Zbiór
opowiadań izraelskiego prozaika jest zaskoczeniem. Czytelnicy, przyzwyczajeni
do długich, niezwykle potoczystych form literackich autora, mogą czuć się
zaskoczeni wyborem takiej formy pisania. Opowiadania te tworzą ciekawą sieć
wątków, w których przewija się obraz kibucu jako miejsca odosobnienia, w którym
nie wszyscy szukają wspólnoty, bo niektórzy chcą znaleźć tu coś, co zaspokoi
ich potrzebę funkcjonowania w społeczności quasi-religijnej. Czy te historie
mają mówić tylko o trudności znalezienia wspólnego języka?
Opowieści
serwowane przez Oza osadzone są w rzeczywistości końca lat 50. Pojawiają się w
nich relacje międzyludzkie, ich subiektywizm i nieprzystawalność do wartości
uniwersalnych. Autor nie usiłuje pokazać, że jakieś relacje, czy sposoby
radzenia i nieradzenia sobie z rzeczywistością są ponadnarodowe. Pokazuje różne
odcienie przeżywania życia; pokazuje też, że treści uznane za uniwersalne,
okazują się być mniej oczywiste.
Pisząc
o przyjaźni nauczyciela esperanto ze swoją sąsiadką, wskazuje niemożność
stworzenia relacji między osobami odległymi od siebie duchowo. Zarazem zaznacza
rozbieżność miejsc, jakie w świecie zajmują bohaterowie, ale i momentów życia, w
jakich się znajdują. Ta trudność okazuje się nie być tylko międzyludzka, ale
zarazem międzypokoleniowa. Gdy znawca języka stworzonego przez Zamenchoffa pyta
swoich uczniów o powód podjęcia nauki, ci deklarują pobudki daleko mniej
idealistyczne niż mniemał twórca. Nikt nie chciał za pomocą esperanto tworzyć
nowej wspólnoty, zrzucać z ramion ciężaru wieży Babel, a jedynie posłużyć się
nim jako narzędziem do osiągnięcia bliżej nieokreślonych celów. Scena ta jest
niezwykle ważna dla całej książki – pokazuje zbliżanie się momentu pojawienia
się wyraźnego rozróżnienia między pobudkami pierwotnymi, a aktualną realizacją
ideału. Bohaterowie często poruszają się w swoim wyidealizowanym świecie
wartości – nie chcą dostrzegać rzeczywistości. Wyobrażenie ojca, niemal
totemizowane, zmusza jednego z bohaterów do trudnej, pełnej traum podróży,
której zakończenie nie jest takie, jakby się spodziewał.
Dwa
główne wątki zbioru krótkich próz Amosa Oza to nieprzystawalność wyobrażeń i
rzeczywistości oraz rewizja wartości kibucu. Autor, znając społeczność
zamieszkującą te spółdzielnie, wysnuwa wstrząsające wnioski i wkłada je w usta
bohaterów. Jeden z nich stwierdza, że wielu kibucników tak szczerze oddaje się
idei wspólnoty iż nie da się niemal dostrzec różnicy między nimi, a
ortodoksyjnymi Żydami. Ten zarzut kierowany przeciwko socjalistycznym ideałom
kibucu pokazuje zafałszowanie ważnej potrzeby człowieka. O ile w Rosji
Radzieckiej istniał kult jednostki, dający jakąś namiastkę scentrowanej
władzy i dopełnienia pragnień, o tyle we wspólnotach izraelskich wszystko było
wspólne, bez centrum. To rozbicie powodowało zaburzenie niemal wszystkich
wartości, za wyłączeniem pracy dla dobra wspólnoty. Dlatego pewnie wielu kibucników oddawało się niemal zupełnie pracy
i służbie grupie – nie umiało znaleźć siebie w miejscu, w którym nie ma
niczego, co można by było nazwać bogiem.
Ten
rewizjonizm pojawia się jako świadome działanie – autor realizuje swój zamysł w
sposób bardzo konsekwentny. Pokazuje w swoich opowiadaniach kłopotliwe aspekty
życia w tej szczególnej wspólnocie – kwestię przydatności, zależności od pracy,
regulacji tworzenia i rozrywania związków, kwestii eugenicznych, ale i
tworzenia relacji międzyludzkich. Również kwestie obszaru wpływu wspólnoty na
życie jednostki wydają się ty być niezwykle ważne – decyzja o tym, czy posłać
kogoś na studia, podejmowana przez wspólnotę, nie zawsze musi być zgodna z
interesem i wolą samego zainteresowanego. Trudno przy tej okazji nie zadać
pytania, czy aby przypadkiem w tego typu sytuacjach wspólnota nie okazuje
swojej słabości? Oz wykazuje to dosadnie, jednak nie dosłownie – pokazuje
przykład, a interpretację pozostawia czytelnikowi.
Stworzenie
przez izraelskiego prozaika kolejnej historii kibucowej ma cechy rozliczenia się z dotychczasowymi dokonaniami i
światem w nich przedstawionym. Akcja, tocząc się w bliżej nieokreślonym
miejscu, ma cechy uniwersalne, jednak ten zabieg autor stosuje w większości
swoich książek. Ta krótka książka wydaje się być akcentem zamykającym cykl
opowieści o kibucach. Z jednej strony rewiduje, z drugiej pokazuje słabość
utopii, jaką usiłowano stworzyć w świecie po Holocauście, ale i po znalezieniu
nowego, własnego świata.
Autor
tworzy zbiór przykładów konkretnych postaw i sytuacji, które poddają pod
wątpliwość zasady funkcjonowania idealnie demokratycznego ustroju, nastawionego
niemal wyłącznie na wspólnotę i pracę. Czyniąc to rewiduje niemal wszystko, co
do tej pory pisał. Mimo iż w jego powieściach wcześniej pojawiało się pytanie o
przystawalność wszystkich do jednego i
słusznego wzorca, to był to jedynie dodatek do fabuły. Tu, w opowiadaniach,
które tworzą jedną opowieść, jest to sugestywnie przysłonięte; sugestywność ta
uniemożliwia jest to przeoczenia.
Nowy
zbiór opowiadań Amosa Oza nie pozostawia wątpliwości – wielokrotne typowanie go
na laureata nagrody Nobla nie jest przesadą. W ośmiu prostych opowieściach
zadaje trudne pytania o istotę utopii kibuców, ale i o szukanie swojego miejsca
w świecie, w którym wszystko jest wspólne, a wspólnota jest wszystkim. A
wszystko, co jest wszystkim, zaskakująco szybko może stać się… niczym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz