Dyskusja, jaka
rozpoczęła się w związku z przyznaniem literackiej nagrody Nobla
człowiekowi reżimu w Chinach osiągnęła zaskakujące
rozmiary. Wypowiadały się autorytety, pisma literackie i
opiniotwórcze. Każdy chciał zabrać głos w sprawie dosyć wagi.
Zwłaszcza, że jeden noblista krytykuje innego noblistę za
niemożność dostosowania się. Taki ruch wykonał bowiem Mo Yan –
ubiegłoroczny laureat, permanentny ironista i prześmiewca
rzeczywistości.
Zmiany są
reklamowane jako jedyna autobiograficzna powieść Mo Yana.
Owszem – jest to książka opisująca losy autora-bohatera, jednak
nie jest ona wbrew pozorom głosem w dyskusji. Książka ta opowiada
historię młodego chłopaka, który pragnąc wiedzy, okazywał się
być niesfornym uczniakiem. Uczniakiem, który został wydalony ze
szkoły, a przywiązanie – czy to do miejsca, czy to atmosfery
szkoły – utrudniało mu przyjęcie porażki. Po różnych
perypetiach życiowych trafił do wojska, gdzie dzięki swojej
błyskotliwości zaczął być doceniany jako nauczyciel. To wojsko
bowiem uświadomiło młodemu bohaterowi, że jego szkoła podstawowa
była jedną z najlepszych w regionie. To, pozornie, szczątkowe
wykształcenie dało mu szansę awansu społecznego i podjęcia
studiów.
Zarys fabuły nie
jest tu niezbędny. W tej książce chodzić może o coś innego.
Czytając opowieść Mo Yana, na myśl mi przychodziła historia
Czesława Miłosza opisana w Zniewolonym umyśle i Rodzinnej
Europie. Te dwie książki eseistyczne rzucają nowe światło na
interpretację książki wieszcza Chin Ludowych. Polski noblista
otwarcie stwierdza, że gdyby nie socjalizm, nie byłby tym, kim
jest. Jego twórczość by się nie przebiła, nie byłby drukowany;
zaginąłby jako kolejny autor, który pisał do szuflady, albo
swoich znajomych. Z kolei rzeczywistość ludowa dała mu nową
szansę na życie. Życie literackie, ale i polityczne. Gdyby
podobnie spojrzeć na Zmiany, dostrzec można wiele analogii
między dwoma autorami. Chińczyk przyznaje między wierszami, że
mimo iż elitą intelektualną pozostawał element reakcyjny, to
jednak otwarcie szkół i jego awans społeczny dały mu szansę.
Szansę dał mu nowy ustrój.
W książce
pojawia się też ciekawy dystans do wyższego wykształcenia i
akademii, jako miejsca, gdzie trafić można było przypadkowo,
jednak bez posiadania wiedzy trudno było się tam utrzymać.
Bohater-autor trafia na wyższą uczelnię po pięciu klasach
podstawówki, bez podjęcia nauki w liceum, co pokazywać może z
jednej strony jego geniusz, z drugiej – wyższość inteligencji
nad dokumentacją wykształcenia. Widoczny jest w tej książce
łagodny antyakademizm, podobny do tego, jaki pojawia się w Krainie
wódki Mo Yana; tu – jest wskazanie niskiego poziomu edukacji i
przyznawania tytułów naukowych osobom, które na to nie zasługują;
w Krainie – pozorność i względność edukacji wyższej.
Te treści nabierają nowego znaczenia w kontekście historii samego
bohatera. Bo czy to jest historia autora? Trudno to stwierdzić
jednoznacznie.
Opowieść, mimo
iż pozornie pochodząca od jednego narratora, nagle rozbija się na
kilka podmiotów mówiących. Mamy więc głównego, odautorskiego
narratora; pojawiają się poza nim jego przyjaciele, którzy
opowiadają historie związane z wydarzeniami wspólnymi dla nich;
często rozszerzające świat przedstawiony o nową historię –
jakże wspólną dla nich obu. W tych historiach przewija się
prowincja i zderzenie jej z przepychem nowoczesnego, chińskiego
miasta. Pojawiają się w nich też nierówności społeczne i
kombinatorstwo – napiętnowane przez ustrój i niemile widziane w
świecie najprawdziwszej równości.
Mo Yan stworzył
opowieść pozornie prostą, jednak niosącą w sobie obraz zmian w
Chinach. W tych samych słowach dodał też swoje dopowiedzenie do
toczącej się debaty. A tam, mimo iż o wiele młodsza niż jego
książka, może wiele zyskać na lekturze dosyć starej opowieści o
losach kogoś, kto jako żywo przypomina Miłosza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz