Od momentu wydania
Melancholii Marek Bieńczyk
stał się prowodyrem polskich melancholików rozpamiętujących
stratę. Jak się jednak okazuje – mówienie o spadaniu w odmęty
ducha jest objęte milczeniem; dopiero odbicie się od dna i
spotkanie z łaską dać może jakikolwiek pozytywny skutek –
pozwala na opisanie doświadczenia, do którego autor się
dystansuje. Tu William Styron, jeden z najważniejszych eseistów
dwudziestego wieku, opowiada o swoim doświadczeniu depresji.
Osobistym.
We wstępie autor zaznacza że jest to tekst oparty o ten, który
wygłosił kiedyś na konferencji skupiającej psychologów. Oparty,
gdyż wiele wątków poruszonych w niej raczej nie jest do opisania
na forum publicznym – osobiste rozważania, rysowanie głównych
zagadnień problemu depresji – zarówno kulturowego jak i
psychologicznego. Widoczne w książce jest zdroworozsądkowe
podejście od problemu – Styron nie dramatyzuje swoich przeżyć,
skupia się na zimnym, niemal sokratejski opis zmagań. Opiera się
wielokrotnie o ważne i szanowane publikacje dotyczące stanu
psychicznego w jakim się znalazł. Tworzy przez to bardzo ciekawy
obraz tej choroby – łączy w niej spojrzenie laika-humanisty,
który obcując i obserwując stan swojego zdrowia widzi jej poprzez
pryzmat literatury i kultury, ale i fakty naukowe – wielokrotnie
odwołuje się do prac naukowych skupiających się na tym problemie.
Styron przedstawia swoją chorobę jako stan ciągłego zamętu,
opisuje kolejne etapy dostrzegania samego siebie jako osoby
dotkniętej czarną żółcią. Czyni to bardzo plastycznie –
kolejne drobne fakty z jego życia, małe nieporozumienia zaczynają
zmieniać swoją rangę; chęć bycia samemu i ograniczenia ilości
bodźców powoduje ciągłe odcinanie się od relacji ze znajomymi.
Również dostrzega dosyć kontrowersyjny problem – zamknięcia
lekarzy na nowości i na popełniane przez nich rażące błędy w
sztuce (autor leczony przez wiele miesięcy przez psychiatrę,
którego personaliów podać nie chce, nie odczuwał żadnej poprawy,
w jego samopoczucie pikowało w dół niczym zestrzelony samolot;
zmiana specjalisty dosyć szybko przyniosła zmianę leków i poprawę
samopoczucia).
Wspomniane
konteksty kulturowe okazują się być dla Styrona narzędziem
rozszerzającym opis – przypomnienie postaci pani Bovary i jej stan
umysłu opisany przez Flauberta pomagają w opisie tego, co trudne do
zwerbalizowania. Sięgając po kategorie literackie trudno się obyć
bez słów Bieńczyka ze wstępu do ostatniej edycji Melancholii,
na które to powołałem się we wstępie; Styron znajduje się w
bardzo podobnej sytuacji. Dostąpił łaski, idzie ku górze, ma
dystans do wydarzeń minionych i spogląda na doświadczenie w inny
sposób. Daje to ciekawe wrażenie, gdyż maestria językowa
amerykańskiego pisarza nie podlega pod krytykę – nie ma nadmiaru
słów, wszystko trafia w samo sedno.
Przedmiot
tej książki jest dosyć drażliwy – w literaturze polskiej
najczęściej pojawiają się sugestywne obrazy przeżywania traumy
wynikłej z depresji, brakuje im często poparcia w metodologii. Tu –
mamy bardzo zdroworozsądkowe opisywanie kolejny stanów tej choroby.
Esej staje się przez
to ciekawostką literacką – miesza się w nim metodologia z
literaturą i subiektywizmem pisarza. Z drugiej strony jest to
ewenement – zazwyczaj o swoich doświadczeniach z tą chorobą
piszą kobiety – męski punkt widzenia znacząco poszerza obraz
dolegliwości, która nie ma względu na choroby.
Esej o depresji
jest godną uwagi pozycją. Nie jest to książka długa – jak sam
tytuł wskazuje jest to pojedynczy esej podzielony na kilka
podrozdziałów. Mimo faktu, iż jest to lektura na kilka godzin
(góra dwie) dojrzałość spojrzenia na problem pozwala
przeciętnemu, niezaznajomionemu z problemem czytelnikowi, rozszerzyć
swoją wiedzę na temat tej coraz powszechniejszej dolegliwości.
Recenzja kusi, temat niewątpliwie jest fascynujący, pytanie tylko, czy to dobra lektura na listopadowe popołudnia, które i tak nie nastrajają optymistycznie?
OdpowiedzUsuńJak najbardziej pasująca. Mimo tematyki jest to książka wymagająca intelektualnie i mocno osadzona w tematyce depresji klinicznej, więc nie ma w niej "dołujących wkrętów" o tym, jaki to świat niedobry i zły, ale pojawia się bardzo konkretna relacja osoby, która przeszła przez tę chorobę.
OdpowiedzUsuń