Sagi
rodzinne są przedsięwzięciami dużymi, nierzadko trudnymi do
stworzenia. Rzadko również odnoszą się do życia samych autorów,
a w pełni zanurzają opowieść w sferze wyobraźni. Gdy jednak
czytelnicy dowiadują się o zanurzonym w prawdziwej historii
charakterze książki, można popaść w konsternację. Zwłaszcza,
że Oriana Fallaci, autorka książki Kapelusz
cały w czereśniach,
opowiada o swoich przodkach; przodkach, którzy uwikłani byli w
wydarzenia szargające Europą w ciągu ostatnich dwóch wieków.
Cała
opowieść krąży wokół spiritus
movens książki
– skrzyni, przechowywanej od lat w domu rodzinnym autorki, która
zawierała najważniejsze artefakty związane z historią rodziny.
Skrzyni, którą w 1944 roku pochłonęła wojenna pożoga. To
konstruuje ważność tego elementu historii – autorka wciąż
wraca do niego, przedstawia go jako element kluczowy jakiejkolwiek
opowieści dotyczącej przeszłości jej rodziny. Stara się
odtworzyć ze skrawków wspomnieć skojarzenia wiążące się z
zawartymi w skrzyni przedmiotami, owocem zakazanym, do którego
dostęp, kilkuletniej naonczas Oriany, był naonczas reglamentowany.
Wspomina ona wielokrotnie, jak odganiania była od tego skarbca
rodzinnych tajemnic. To wzmagało ciekawość i wbijało się w
pamięć autorki, a zarazem narratorki opowieści o praprzodkach
Oriany Fallaci. Autorki, umierającej na raka i niezwykle
kontrowersyjnej w ostatnich latach swojej pracy dziennikarskiej.
Powroty do przeszłości najczęściej
wiążą się z sentymentalizmem i brązowieniem przodków. Fallaci
nie ma kogo brązowić – każda z jej postaci-praszczurów jest
uwikłana w wydarzenia historyczne przełomu XVIII i XIX wieku –
wojnę napoleońską, rewolucję mentalności, tendencje
zjednoczeniowe, a w końcu zjednoczenie Włoch. W każdy z tych
procesów uwikłane są postaci występujące w tej książce.
Jak
już wspomniałem, podstawa tej opowieści – skrzynia zawierająca
przedmioty wiążące się z historią, zawierała najważniejsze dla
rodziny Fallacich pamiątki i dokumenty. Każdy z nich odnosił się
do skrawka historii rodziny. Skrawka, który był znany, ale
odwołujący się do przekazów oralnych, jednak nie zawsze wiernych
prawdzie. Prawdzie, której ostrość zatarł czas, a której sens
rozrósł się do ogromnych rozmiarów.
Fallaci
obraca się w kręgu mitów i opowieści rodzinnych, najczęściej
przetworzonych przez dziesięciolecia opowieści i dziesiątki ust
wypowiadających opowieści o praprzodkach. Mit ten, co dosyć
typowe, jest znaczącą nadbudową nad książką. Autorka
wielokrotnie powołuje się na to, co słyszała z ust swoich
rodziców i dziadków, jednak usiłuje wyjść poza ten obręb
rodzinnych przekazów i spotkać się z faktyczną historią, zawartą
w księgach parafialnych, rocznikach miejskich i innych zapiskach
administracyjnych, na które powołać się można z daleko większą
dozą prawdopodobieństwa niż na historie, które przemienione mogły
być przez historię.
Oriana
Fallaci tworzy opowieść o kilku rodzinach, których cechy
genetyczne spływają w jedną, której upływem do morza jest
autorka. Stawia się ona na czubku piramidy, z której usiłuje
dojrzeć wyraźnie jak najdalsze części podstawy. Nie zawsze może
jednak to zrobić – mgła przeszłości i tracące ostrość
fragmenty historii uniemożliwiają niejednokrotnie jednoznaczne
orzeczenie prawdziwości, a nawet prawdopodobieństwa historii. Mimo
tego autorka podejmuje niebagatelny trud uzupełnienia luk w historii
rodziny. Cofając się w przeszłość rekonstruuje opowieść ze
skrawków posiadanych informacji; dopowiada do nich to, co usłyszała
w swej młodości, ale i odwołuje się do artefaktów ze sławetnej
skrzyni, która spłonęła w przedostatnim roku drugiej wojny
światowej.
Skrzynia ta staje się pozornym
centrum wszystkiego. Jednak za te uznać można jedynie autorkę –
Orianę Fallaci, córkę swoich przodków, potomkinię ludzi, którzy
nigdy nie żyli złudzeniami, a którzy zawsze stawiali czoło życiu.
Chociaż... czy może jako takich chce widzieć ich autorka? Fakt
przetworzenia przez autorkę treści historycznych jest tu
niewątpliwy; książka ta wszak historią nie jest, a jedynie ma
pokazywać opowieść o historii, co, jak sugeruje Hyden White, nie
zawsze musi imać się nawet tego-co-było. Tu właśnie otwiera się
potencjał stworzenia sagi rodzinnej. Sagi, będącej opowieścią
autorską, raczej nie opartą na faktach.
Ten
potencjał Fallaci wykorzystuje znakomicie – w oparciu o
współbrzmienia historii tworzy opowieść o swoich przodkach,
którzy nierzadko wciągnięci przypadkowo w tryby historii, nie dali
się obrócić na pył, jednak walczyli o swoje i nie poddawali się.
Opowiada ona o swoich przodkach, zarówno ze strony matki, jak i
ojca, a zarazem przedstawia swoją wizję historii Włoch; historię
opowiedzianą z perspektywy jednostki. A historia ta okazuje się być
niezwykle trudna – liczne konflikty, działania na granicy prawa,
niewolnictwo i absurdalne prawa odciskają na Włochach silne piętno.
Piętno, które chce dostrzec autorka, a które pozwala jej lepiej
zrozumieć realia historii swojej rodziny.
Ta
z kolei ma charakter patchworku – składa się ona co prawda z
fragmentów zapisków i dokumentów historycznych, jednak w około
nich nabudowane są treści pochodzące ze źródeł mniej pewnych
(przekazy werbalne), a największy udział na kartach książki
Fallaci ma jej własna opowieść. Narasta ona w oparciu o pojedyncze
elementy i przybliża czytelnikom historię ludzi, którzy sprawili,
że na świat przyszła pewna Oriana. To wszystko, nierzadko
graniczące z cudem, jest połączone z nadzieją autorki. Nadzieją,
że tak się stało.
Z
drugiej strony – autorka opowiadając o swoich przodkach, opowiada
o samej sobie. Osobie chorej, walczącej o życie, a która ma za
sobą wiele dekad życia bogatego w różnorakie perypetie. Mimo
pozorów opowieści rodzinnej, Kapelusz
cały w czereśniach
jest książką autobiograficzną. Każdy z bohaterów tej sagi mówi
coś o autorce. Ona z kolei prezentuje swoich przodków jako zbiór
cech, które posiada sama; każdy z nich ma coś, co w sobie
odnajduje Fallaci. Prezentuje ich jako źródło swojej podmiotowości
– to oni pozwalają jej zapuścić korzenie, udowadniają jej
włoskość,
ale i ich życiorysy tłumaczą to, co spotyka narratorkę-autorkę.
Dwukrotnie pojawia się w tej książce śmierć bohatera na raka –
nigdy nie jest ujęte to wprost, ale samo wskazanie na dziwną
przypadłość, która zaatakowała krtań jednego z jej praszczurów,
a która teraz trawi jej wnętrze, jednoznacznie odwołuje się do
nowotworu. Choroby, która doprowadziła autorkę do grobu, a z którą
zmagała się, pisząc przez 10 ostatnich lat swojego życia tę
powieść.
Podobny
zabieg stosuje Czesław Miłosz w swojej Rodzinnej
Europie,
która połączona z lekturą niektórych wierszy poety z ostatniego
dziesięciolecia twórczości, daje podobny efekt – doszukiwania
się swoich korzeni, odnajdywania się w matni świata, ale i
poszukiwania źródeł swojej wyjątkowości. Dostrzeżenie najniżej
położnych korzeni drzewa genealogicznego pozwala umocnić swoje
poczucie istnienia w świecie. Takiego czegoś też potrzebuje
Fallaci – chce widzieć podstawy swojej egzystencji i konstrukcji
samej siebie w przeszłości, dowieść, niemal jak Emil Zola w swoim
cyklu o rodzinie Rougon'ów i Macquart'ów. Tam, w sposób
naturalistyczny, tu, w sentymentalny, zostaje przedstawiona rodzina
jako ciągłość i sieć zależności.
Orianie Fallaci nie można
zarzucić nic, jeśli podejmie się temat tworzenia opowieści. Pełna
ciepła, trafnych obserwacji, znajomości kontekstu historycznego
opowieść daje wrażenie autentyczności. Pełno w tej opowieści
zwrotów akcji, niejednoznaczności, ale i fragmentów pełnych
zapierających dech w piersiach opisów. Trudno odmówić tej książce
epickości – decydują o tym jej przekrojowość i barwność. I,
oczywiście, zaplątanie jej w kontekst historii, która przeplatając
się przez włókna opowieści potrafi skutecznie zmienić bieg
reszty.
Kapelusz
cały w czereśniach
jest książką niesamowitą – z jednej strony pełną magii i
barw; z drugiej – dążącą do stworzenia kompletnej, jednak nie
zawsze historycznie wiernej opowieści. Praca konserwatorska,
wykonana przez Fallaci, zasługuje na uznanie – tak samo jak jej
umiejętność tworzenia mozaiki spójnych ze sobą elementów, które
w końcu rzutują na nią, jako autorkę, ale i osobę, której
obecność na świecie często była rzucona przez historię na szalę
przypadku. Ta świadomość, przebijająca się niemal przez całą
książkę, staje się moralnym pouczeniem, skierowanym w stronę
czytelników. Słusznym, czy nie; na pewno, dla autorki, osobistym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz