Film
Andrzeja Wajdy Katyń
poruszył nieznany temat przeżywania oczekiwania na powrót bliskiej
osoby z wojny. Deheroizacja i przesunięcie środka ciężkości z
opowieści męskiej na kobiecą, pozwoliło na wskazanie zacienionych
do tej pory elementów – tęsknoty, strachu i nadziei tych którzy
czekają (lub dokładniej – tych, które czekają). Taką
niepewność rozsiewa w swojej książce Tam, gdzie kończy
się kraj Dawid Grossman.
Zaczyna się jak u Becketta – kilka
osób zamkniętych w szpitalu, które nie mogły być ewakuowane i
czekają na bliżej nieokreślony moment wyzwolenia. Ich cierpliwość
kiedyś ma zostać nagrodzona, jednak jest to perspektywa równie
daleka jak przybycie Godota. Bohaterowie tego ciemnego preludium,
wszak wybrzmiewa ono nocą, gdyż tylko wtedy mogą migrować między
salami, kierują swoje myśli ku wyzwoleniu, które nie nadchodzi.
To oczekiwanie nie kończy się wraz z
dalszym rozwojem akcji – bohaterka oczekująca na koniec walk
martwi się o swojego syna. Nadzieja na powrót, brak informacji i
ciągła niepewność zmuszają do życia w ciągłym zawieszeniu;
brakuje tu pełni i sensu, dlatego kobieta ucieka, udaje się w
podróż, przeżywa szczególny exodus, który nie daje
wyzwolenia.
Uchwycenie tego stanu spadania w otchłań
rozpaczy nie jest łatwe; Grossman relacjonuje go poprzez relację
zachowań bohaterów, gdyż w słowach jego postacie niemal nie
pozostawiają śladu strachu. Balansując na granicy niedopowiedzenia
wzbudza u czytelnika empatię, zmusza do hipotetycznego postawienia
się w roli matki oczekującej syna. Wszak sam autor był postawiony
w tej sytuacji, jednak nie dane mu było doczekać dobrych wieści.
Niemniej – nie znając kontekstu biograficznego trudno oprzeć się
wrażeniu, że głębia i świadomość tego doświadczenia jest
niemal przytłaczająca, a autor musiał przeżyć jakąś
druzgoczącą stratę. W tle pobrzmiewa jednak doznanie łaski
wyrywającej z odrętwienia; przepracowanie straty i odbicie się
od dna rozpaczy (melancholii?) jest tu punktem wyjściowym do
opowieści o traumie. Nie bez znaczenia jest tu umieszczenie w
centrum wydarzeń kobiety – na tę zależność zwraca uwagę
Roland Barthes, pisząc we Fragmentach dyskursu miłosnego, że
w tęsknocie jest coś kobiecego; ta stereotypowa formacja
lepiej oddaje kulturowe obciążenie kobiety czekającej na powrót
mężczyzny: męża, kochanka, syna, ojca, jednak bez wzniosłości
Penelopy.
Tam, gdzie kończy się kraj jest
prozą jednoznacznie antywojenną – pokazuje coś, co można nazwać
lękiem immanentnym, który pojawia się chociażby w piśmiennictwie
Antoniego Kępińskiego; obawę przed ziemską śmiercią, utratą i
niepewność przy konieczności zachowania normalności.
Grossman oddaje z przejmującą dokładnością obawę, która wiąże
się z troską o bliskich. Lęku tego autor nie usiłuje kiełznać
rozumowo, lecz pokazuje jego irracjonalną stronę, podsycaną przez
brak informacji lub niepewne plotki. Pokazuje widmo opisywane przez
Amosa Oza, jednak nie sili się na jego uładzenie – Grossman jest
bezlitośnie szczery. Do bólu, bez granic kraju, a nawet
dalej.
Książka nie dla mnie. Nie moje klimaty. Recenzja napisana bardzo fajnie. Szybko i lekko się ją czyta. Przyciąga uwagę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na recenzję
OdpowiedzUsuńhttp://przeczytane-slowa.blogspot.com
Szybko się czyta ? 700 stron? Przyciąga uwagę, mało powiedziane. Ja żyłam z jej bohaterami, wędrowałam przez kolejne strony , poznając sekrety 3 przyjaciół i współczesny Izrael. Polecam.
OdpowiedzUsuń