czwartek, 22 sierpnia 2013

Zygmunt Miłoszewski - Bezcenny





Powieści przygodowe nawiązujące do najlepszych tradycji spisku teorii dziejów potrzebują dobrego podłoża historycznego. Kompletna fabuła powinna być mocno zakorzeniona w przeszłości, jednak tworzenie szkieletu opowieści opartej o zakony rycerskie i inne, podobne koncepcje jest o tyle powszechne, o ile... nudne?
Tajemnice związane z powstaniem obrazów też nie są niczym oryginalnym. Jednak połączenie rabunku dokonanego przez Hansa Franka i jego partyjnych kolegów z miłośnikami sztuki poszukującymi zagubionych artefaktów z przedwojennych muzeów i kolekcji rokuje już znacznie lepiej. A wpleciona w to legenda o bursztynowej komnacie staje się dobrą przyprawą, która nadaje fabule smaku.
Wszystko zaczyna się niewinnie – w 1945 w jednym z wysokogórskich schronisk w polskich Tatrach, pewien młody chłopak otrzymuje od mieszkającego tam notabla polecenie przeniesienia przez góry tajemniczego termosu. Nie udaje się wykonać zadania – zima, śnieżyca i zmęczenie pokonują go, jednak udaje się mu ukryć przesyłkę w bezpiecznym miejscu. Po tym, dosyć (dosłownie) burzliwym preludium następuje spokojny opis wspinaczki w tym samym regionie, mający jednak miejsce wiele dekad później. Dwóch przyjaciół pokonuje ściany tatrzańskie, gdy jednemu z nich w kieszeni odzywa się telefon; musi czym prędzej udać się na stację kolejki linowej na szczyt Kasprowego Wierchu. Wiąże się to zamachem, żądaniem haraczu i bombą na linie. Mimo działań bohatera (który okazuje się oficerem polskiego wywiadu) jedna z kolejek roztrzaskuje się o ziemię (giną dwie osoby), a pasażerowie drugiego wagoniku szczęśliwie schodzą na ziemię. Oficer (Gmiltuk) woli pozostać anonimowy, ale media i tak mają pożywkę. Wszystko kończy się, jako tako szczęśliwie.
Jak wiadomo, gdy pojawia się w książce strzelba na ścianie, powinna ona w pewnym momencie spowodować perforację czegoś w dalszej części fabuły. Tak też jest i tutaj; pozornie niezwiązany ze sobą zbiór przypadków i wypadków na przestrzeni lat staje się spójny w drugiej połowie książki. Co ważne – nie jest on chaotyczny.
Główny wątek fabularny książki to podążanie czteroosobowego zespołu śladem okruszków kierujących do chatki z obrazem Rafaela Portret Młodzieńca.  Pierwszym z nich jest fragment zdjęcia przedstawiający znany zarys obrazu zrabowanego w trakcie drugiej wojny światowej, a który określany jest jako męska wersja Mony Lisy.
W skład zespołu wchodzą marszand, znawczyni sztuki związana z akademią, wspomniany oficer polskiego wywiadu i zamknięta w polskim więzieniu szwedzka złodziejka dzieł sztuki. Mieszanka wybuchowa, w warstwie formalnej typowo rozłożona (każdy z bohaterów ma cechy, których nie posiadają inni), a zarazem układ parzysty (dwie kobiety i dwóch mężczyzn) prowadzi do sparowania bohaterów. Zwłaszcza, że każde z nich ma za sobą ciekawą historię.
W akcję wplątani zostają politycy i wojskowi, a opisy są rodem z Akwarium Suworowa i filmów z Bondem. Mimo dużego dystansu bohaterów do ich poczynań, książka mocno nawiązuje do awanturniczych historii, w których niczego nieświadomi ludzie kopią przez przypadek nie to gniazdo szerszeni co trzeba.
Poza elementami sztampowymi Bezcenny odkrywa przed czytelnikiem świat historyków sztuki, opowieści o skradzionych dziełach z polskich kolekcji, i wplata w to wszystko wątek spiskowy. Czwórka głównych bohaterów rozwija się ciekawie na oczach czytelników – nie są oni do końca przejrzyści od początku, pojawiają się różnorakie przeciwności, które sprawiają, że każde z czwórki przestaje uosabiać jedną, konkretną cechę, a faktycznie staje się postacią z krwi i kości.
Bezcenny okazuje się książką nietuzinkową, bo z jednej strony kpi z tradycji zachwytu nad „polską sztuką narodową”, z drugiej – pokazuje owczy pęd za czymś co jest postrzegane jako sławne; wskazuje na istotne dla polskiej sztuki działania kolekcjonerów przełomu XIX i XX wieku, tworzenie się w Polsce rynku obrotu sztuką i dowodzi, że to właśnie sztuka i kultura mogą obalać rządy. Bo za nimi idzie wiedza.
Właśnie o niej jest Bezcenny. To kryminał o wiedzy. Każdy z bohaterów ma w głowie jeden element układanki, ale dopiero połączenie ich sił, sił i wspólne działania prowadzi do poznania, a w efekcie - opadnięcia zasłony. To wiedza sprawia, że od kiedy tylko rozpoczynają poszukiwania obrazu ktoś chce ich zabić. Wiedza o tym, że to oni posiadają wiedzę.
Przeplatanie się wielu wątków w tej powieści, pojawianie starych znajomych, dramatycznych pościgów i długich minut zawieszenia służy jej ciągłości i dynamice. Książka nie nuży ani nie odstręcza od lektury. Ma słabsze momenty rozmycia fabuły, które jednak służą wyostrzeniu apetytu czytelnika na dalsze wojaże bohaterów. Bezcenny jest niewątpliwie dobrze napisanym kryminałem o sztuce i przekrętach na duża skalę. Czy warto? Z pewnością i to nie tylko w wakacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz