Zanim
zacznę pisać o tej książce muszę zaznaczyć jedną rzecz: wpadła mi ona w ręce
nieco przez przypadek, jednak gdy tylko się nią zająłem – skutecznie utrudniła
mi tak zwany nocny spoczynek. Stało się tak z dwóch powodów – Przyjaciele zwierząt Antona Marklunda są
pozycją nietypową i błyskotliwą oraz dotykającą tematów trudnych. Bo jak
inaczej nazwać dosadny opis fatalnego funkcjonowania oświaty i społeczeństwa w
kraju uchodzącym za tak idealny jak Szwecja.
Nietypowość
tej prozy wiąże się z przyjętą formą narracji. Jest ona zarazem dygresyjna i
uporządkowana – permanentny stan retrospekcji, utrzymywany w niej, jest ściśle
związany z licznymi wtrętami narratorskimi bohaterki spinającej wszystko w
jedno. Jest nią matka centralnej postaci opowieści – Johannesa – nastolatka
dotkniętego autyzmem. To ona opisuje rzeczywistość małego szwedzkiego
miasteczka, leżącego z dala od dużych miast i miejsc nadających ton standardom
społecznym. Przedstawia świat z perspektywy matki człowieka, który nie potrafi
samodzielnie odróżnić dobra od zła, a jego otoczenie w większości niekoniecznie
chce mu w tym pomóc.
Opowieść
snuta jest z niemal naturalistyczną dosadnością – nie ma w niej nawet krzty
oceny, mimo że przywoływane są liczne wypowiedzi postaci o różnych
perspektywach. Nie da się przy tym zaprzeczyć, że jest to książka wrażliwa
społecznie. Opisane jest w niej zderzenie idei tolerancji i państwa
opiekuńczego z rzeczywistością peryferii. Te spostrzeżenia nie są tak donośne
dla odbiorcy polskiego, jednak czytelnicy szwedzcy mogliby poczuć się żywo
dotknięci prostą konstatacją: idealność systemu jest domeną dużych ośrodków
miejskich. Im dalej od nich, tym bardziej widać ludzką małość i brak tolerancji
dla jakiejkolwiek inności.
Narratorka
skupia się na swoim synu, jednak nie pomija kwestii związanych z jego
otoczeniem. Pokazuje napędzane niezrozumieniem autyzmu i zaściankowością
okrucieństwo wobec osób odstających od reszty. Wikła to wszystko w system
władzy, a zarazem pokazuje niemożność wprowadzenia zmiany odgórnie, co
najlepiej pokazuje brak zrozumienia ze strony dyrekcji szkoły, do której
uczęszcza nastolatek. Gdy jest on raz po raz jest odrzucany przez rówieśników i
traci ważnego dla niego pedagoga wspierającego okazuje się, że Johannes jest
zagubiony jeszcze bardziej.
Samo
studium autyzmu jest tu odrysowane z niezwykłą wrażliwością i konsekwencją. Nie
ma w nim elementów słabych, co z jednej strony może sprawiać wrażenie nazbyt
idealnego, ponieważ jest niemal podręcznikowe; z drugiej – pokazuje to, z
jakimi problemami borykać się może rodzina autystycznego dziecka. To zderzenie ujawnia
również skalę problemów, z jakimi zmierzyć się musi dotknięty tą przypadłością
człowiek. Jest to wstrząsający obraz.
Niezwykłe
jest to, że Przyjaciele zwierząt są
książką bardzo dobrze i świadomie napisaną. Jest ona świetnym przykładem tego,
w jaki sposób można połączyć literackość z wagą przekazu. Opowieść ta zachowuje
rzadko spotykaną równowagę między byciem opowieścią i manifestem. To niezwykle
trudna sztuka. Nie musi ona przynosić otuchy rodzicom dzieci dotkniętym
autyzmem. Z pewnością jednak podnosi świadomość czytelników, a jest to o wiele
ważniejsze, zwłaszcza w obliczu rosnącej świadomości dotyczącej tej choroby jak
również rozwoju metod terapeutycznych. Właśnie dlatego – i nie tylko – warto
sięgnąć po tę książkę. Jeśliby wziąć pod uwagę to Przyjaciele zwierząt są debiutem – trudno znaleźć wymówkę, by nie
sięgnąć po tę książkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz