niedziela, 3 lutego 2013

Oriana Fallaci – Kapelusz cały w czereśniach.




Sagi rodzinne są przedsięwzięciami dużymi, nierzadko trudnymi do stworzenia. Rzadko również odnoszą się do życia samych autorów, a w pełni zanurzają opowieść w sferze wyobraźni. Gdy jednak czytelnicy dowiadują się o zanurzonym w prawdziwej historii charakterze książki, można popaść w konsternację. Zwłaszcza, że Oriana Fallaci, autorka książki Kapelusz cały w czereśniach, opowiada o swoich przodkach; przodkach, którzy uwikłani byli w wydarzenia szargające Europą w ciągu ostatnich dwóch wieków.
Cała opowieść krąży wokół spiritus movens książki – skrzyni, przechowywanej od lat w domu rodzinnym autorki, która zawierała najważniejsze artefakty związane z historią rodziny. Skrzyni, którą w 1944 roku pochłonęła wojenna pożoga. To konstruuje ważność tego elementu historii – autorka wciąż wraca do niego, przedstawia go jako element kluczowy jakiejkolwiek opowieści dotyczącej przeszłości jej rodziny. Stara się odtworzyć ze skrawków wspomnieć skojarzenia wiążące się z zawartymi w skrzyni przedmiotami, owocem zakazanym, do którego dostęp, kilkuletniej naonczas Oriany, był naonczas reglamentowany. Wspomina ona wielokrotnie, jak odganiania była od tego skarbca rodzinnych tajemnic. To wzmagało ciekawość i wbijało się w pamięć autorki, a zarazem narratorki opowieści o praprzodkach Oriany Fallaci. Autorki, umierającej na raka i niezwykle kontrowersyjnej w ostatnich latach swojej pracy dziennikarskiej.
Powroty do przeszłości najczęściej wiążą się z sentymentalizmem i brązowieniem przodków. Fallaci nie ma kogo brązowić – każda z jej postaci-praszczurów jest uwikłana w wydarzenia historyczne przełomu XVIII i XIX wieku – wojnę napoleońską, rewolucję mentalności, tendencje zjednoczeniowe, a w końcu zjednoczenie Włoch. W każdy z tych procesów uwikłane są postaci występujące w tej książce.
Jak już wspomniałem, podstawa tej opowieści – skrzynia zawierająca przedmioty wiążące się z historią, zawierała najważniejsze dla rodziny Fallacich pamiątki i dokumenty. Każdy z nich odnosił się do skrawka historii rodziny. Skrawka, który był znany, ale odwołujący się do przekazów oralnych, jednak nie zawsze wiernych prawdzie. Prawdzie, której ostrość zatarł czas, a której sens rozrósł się do ogromnych rozmiarów.
Fallaci obraca się w kręgu mitów i opowieści rodzinnych, najczęściej przetworzonych przez dziesięciolecia opowieści i dziesiątki ust wypowiadających opowieści o praprzodkach. Mit ten, co dosyć typowe, jest znaczącą nadbudową nad książką. Autorka wielokrotnie powołuje się na to, co słyszała z ust swoich rodziców i dziadków, jednak usiłuje wyjść poza ten obręb rodzinnych przekazów i spotkać się z faktyczną historią, zawartą w księgach parafialnych, rocznikach miejskich i innych zapiskach administracyjnych, na które powołać się można z daleko większą dozą prawdopodobieństwa niż na historie, które przemienione mogły być przez historię.
Oriana Fallaci tworzy opowieść o kilku rodzinach, których cechy genetyczne spływają w jedną, której upływem do morza jest autorka. Stawia się ona na czubku piramidy, z której usiłuje dojrzeć wyraźnie jak najdalsze części podstawy. Nie zawsze może jednak to zrobić – mgła przeszłości i tracące ostrość fragmenty historii uniemożliwiają niejednokrotnie jednoznaczne orzeczenie prawdziwości, a nawet prawdopodobieństwa historii. Mimo tego autorka podejmuje niebagatelny trud uzupełnienia luk w historii rodziny. Cofając się w przeszłość rekonstruuje opowieść ze skrawków posiadanych informacji; dopowiada do nich to, co usłyszała w swej młodości, ale i odwołuje się do artefaktów ze sławetnej skrzyni, która spłonęła w przedostatnim roku drugiej wojny światowej.
Skrzynia ta staje się pozornym centrum wszystkiego. Jednak za te uznać można jedynie autorkę – Orianę Fallaci, córkę swoich przodków, potomkinię ludzi, którzy nigdy nie żyli złudzeniami, a którzy zawsze stawiali czoło życiu. Chociaż... czy może jako takich chce widzieć ich autorka? Fakt przetworzenia przez autorkę treści historycznych jest tu niewątpliwy; książka ta wszak historią nie jest, a jedynie ma pokazywać opowieść o historii, co, jak sugeruje Hyden White, nie zawsze musi imać się nawet tego-co-było. Tu właśnie otwiera się potencjał stworzenia sagi rodzinnej. Sagi, będącej opowieścią autorską, raczej nie opartą na faktach.
Ten potencjał Fallaci wykorzystuje znakomicie – w oparciu o współbrzmienia historii tworzy opowieść o swoich przodkach, którzy nierzadko wciągnięci przypadkowo w tryby historii, nie dali się obrócić na pył, jednak walczyli o swoje i nie poddawali się. Opowiada ona o swoich przodkach, zarówno ze strony matki, jak i ojca, a zarazem przedstawia swoją wizję historii Włoch; historię opowiedzianą z perspektywy jednostki. A historia ta okazuje się być niezwykle trudna – liczne konflikty, działania na granicy prawa, niewolnictwo i absurdalne prawa odciskają na Włochach silne piętno. Piętno, które chce dostrzec autorka, a które pozwala jej lepiej zrozumieć realia historii swojej rodziny.
Ta z kolei ma charakter patchworku – składa się ona co prawda z fragmentów zapisków i dokumentów historycznych, jednak w około nich nabudowane są treści pochodzące ze źródeł mniej pewnych (przekazy werbalne), a największy udział na kartach książki Fallaci ma jej własna opowieść. Narasta ona w oparciu o pojedyncze elementy i przybliża czytelnikom historię ludzi, którzy sprawili, że na świat przyszła pewna Oriana. To wszystko, nierzadko graniczące z cudem, jest połączone z nadzieją autorki. Nadzieją, że tak się stało.
Z drugiej strony – autorka opowiadając o swoich przodkach, opowiada o samej sobie. Osobie chorej, walczącej o życie, a która ma za sobą wiele dekad życia bogatego w różnorakie perypetie. Mimo pozorów opowieści rodzinnej, Kapelusz cały w czereśniach jest książką autobiograficzną. Każdy z bohaterów tej sagi mówi coś o autorce. Ona z kolei prezentuje swoich przodków jako zbiór cech, które posiada sama; każdy z nich ma coś, co w sobie odnajduje Fallaci. Prezentuje ich jako źródło swojej podmiotowości – to oni pozwalają jej zapuścić korzenie, udowadniają jej włoskość, ale i ich życiorysy tłumaczą to, co spotyka narratorkę-autorkę. Dwukrotnie pojawia się w tej książce śmierć bohatera na raka – nigdy nie jest ujęte to wprost, ale samo wskazanie na dziwną przypadłość, która zaatakowała krtań jednego z jej praszczurów, a która teraz trawi jej wnętrze, jednoznacznie odwołuje się do nowotworu. Choroby, która doprowadziła autorkę do grobu, a z którą zmagała się, pisząc przez 10 ostatnich lat swojego życia tę powieść.
Podobny zabieg stosuje Czesław Miłosz w swojej Rodzinnej Europie, która połączona z lekturą niektórych wierszy poety z ostatniego dziesięciolecia twórczości, daje podobny efekt – doszukiwania się swoich korzeni, odnajdywania się w matni świata, ale i poszukiwania źródeł swojej wyjątkowości. Dostrzeżenie najniżej położnych korzeni drzewa genealogicznego pozwala umocnić swoje poczucie istnienia w świecie. Takiego czegoś też potrzebuje Fallaci – chce widzieć podstawy swojej egzystencji i konstrukcji samej siebie w przeszłości, dowieść, niemal jak Emil Zola w swoim cyklu o rodzinie Rougon'ów i Macquart'ów. Tam, w sposób naturalistyczny, tu, w sentymentalny, zostaje przedstawiona rodzina jako ciągłość i sieć zależności.
Orianie Fallaci nie można zarzucić nic, jeśli podejmie się temat tworzenia opowieści. Pełna ciepła, trafnych obserwacji, znajomości kontekstu historycznego opowieść daje wrażenie autentyczności. Pełno w tej opowieści zwrotów akcji, niejednoznaczności, ale i fragmentów pełnych zapierających dech w piersiach opisów. Trudno odmówić tej książce epickości – decydują o tym jej przekrojowość i barwność. I, oczywiście, zaplątanie jej w kontekst historii, która przeplatając się przez włókna opowieści potrafi skutecznie zmienić bieg reszty.
Kapelusz cały w czereśniach jest książką niesamowitą – z jednej strony pełną magii i barw; z drugiej – dążącą do stworzenia kompletnej, jednak nie zawsze historycznie wiernej opowieści. Praca konserwatorska, wykonana przez Fallaci, zasługuje na uznanie – tak samo jak jej umiejętność tworzenia mozaiki spójnych ze sobą elementów, które w końcu rzutują na nią, jako autorkę, ale i osobę, której obecność na świecie często była rzucona przez historię na szalę przypadku. Ta świadomość, przebijająca się niemal przez całą książkę, staje się moralnym pouczeniem, skierowanym w stronę czytelników. Słusznym, czy nie; na pewno, dla autorki, osobistym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz