Afera
łowców skór już dawno przebrzmiała,
jednak tematyka lekarzy-oprawców staje się znowu popularna za sprawą wokandy.
Odpowiedzią na to zapotrzebowanie wydaje się być książka Błażeja Przygodzki o
przygodach kardiologa o złotym sercu, ale też nie do końca pewnych zamiarach,
na które złe światło rzuca dziwna buteleczka w szafce.
Kryminały
i thrillery medyczne zawsze straszyły – w miarę świadomy czytelnik wie, że gdy
pacjent jest pod narkozą, zdarzyć się może wszystko. Również lekarze, nie
zawsze są uważani za w pełni godnych zaufania. A ich wiarygodność znacząco
spada, gdy nagle dwóch pacjentów jednego lekarza, dosyć dziwnym trafem,
odchodzi na tamten świat, albo ich odejście jest bliskie. W takiej sytuacji
znajduje się Hubert Kłosowski – kardiolog w jednym z wrocławskich szpitali.
Bohater wyróżnia się ze swego otoczenia nietypowym ubiorem, oryginalnym stylem
życia, ale i niepodważalną kompetencją. Poznajemy go jako człowieka młodego i
dynamicznego, nie mającego najmniejszych wątpliwości co do swojej pozycji w
szpitalu. Rozstawia po kątach studentów, personel pielęgniarski ubóstwia go i
ze względu na jego urodę i szarmanckość. Jednak ciekawość wzbudzać może
zaznaczanie obecności kilku postaci, pozornie zlewających się z masą, a które
dla fabuły są ważne. Nie jest to zabieg do końca fortunny, albowiem łamie on
prozodię i może sugerować rozwiązanie.
Bohater
ma niewielkie problemy z powodu przepisywania dodatkowych badań swoim
pacjentom, co dosyć skutecznie irytuje dyrektora finansowego, który, jak chyba
w każdej opowieści o lekarzach, jest w pozycji advocatus diaboli. Mimo drobnych incydentów, jego życie toczy się normalnie,
a nawet coraz lepiej. Kłosowski bowiem trafia w szpitalu na kobietę, której
ojciec trafia na ostry dyżur. Tam
zawiązuje się ważna nić fabularna – romans, jakże ważny dla fabuły, ale i
bohatera.
Spisek
zawiązuje się w około dwóch ciał – jednego już na sto procent martwego
(albowiem i po sekcji i po stwierdzeniu zgonu), drugiego – ze stwierdzoną śmiercią
mózgu. Obaj mężczyźni giną w podobnym czasie, a okoliczności ich przejścia na
Abrahamowe łono – niewyjaśnione. Jeden z nich, bokser i brakarz w klubie,
chodzący okaz zdrowia, zostaje znaleziony po udarze przy basenie miejskim.
Drugi – zostaje zaatakowany przez nieznanego sprawcę na parkingu swojej firmy;
ze skutkiem letalnym dla mózgu. Obaj byli pacjentami doktora Kłosowskiego, co
rzuca na niego cień podejrzenia. Również nieoczekiwana wizyta w szpitalu, do
którego trafił pobity, rzuca na niego podejrzenie śledczych. Jak się okazuje – troska i altruizm okazują
się być dla niego… brzemienne w skutkach.
Wrocław
staje się w ostatnich latach siedzibą kryminału – wiele fabuł rozgrywa się w
tym szczególnym mieście; mieście-polskim-Lwowie. O nim to pisze często autor Śmierci w Breslau Marek Krajewski, o tym
piszą inny. Wielu innych. Miasto to, obdarzone szczególnym klimatem, pełne jest
różnorakich zakamarków. Jednak nie taki Wrocław widzi Przygodzki; jego miasto jest
z jednej strony nowoczesne, a z drugiej – wciąż nasiąknięte historią, jednak
nie lwowską. Bohaterowie są tutejsi, wrocławscy; nie odwołują się do
resentymentu lwowskiego.
Mimo
tego, są postacie są względnie sztampowe – czytelnicy wiedzą o nich tyle, ile
wiedzieć powinni. Wprawdzie policjanci mają rodziny, a lekarze swoje domy i
partnerów/partnerki, to kalka kryminału jest realizowana w książce tej niezwykle
skrupulatnie. Mamy dobrych ludzi, których spotyka coś złego, pada na nich
podejrzenie, które nie powinno paść na nich. Są dobrzy policjanci, którzy
oddają pracy swoje życie i poszukują prawdy w świecie, gdzie tą akurat
zakrywają ponure chmury mordu. Są też ci źli – umoczeni funkcjonariusze,
niesprzyjające innym persony i morderca. Albo morderczyni – tego kryminał uczy
nie wskazywać.
Mimo
tej sztampowości, książka wciąga. Język jest bardzo spójny i przejrzysty –
rzadko zdarza się, żeby kryminał nie był pisany niejako na siłę; wielokrotnie pojawiają się w tego typu książkach
rozwiązania fabularne, nad którymi autorzy nie panują, a przez to niszczą,
często niezły, zamysł. Ta opowieść po prostu płynie – jest naprawdę rzadki
przypadek kryminału, który czyta się z przyjemnością. Przygodzki opanował
znakomicie język polski, co widać w tekście (ale i scenariuszach, których
współautorem jest). Trzysta stron z górą potrafi bardzo szybko minąć – a tak
mają zazwyczaj książki dobre. A niuanse zawarte w tekście są jak przyprawy;
jest ich tyle, by wzbogacić smak książki. Takim dodatkiem są reprinty stworzonych na potrzeby książki dokumentów, w
których jest błąd. Cóż – pierwsze dwa wskazują na rok 2011 jako czas akcji;
ostatni, jak i adnotacja na okładce – mają za taki rok… 2012. Chochlik
drukarski robi czasem swoje.
Kolejnym
zabiegiem, który zwraca uwagę na tę konkretną książkę, jest zakres poruszanych
tematów; mimo, że podejście do nich przypomina to ze Star Treka, czyli jedynie zaakcentowanie ich obecność w książce, to
jednak sam fakt świadomości jest godny odnotowania. Reakcja na homoseksualizm,
inną formę życia czy też na radzenie sobie z chorobą kogoś bliskiego – te tematy
pojawiają się w tle, jednak ich obecność w literaturze nie jest powszechna. Wprawdzie
w kryminałach Asy Larsson pojawiają się figury związków osób tej samej płci, to
jednak na polskim gruncie jest to pewne novum,
a z pewnością wyjątek nie będący regułą. Podobnie to ma się do kwestii
odłączania od aparatury osób dotkniętych śmiercią mózgu – temat ten pojawia się
i umiera w mediach, jednak jego zaobserwowanie, nawet tylko na potrzeby
książki, zwraca uwagę na pole, w obrębie którego należy mieć swoje zdanie.
Podobnie sprawa ma się z głośnym ostatnio procesem kardiologa oskarżonego o
korupcję – nagłówki gazet w książce są zadziwiająco podobne do tych, które
pojawiały się w czasie nasilenia sporu na wokandzie w świecie rzeczywistym. To,
jak i podjęcie w książce tematu niejako
na czasie może być uznane za zabieg polityczny, ale i społeczny. Z pewnością
ciekawy.
Z chirurgiczną precyzją jest kryminałem dobrym. Nie stanowi przełomu,
jednak poziom językowy i dynamika opowieści sprawiają, że książka ta zasługuje
na uwagę. Również różnego rodzaju niuanse przemawiają za tą książką. A jakie?
Na pewno sposób mordu i osoba. Bo tu pomysłowość autorska jest naprawdę
zaskakująca. I, co rzadko się zdarza, przekonująca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz