć. Teraz pojawia się więcej historii o ludziach i ich
problemach, a nie o dramacie spotkania z grozą wojny. Można
w sumie podejść do tematu prześmiewczo, można nieco poważniej. Można po
prostu napisać historię o ludziach, którzy żyli w trakcie okupacji
(lub tylko na kartach konkretnej książki). Dodać trochę brudu, upodlenia
i dramatu. A jeśli ktoś to jeszcze dobrze napisze, to może być z tego
porywającą rzecz. Nie na miarę Bookera czy literackiego Nobla, ale wciągającą
i rzetelnie napisaną. Taki jest Słowik
Kristin Hannah. Całkiem udany materiał na bestseller.
Wszystko
dzieje się (no prawie wszystko) we Francji w czasie II wojny i okupacji
niemieckiej. Są dwie siostry – Isabelle i Vianne. Pozornie różne, ale
w praktyce – bardzo podobne. Każda z nich zaczyna walczyć z okupantem
na swój sposób. Młodsza Isabelle wstępuje, wbrew ojcu i na przekór
reszcie, do ruchu oporu. Starsza Vianne czeka na powrót męża z obozu
jenieckiego i usiłuje utrzymać dwójkę, a z czasem trójkę, dzieci
na francuskiej prowincji (a przy okazji jakoś znieść zakwaterowanego do jej
domu niemieckiego oficera). Niemal cały czas siostry się nie zgadzają i boczą.
Do tego każda z nich ukrywa swoją codzienność. A mają co! Jedna przerzuca zestrzelonych
alianckich lotników do Hiszpanii, a druga zaczyna (trochę przez przypadek)
ukrywać żydowskie dzieci. Wielkie i małe akty tej samej wielkiej odwagi. U jednej widać premedytację, u drugiej – prostą ludzką solidarność. Obie są bohaterkami.
A do tego sama książka jest zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Zapowiada
się dobrze. No i w sumie jest. Co mnie cieszy (i Ciebie pewnie też). Ale.
Słowik to przede wszystkim
sprawnie napisana powieść przygodowa z elementami obyczajowymi. Osadzona
w czasach wojennych, przepełniona korowodem klasycznych postaci. Jest zły
Niemiec (musi być), jest dobry Niemiec (musi być koniecznie!), są źli Francuzi,
są dobrzy Francuzi (wszyscy musieli być dla dopełnienia tej opowieści). Jest
bohaterstwo, tchórzostwo, konformizm i kolaboracja. Pojawia się nawet
chwilami przejmująca groza (gdy niemieckie samoloty ostrzeliwują kolumnę
uchodźców). Jest też to, co najbardziej skrzypi między zębami – wybielanie. Bo
serio, nie mam nic do tej książki, ale zgrzyta mi w niej tłumaczenie się
z wydawania żydów przez własnych sąsiadów i zbycie faktu bliskiej współpracy
rządu Vichy z niemieckim okupantem. Że było bezwiedne, przypadkowe,
niepozorne. Dokładnie o takich zabiegach – zarówno sprzed ponad 70 lat jak
i o współczesnych podejściach – pisała Hanna Arendt. To wybielanie zgrzyta
tak strasznie, że gdy się je zauważy, cała książka może przestać bawić. Wiem,
czepiam się, ale musisz mi to wybaczyć. Staram się być rzetelny.
Ale
żeby nie było – reszta tej opowieści jest bardzo fajna. Nie ma porzuconych wątków
fabularnych, niemal każdy z nich ma jakieś zakończenie lub wytłumaczenie.
Zazwyczaj mocne (jak chociażby historia Vianne czy jej ojca). Historia toczy
się do przodu, chwyta uwagę czytelnika i nie odpuszcza. Jeśli szukasz
przyjemnej prozy o wojnie to wsiąkniesz w Słowika. Nawet cały brud wojenny zdaje się tu być jakiś taki
bardziej… ludzki. Cóż, takimi prawami rządzi się literatura.
Słowika czytało się bardzo miło, serio!
To dosyć opasła książka, więc chwilę Ci zajmie. Są potknięcia (trzeba jednak
o nich wiedzieć), ale całość ma swój urok. Zwłaszcza wtręty fabularne
związane ze starszą siostrą i jej losami powojennymi. Serio, całość może
wycisnąć jedną lub dwie łzy. O to w końcu chodziło.
Podoba mi się Twoja rzetelność i że podszedłeś do tego tytułu niebezkrytycznie. Osobiście jeszcze nie czytałam, wszystko przede mną, tym bardziej, że tematyka bardzo mi odowiada. Niezwyczajne historie o zwykłych ludziach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Generalnie to warto przejrzeć.
Usuń