Rzadko się zdarza
żeby muzyk pisał powieść. Do tego powieść ciekawą. Zazwyczaj
są to średnio lotne opowieści o tym, jak się tak ustawić w
życiu, by wyjść na tym dobrze. Krzysztof Kasowski, znany jako
K.A.S.A., stworzył opowieść o dojściu do kariery pewnego
ciekawego muzyka, Krisa.
Kris jest
przeciętnym, acz aspirującym kieleckim muzykiem. Ma swój zespół,
stara się jakoś wybić, jednak większość jego starań spala na
panewce. W mieście w którym nie widział on perspektyw trafia się
mu jednak okazja zagrania dużego koncertu. Ten wychodzi znakomicie;
po nim pojawia się kontrakt i coraz to nowe propozycje grania.
Pojawia się sława.
Warto jednak
zaznaczyć, że w książkę wkrada się ciekawa przewrotność –
pierwsze strony wiążą się z poczuciem miażdżącego czaszkę
bohatera kaca, na którym budzi się w kilkanaście lat po swoim
wielkim sukcesie. Stan ten wiąże się z podjętą przez Krisa próbą
odbudowania swojej pozycji na rynku fonograficznym. Próbą,
niestety, nieudaną, ale związaną z czasem poświęconym
przyjaciołom. Bohatera budzi telefon. Ktoś po drugiej stronie
przedstawia się jako jego agent i przypomina wydarzenia sprzed lat.
Wiążą się one z pięciem się Krisa po drabinie sukcesu w górę.
Ta zmiana wiąże się, jak okazuje się w trakcie rozmowy, z
niebanalną pomocą ze strony tajemniczego rozmówcy. Ten, niemal od
początku, zaczyna się kojarzyć z “demonem z rozdroży”,
podpisującym pakty z ludźmi, na mocy których ci otrzymują
niezwykłe atrybuty na ziemi i przymusowe lądowanie w piekle po
śmierci. Wykazuje się niezwykła wiedzą z zakresu życia Krisa,
dopowiada fakty łączące niekoniecznie jasne sytuacje w przejrzystą
całość.
Sama książka
jest historią wzlotu i upadku Krisa w trzydziestu trzech
paragrafach. Każdy z rozdziałów-paragrafów przedstawia odrębne
aspekty życia i kariery bohatera. Ocieka to wszystko seksem i
przesadą, jednak nie to jest najważniejszy w opowieści. Tym jest
relacja z perspektywy doświadczonego życiem człowieka. Dystansuje
się trochę do tego, jednak stara się pozostać szczery – pod
pozorem przeładowania seksualnością pojawia się też sporo
spostrzeżeń dotyczących zmiany mentalności – pojawienia się
problemu seksoholizmu, tworzenia się toksycznych relacji, prób
budowania karier o mniej szlachetne działania; wyniszczającego
charakteru tego, co z zewnątrz wydaje się być piękne i
beztroskie.
Trudno nie odnieść
wrażenia, że książka ta jest próbą opisu polskiego szoł-biznesu
z okresu szalonych lat 90. i przejścia tego rynku w bolesne czasy
pierwszej dekady bieżącego wieku; przyśpieszenia przemiału
i zatracania się w tworzeniu bardziej produktów niż konkretnych
utworów mających coś za sobą nieść. Nie da się
zaprzeczyć, że książka stawia jakieś tezy – o upadku muzyki,
zmianie charakteru działań wytwórni... Wydawać by się mogło, iż
są to komunały. Z drugiej strony – jest to swoiste potwierdzenie
intuicji bardziej świadomych słuchaczy rozgłośni radiowych.
Potwierdzenie ciekawe, bo oparte o doświadczenie.
Książka ta nie
nudzi. Mimo iż na poły autobiograficzna, potrafi zaciekawić. Jest
ona lekka i sprawnie napisana; odwołuje się do płodnych mitów o
paktach z diabłem i zatracaniu się w życiu muzyków na trasie.
Przetwarza ciekawie samą kwestię paktu, odwołuje się do kontekstu
historycznego, a zarazem zakrywa wciąż sporo, dając czytelnikowi
tylko namiastkę informacji.
Kontrakt
książką wybitną nie jest – nie aspiruje do takiej roli w
literaturze. Jest to sprawnie napisana opowieść, która zarówno
zainteresuje czytelnika szukającego ciekawostek o życiu
artystycznym, a przyciągnie też kogoś, kto poszukuje dobrego
języka i porządnie przemyślanej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz