Powieści
przygodowe nawiązujące do najlepszych tradycji spisku teorii dziejów potrzebują
dobrego podłoża historycznego. Kompletna fabuła powinna być mocno zakorzeniona
w przeszłości, jednak tworzenie szkieletu opowieści opartej o zakony rycerskie
i inne, podobne koncepcje jest o tyle powszechne, o ile... nudne?
Tajemnice
związane z powstaniem obrazów też nie są niczym oryginalnym. Jednak połączenie
rabunku dokonanego przez Hansa Franka i jego partyjnych kolegów z miłośnikami
sztuki poszukującymi zagubionych artefaktów z przedwojennych muzeów i kolekcji
rokuje już znacznie lepiej. A wpleciona w to legenda o bursztynowej komnacie
staje się dobrą przyprawą, która nadaje fabule smaku.
Wszystko
zaczyna się niewinnie – w 1945 w jednym z wysokogórskich schronisk w polskich
Tatrach, pewien młody chłopak otrzymuje od mieszkającego tam notabla polecenie
przeniesienia przez góry tajemniczego termosu. Nie udaje się wykonać zadania –
zima, śnieżyca i zmęczenie pokonują go, jednak udaje się mu ukryć przesyłkę w bezpiecznym
miejscu. Po tym, dosyć (dosłownie) burzliwym preludium następuje spokojny opis
wspinaczki w tym samym regionie, mający jednak miejsce wiele dekad później.
Dwóch przyjaciół pokonuje ściany tatrzańskie, gdy jednemu z nich w kieszeni
odzywa się telefon; musi czym prędzej udać się na stację kolejki linowej na
szczyt Kasprowego Wierchu. Wiąże się to zamachem, żądaniem haraczu i bombą na
linie. Mimo działań bohatera (który okazuje się oficerem polskiego wywiadu)
jedna z kolejek roztrzaskuje się o ziemię (giną dwie osoby), a pasażerowie drugiego
wagoniku szczęśliwie schodzą na ziemię. Oficer (Gmiltuk) woli pozostać
anonimowy, ale media i tak mają pożywkę. Wszystko kończy się, jako tako
szczęśliwie.
Jak
wiadomo, gdy pojawia się w książce strzelba na ścianie, powinna ona w pewnym
momencie spowodować perforację czegoś w dalszej części fabuły. Tak też jest i
tutaj; pozornie niezwiązany ze sobą zbiór przypadków i wypadków na przestrzeni
lat staje się spójny w drugiej połowie książki. Co ważne – nie jest on chaotyczny.
Główny
wątek fabularny książki to podążanie czteroosobowego zespołu śladem okruszków
kierujących do chatki z obrazem Rafaela Portret Młodzieńca. Pierwszym z nich jest fragment zdjęcia
przedstawiający znany zarys obrazu zrabowanego w trakcie drugiej wojny
światowej, a który określany jest jako męska wersja Mony Lisy.
W
skład zespołu wchodzą marszand, znawczyni sztuki związana z akademią,
wspomniany oficer polskiego wywiadu i zamknięta w polskim więzieniu szwedzka
złodziejka dzieł sztuki. Mieszanka wybuchowa, w warstwie formalnej typowo
rozłożona (każdy z bohaterów ma cechy, których nie posiadają inni), a zarazem
układ parzysty (dwie kobiety i dwóch mężczyzn) prowadzi do sparowania
bohaterów. Zwłaszcza, że każde z nich ma za sobą ciekawą historię.
W
akcję wplątani zostają politycy i wojskowi, a opisy są rodem z Akwarium Suworowa
i filmów z Bondem. Mimo dużego dystansu bohaterów do ich poczynań, książka
mocno nawiązuje do awanturniczych historii, w których niczego nieświadomi
ludzie kopią przez przypadek nie to gniazdo szerszeni co trzeba.
Poza
elementami sztampowymi Bezcenny odkrywa przed czytelnikiem świat
historyków sztuki, opowieści o skradzionych dziełach z polskich kolekcji, i
wplata w to wszystko wątek spiskowy. Czwórka głównych bohaterów rozwija się
ciekawie na oczach czytelników – nie są oni do końca przejrzyści od początku,
pojawiają się różnorakie przeciwności, które sprawiają, że każde z czwórki
przestaje uosabiać jedną, konkretną cechę, a faktycznie staje się postacią z
krwi i kości.
Bezcenny okazuje się książką nietuzinkową, bo z
jednej strony kpi z tradycji zachwytu nad „polską sztuką narodową”, z drugiej –
pokazuje owczy pęd za czymś co jest postrzegane jako sławne; wskazuje na
istotne dla polskiej sztuki działania kolekcjonerów przełomu XIX i XX wieku,
tworzenie się w Polsce rynku obrotu sztuką i dowodzi, że to właśnie sztuka i
kultura mogą obalać rządy. Bo za nimi idzie wiedza.
Właśnie
o niej jest Bezcenny. To kryminał o wiedzy. Każdy z bohaterów ma w
głowie jeden element układanki, ale dopiero połączenie ich sił, sił i wspólne działania
prowadzi do poznania, a w efekcie - opadnięcia zasłony. To wiedza sprawia, że
od kiedy tylko rozpoczynają poszukiwania obrazu ktoś chce ich zabić. Wiedza o
tym, że to oni posiadają wiedzę.
Przeplatanie
się wielu wątków w tej powieści, pojawianie starych znajomych, dramatycznych
pościgów i długich minut zawieszenia służy jej ciągłości i dynamice. Książka
nie nuży ani nie odstręcza od lektury. Ma słabsze momenty rozmycia fabuły,
które jednak służą wyostrzeniu apetytu czytelnika na dalsze wojaże bohaterów. Bezcenny
jest niewątpliwie dobrze napisanym kryminałem o sztuce i przekrętach
na duża skalę. Czy warto? Z pewnością i to nie tylko w wakacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz