Zapiski
diarystyczne, do tej pory znajdujące się głównie w kręgu
zainteresowań badaczy literatury, stają się dostępne dla
czytelników niekoniecznie związanych z akademią. Otwiera to przed
pasjonatami nowe drogi poznania postaci wybitnych – postać staje
się tu gwarantem treści. Do tego dochodzi zwykła, ludzka
ciekawość, czytelnika po trosze wychowanego na tabloidach – kim
jest ten, którego nazwisko widnieje w miejscach kojarzonych z
chwałą, na półkach z książkami lub w mediach? Z drugiej strony
–wydawnictwa zawierające dzienniki ułatwiają dostęp do nowych
głosów opisujących epokę. Pierwszy tom Dzienników Agnieszki
Osieckiej dobrym przykładem
tego, niejednoznacznego, zjawiska.
Na początku należy wyjaśnić jedną
rzecz: dzienniki owszem, zaczynają się od roku 1945, jednak są to
tylko dwa krótkie wpisy, które dzieli od trzeciego niebagatelna
luka czterech lat. Nie jest to wiele, jednak należy do podkreślić
na początku mówienia o tym tomie.
Trudno
odmówić racji autorowi
wstępu, profesorowi Andrzejowi Zieniewiczowi z Uniwersytetu
Warszawskiego; czytelnicy mający przed sobą niniejszy ton mają do
czynienia z czymś nietuzinkowym i ciekawym – dokumentem epoki i
rozwoju wybitnej jednostki. Uważny
czytelnik tej przedmowy zauważy jednak, że mowa w
nim o dziennikach
późniejszych, z okresu licealnego, które, jako żywo, znajdują
się w tomie drugim. Czym zatem zainteresować czytelnika może tom
pierwszy zapisków?
Wydawać
by się mogło, że niczym – pełno w nim afirmacji
rzeczywistością, charakterystycznej dla podlotka, dużo jest o
sprawach frapujących samą autorkę (ocenach, zauroczeniach,
sporcie), trochę mniej o domu rodzinnym.
Nie ma tu niemal informacji o świecie zewnętrznym,
wychodzącym poza Saską Kępę; są
jakieś przebłyski Warszawy
powojennej, nie są one jednak nazbyt istotne dla trzynastolatki
(głównie z takiej postaci przedłożone są te zapiski).
Podkreślana jest raz po raz
autonomiczność tej prawobrzeżnej dzielnicy.
Ciekawa
jest obserwacja rozwoju form aktywności przeznaczonych dla osób
młodych, pojawianie się coraz to nowych organizacji mających
kształtować phisis
ludowego narodu i młódzi
jego. Młoda Agnieszka, jako
miłośniczka sportów maści wszelakiej, z chęcią angażuje się w
ich działanie.
Wartymi
obserwacji są ingerencje cenzorskie autorki –
nanosi ona na tekst późniejsze uwagi, przez co dowodzi poważnego
traktowania zadania diarystycznego, lecz
dodaje nowy głos, który już może świadczyć o jakiejś
auto-kreacji; niekoniecznie
mająca na względzie późniejszą publikację zapisków, ale już
wskazująca na dystansowanie się do siebie samej i tworzenie
wewnętrznej, uładzonej narracji.
Mimo
tej cenzury przez zapisy
przebija się niespodzianie
dojrzałość, samokrytycyzm i czujna obserwacja świata. Autorka
pisze bardzo przejrzyście, co można interpretować dwojako: albo
jako przejaw geniuszu literackiego, albo jako efekt wieloletniej
pracy rodziców – wszak pochodziła ona z domu na wskroś
inteligenckiego., a książka
nie była czymś nieznanym Agnieszce. Wspomina wszak, że to język
polski jest dla niej najważniejszy.
Zdaje
się, że właśnie ta jakość
zapisków młodej osoby sprawia, że lektura kolejnych opisów
radości z osiągnięcia jakiegoś wyniku na pływalni czy też
w związku z bliskością sympatii
nie jest torturą. A to, nawet dojrzałym
i utalentowanym diarystym,
nie zawsze się udaje.
Po
lekturze pierwszego tomu Dzienników Agnieszki
Osieckiej muszę z przykrością przyznać rację większości
recenzentów – najciekawsze dopiero się zacznie. W drugim tomie.
Rozbicie tej publikacji ma wiele sensu – ponad tysiąca stron wielu
czytelników by nie zniosło. Jednak omawiana tu publikacja jest
godna uwagi, chociażby dla
poszukiwaczy wątków autobiograficznych w tekstach Osieckiej. Dużo
informacji dla siebie mogą znaleźć miłośnicy Saskiej Kempy –
Dzienniki są nią
przesiąknięte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz