Pisanie o starości
jest czymś niezwykle trudnym. Wyzwaniem jest nie poddanie się
sentymentom i stworzenie rozsądnego, niemal sokratejskiego opisu
odchodzenia. Taką opowieść, niejako auto-biograficzną, serwuje
czytelnikom Arno Geiger.
Na pytanie, czy
jest to książka fabularna, można udzielić jednoznacznej
odpowiedzi – nie. Mimo tego, że istnieje w przestrzeni między
jedną a drugą częścią okładki tej książki coś, co pozwala, a
wręcz nakazuje, zwrócić uwagę na inny sposób lektury. Książka
ta ma bowiem cechy średniowiecznego exemplum
– przykładu z życia, wskazującego postawy, czyli parenetycznego.
Jest to tylko domniemanie, gdyż autor nie deklaruje swojej postawy
jako wzorcowej.
Postawy
w odniesieniu do swojego ojca, dotkniętego choroba Alzheimera, który
pamięta coraz mniej, mimo że jego logika i sprawność
intelektualna nie ulegają znaczącemu pogorszeniu. Narrator/autor
opisuje wspólne wysiłki rodziny mające na celu uchronienie seniora
rodu przez konsekwencjami choroby – czy to prewencyjne, czyli
zabezpieczanie go przed niepotrzebnymi konfliktami z innymi osobami,
czy to ochronne, polegające na archiwizowaniu wszystkiego, co
wiązało się z przeszłością ojca autora, a co pozostawało tylko
w obszarze jego głowy. Książka jest opisem starań, które Tonu
Judt określał jako pensjonat pamięci
– tworzeniem sfery, w której zbierają się wszystkie,
najważniejsze z subiektywnego punktu widzenia, informacje. Zbiór
ten staje się skarbnicą opowieści o historii – zarówno o tej
małej, jak i
wielkiej. Opowieści
te mają szczególny posmak – pojawia się tu historia o dobrym
Niemcu w kontekście drugiej
wojny. Z drugiej strony – wspomnienia ojca bohatera pokazują, jak
bardzo relatywne jest to, co rozumie się przez prawdę
historyczną. Z jednej strony
jest kwestia narracji, czyli subiektywizmu przedstawienia; z drugiej
– wskazanie na kwestię zapominania – wszak jeden element
układanki może diametralnie zmienić znaczenie opowieści.
Książka ta jest też literackim epitafium na cześć ojca. Tekst
skupia się wyłącznie na nim, a przeplatany jest krótkimi
fragmentami rozmów ojca z synem. Forma eseju podjęta przez Geigera
jest tu niezwykle trafna – pozwala na subiektywizm, ale i odkrywa
autora przed czytelnikiem. A to, w przypadku takiej prozy, jest
zaletą ogromną.
Stary król na wygnaniu
nie jest książką lekką, łatwą, ani przyjemną. Mimo tego,
napisania z niezwykłą dozą ciepła, potrafi zainteresować, ale i
zmusić do rozważań nad kwestią konstruowania tożsamości i
skarbców, w których przechowywane są artefakty tworzące ją. Pół
biedy, gdy jest to zwykłe archiwum. Gorzej jest, gdy takim obszarem
jest ludzka, najczęściej też już niemłoda, pamięć. W sytuacji
geriatryfikacji Europy jest to kwestia coraz bardziej paląca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz