Historia
Rosji Sowieckiej zawsze była fascynująca i pełna paradoksów; jest
w niej wszak wiele ogromnych placy i ciasnych cel więziennych. Jest
ona zbyt niejednorodna, czy to ze względów geograficznych czy
kulturowych, by stałą się uspójnioną narracją. Dowodem tego
jest książka Ludmiły Ulickiej Zielony namiot:
opowieść o pokoleniu
wchodzącym w nastoletnią
świadomość w szczególnym
momencie śmierci Stalina. To
przeżycie pokoleniowe młodych potomków rodzin inteligenckich
wyraźnie kierunkuje ich
dalsze postępowanie; przekonani
o fałszywości systemu na własnej skórze odczuli
konsekwencje związane z pragnieniem wolności.
Tworzyli i wspierali pierwsze grupy opozycyjne, wydawali czasopisma,
walczyli o wolność. Często
musieli podejmować decyzje brzemienne w skutkach.
Ulicka
skupia się na opisie środowiska nastolatków
żądnych wiedzy, związanych
z nauczycielem literatury rosyjskiej w jednej z
moskiewskich szkół; ludzi
pragnących wolności umysłu. Jest
to pokolenie, które opisuje w swojej balladzie Jacek Kaczmarski
(Nasza klasa); tu
jednak nie ma goryczy i
smutku, lecz radość z bycia obok i spotkania. Nie
niszczą tego nawet represje i kłopoty mieszkaniowe. Co
więcej – książka ta pokazuje różnice między powojennymi
Polską i Rosją; wskazane są akcenty, które jednoznacznie
sugerują, że pod wieloma względami pragnący niezależności
intelektualnej obywatele wielkiego, wschodniego sąsiada byli
bardziej represjonowani, niż się
wydawać mogło. Jest to
bardzo ważny trop w kontekście polskiego pisania i mówienia o
schedzie intelektualnej czasów minionych – wiele
deklaracji traci w tym świetle swoją ostrość i jednoznaczność.
Książka
przedstawia kłopoty, jakie mieli niezgadzający się stan kraju
młodzi ludzie. Pełno w niej
opisów represji, zwolnień, przesłuchań i biletów na zachód w
jedną stronę. Mimo całej
otoczki związanej z brutalnym
charakterem owych
czasów, Zielony namiot
nie jest książką
o złym systemie. Pod
opisem codzienności
ukryta jest zwykła opowieść o ludziach pragnących godnego i
spokojnego życia, bez nadzwyczajnych wygód i przywilejów.
Czytając
Zielony namiot widać
różnice w poziomach opowieści, ukryte znaczenie informacji
prasowych, które rzadko bliskie były prawdzie. Znakomitym
przykładem tego jest historia
jednego z bohaterów, który jako fotograf amator, pragnie zrobić
zdjęcia tłumu przelewającego się moskiewskimi ulicami w czasie
żałoby po Stalinie. Pochód
ten, mimo wybitnie pokojowego charakteru, przypomina bardziej scenę
batalistyczną niż pokojowe składanie hołdu towarzyszowi z wąsem;
walka toczy się tu o każdy skrawek powierzchni i każdą szansę
wydostania się z bezmyślnej masy ludzkiej. Wydarzenia
te, opisane okiem nastolatka, pozostawiają niesamowite wrażenie.
Pamiętać przy tym należy, że autorka
odmalowuje auto-portret swojego pokolenia – wchodzącego w
dojrzałość w momencie rozpoczęcia odwilży po śmierci Stalina,
nie związanego silnymi wspomnieniami z drugą wojną, wychowującymi
się we względnie ustabilizowanej Moskwie, w której ślady
oblężenia sprzed nieco ponad dekady powoli zaciera czas.
Struktura
narracyjna książki nie ma charakteru linearnego – nie biegnie ona
w pełni chronologicznie, lecz zatacza
spiralne kręgi – narratorka odprowadza swoich bohaterów do
pewnego momentu w ich życiu by wrócić i przedstawić czytelnikom
kolejne postacie, których obecność była wcześniej jedynie
zasygnalizowana.
Taka forma snucia opowieści
sprawia, że czytelnik
zagłębia się w minioną rzeczywistość poprzez przedstawienie
różnych jej aspektów. Jest
to bardzo bachtinowski zabieg
– ogromny nacisk położony jest na skaz,
opowieść; zabiegi
formalne ustępują posiadającej
oralny
charakter opowieści.
Mamy
zatem nauczyciela, weterana minionej wojny; niedoszłego pianistę,
którego kariera została zaprzepaszczona przez wypadek z nożem;
pedagoga,
którzy przez szalonego współpracownika traci pracę i ma coraz
większe kłopoty –
korowód bohaterów
jest długi, jednak wszystkie postacie pochodzą z szeroko pojętej
inteligencji – warstwy niekoniecznie docenianej przez ustrój. Są
oni związani w różnym stopniu z opozycją,
ponoszą związane z tym konsekwencje i starają się
sobie (i innym, jak chociażby
Tatarom) pomóc.
Nie tracą ducha, wspierają
się nawzajem; są jak wiązka
patyków, która związana stanowi siłę niemal nie do przełamania.
Kolejną
rzeczą kotłującą się pod warstwą narracji jest coś, co można
nazwać rosyjskim duchem.
Trudno bowiem inaczej określić
zespół elementów
współnototwórczych, pojawiających się
wbrew rozsądkowi;
Ulicka opisuje
wspólnotę, którą cementują przeciwności losu,
ale spaja niezachwiana przyjaźń.
Właśnie taka familiarność
wciąż pojawia się w książce – w kluczowych momentach żaden z
bohaterów nie jest sam; o smutku pozwala zapomnieć gwar, herbata,
czasem alkohol, jednak to
czynnik ludzki staje się kluczowy; bez
niego nie byłoby opowieści.
Zielony
namiot jest książką o
ludziach, wspólnocie na przekór ładowi, a zarazem o niemożliwym
do stłumienia krzyku o wolność.
Narracja Ulickiej płynie i porywa, nie pozwala na obojętność,
zmusza do zajęcia stanowiska. Przypomina
zarazem, że wspominanie przeszłości nie musi wiązać się z
goryczą, lecz skupiać się może na tym, co było dobre. To
jest niewątpliwa wartość tej powieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz