Wzrasta
ilość książek poświęconych Niemcom podczas ostatniej wojny światowej. Dzieje
się tak za sprawą tak zwanego „pokolenia wnucząt”, w którym badacze pamięci (a
zwłaszcza Lucian Hölscher) widzą szansę na uchwycenie pamięci dziadków; uchwyceniem
przez zwykłe, pozbawione oceny słuchanie. Właśnie efektem takiego podejścia jest
książka Ralfa Rothmanna Umrzeć za wiosnę.
Trzon
akcji usytuowany jest w ostatnich miesiącach drugiej wojny światowej. Opowieści
towarzyszy atmosfera przywodząca żywo na myśl sceny z Upadku Olivera Hirschbiegela – rozpasania podszytego świadomością
bliskiego końca. W centrum tej zawieruchy jest młody dojarz – Walter –
przymusowo wcielony przez niewyparzony język do „elitarnej” jednostki Waffen-SS.
Razem z nim mundur przywdziewa jego przyjaciel, jednak decyzje sztabu dosyć
szybko rozdzielają kompanów. Zdawałoby się, że elementem kluczowym tej
opowieści jest chwila, w której obaj stają na przeciwnych skrajach plutonu
egzekucyjnego, jednak wydaje mi się, że w tej książce brak jednoznacznej „kulminacji”.
Powód jest prosty – całość opowieści jest, mino pewnych spowolnień, utrzymana w
atmosferze złego snu. A, jak wiadomo, nigdy nie tracą one suspensu.
Historia
ta pokazuje problemy Niemiec i samych Niemców na chwilę przed klęską 1945 roku:
niedobory, lęk i chaos. Bohater – zanurzony w nie po uszy – dostrzega to, czego
nie widział z perspektywy dojarza w małej niemieckiej wiosce. Przeżywa dramat
oderwania od „domu”, jednak nowa sytuacja nastraja go dwojako – boi się „nieuchronnego”,
idącego ławą ze wschodu, a zarazem czuje pewien zew przygody. To drugie
widoczne jest najlepiej w czasie jego podróżowania po terenach będących jeszcze
w posiadaniu Rzeszy; gdy trafia do jednej z karczm przeraża go ogólne
rozpasanie i zabawa „jakby jutra nie było”, a zarazem świadomość biesiadników,
ze owego „jutra” może dla nich nie być. Również jego życie „przed” mundurem
pokazuje jak bardzo wspólne dla wszystkich nastolatków potrzeby wymykały się
reżimowi wojennemu.
Znamienne
jest jednak to, że w owo widmo zagłady jest niejasne w swojej naturze. Słuchać
strzały, co jakiś czas przelatują czy to bombowce, czy to budzące grozę samoloty
szturmowe, jednak „zło” jest pozbawione oblicza, przez co tworzy jeszcze
dotkliwszą atmosferę grozy. Sytuacji nie polepsza przymusowe wcielenie bohatera
do Waffen-SS oraz dwie błyskawice wytatuowane na przedramieniu. Uderza go to,
że już podczas piętnowania młodych żołnierzy poznają oni instrukcję pozbycia
się piętna. Pokazuje to absurdalność sytuacji, a zarazem – zderzenie rzeczywistości
z odrealnionymi rozkazami.
Książka
ta jest ważna, bo pokazuje ludzi, którzy dojrzewali w czasie wojny, a weszli w
dorosłość przy wtórze artylerii i bomb ze wschodu. Wagi jej nie ujmuje wcale
lęk protagonisty; ba – pogłębia wrażenie rychłego końca i to nie tylko ustroju.
Istotnym elementem jest tu opis rzeczywistości po wojnie i naciągającego nowego
widma: nowoczesności. Rozmawiając ze swoim nauczycielem dojenia Walter
dostrzega zbliżającą się zmianę, która postawi świat na głowie niemal równie
skutecznie co wybory z 1933 roku. To wczesne zderzenie z wyczuwanym podskórnie
technologicznym przewrotem, połączone z doświadczeniem szeroko rozumianej
kultury amerykańskiej, pokazuje bohaterowi w kilka tygodni po zakończeniu wojny
„teatru europejskiego” co przyniesie „nowe”.
Nie
dziwi przy tym uznanie Umrzeć na wiosnę
za książką ważną. Autor dotyka w niej problemu niemieckości nienazistowskiej,
skupionej na codzienności, jednak wrzuconej w tygiel wielkiej historii. Nie
wybiela przy tym nikogo, lecz pokazuje pobudki, którymi kierowali się ludzie
zaangażowani w różne działania – polityczne i codzienne – a którzy stanęli
przed obliczem pewnej klęski, która dotknie wszystkich, bez wyjątku. Robi to tym
w piękny literacko sposób, bez niepotrzebnych ozdobników ani dłużyzn. Sama
książka wpisuje się w nowy trend „małych narracji” historycznych, przy czym nie
ma się wrażenia, że cokolwiek w niej dzieje się na siłę. Cóż – pozostaje tylko
po tę książkę sięgnąć. I nawet nie po to by zrozumieć cokolwiek, ale zobaczyć
jak wiele odcieni ma każdy konflikt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz