Literackie
wyliczanki są subiektywne. Nie ma od tej reguły wyjątku. Każdy czytający ma
swój gust, inaczej podchodzi do lektury i dostrzega inne jej cechy. Frederic
Beigbeder, francuski literacki „celebryta”, przedstawia własny wybór stu
najlepszych pozycji po które warto sięgnąć, nim zginie książka papierowa.
Zbiór
jest bardzo buńczuczny, a sama koncepcja – zuchwała. Otóż pisarz stawia swoją
książkę niejako w opozycji wobec autorytarnego pisania o literaturze i jej
walorach. Przedstawia siebie jako postać czytającą, która na podstawie swoich
doświadczeń i trudnych do zwerbalizowania wrażeń wybiera pozycje, które winno
się przeczytać jeszcze na papierze. Jeszcze, gdyż autor przeczuwa, że
era książki papierowej niebawem może po prostu... przeminąć. Biorąc pod uwagę
wcześniejsze chronologicznie rozpoznania Davida Olsona, twierdzenie Beigbeder’a
jest może nieco zbyt odważne, jednak też nie bez racji.
Kolejne
opisy skupione są nie tyle co na tekstach poszczególnych autorów, co na ich
sylwetkach. Autor prezentuje kolejne pozycje na swojej liście w kolejności,
która odzwierciedla przyjęte przez niego kryteria oceny, a na które składa się
życie prywatne autora, jego wygląd, zwięzłość prozy, ale i emocje, które
wzbudziła w nim lektura poszczególnych tekstów. Trudno te elementy oceny uznać
za szczególnie wymierne w środowisku literaturoznawczym; odzwierciedlają one
jednak wagę, jaką przywiązuje do poszczególnych pozycji Beigbeder.
Jest
to z pewnością niezwykle zuchwały tekst. Na stronie tytułowej można znaleźć
informację, że czytelnik trzyma w ręku esej. Ta forma – powalająca piszącemu na
więcej niż recenzja – służy autorowi. Dzięki niej uwagi będące
odzwierciedleniem jego gustu literackiego i deklarowana przez niego pewna
(niezwykle frapująca!) arogancja czytelnicza nie irytują, lecz dowodzą
świadomości lektury. Książka ta ma również ogromny potencjał jako punkt wyjścia
do dalszych lektur. Każdy ze stu opisujących poszczególne książki esejów jest
pewnego rodzaju przynętą, która ma zachęcić czytelnika do sięgnięcia po kolejną
pozycję. Pierwszy bilans może być również pozycją, która stanowi swego
rodzaju przewodnik po inspiracjach autorskich Beigbedera jako pisarza.
Nie
ma to jak upiec trzy pieczenie na jednym ogniu. Trzecią z nich jest, niemal
programowe, zafundowanie prztyczka w nos francuskiej opinii literackiej, która
w 2001 roku przestawiła pięćdziesiąt najlepszych, według niej, książek
minionego wieku. Jak widać – opinia opinii nierówna. Nie należy przy tym zapomnieć,
że zbiór esejów autorstwa francuskiego pisarza jest książką niezwykłą.
P.S.
Autor
deklaruje, że może delikatnie przefasonować lico czytelnikom chłonącym jego
dzieło w wersji elektronicznej. Miłośnicy e-booków, którzy nabyli omawiany
powyżej tom jako książkę nie-papierową (a taka jest w dystrybucji) – czujcie się ostrzeżeni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz