poniedziałek, 23 lutego 2015

Magdalena Parys – Tunel



Wiele historii o przeszłości jest skażonych pragnieniem stworzenia doskonałego ładu, w którym istotną postacią jest opowiadający. Magdalena Parys snuje opowieść o budowie tunelu pod Murem Berlińskim, który miałby posłużyć jako przejście i droga ucieczki dla brata jednego z bohaterów. Jednak poza tą historią „osobistą” tworzy sugestywny obraz niemieckiej opozycji antykomunistycznej.

Głównym elementem zawiązujący całą opowieść jest postać Magdaleny – Polki, która dzięki uporowi i pracowitości dociera do Berlina Wschodniego, gdzie pracuje nad doktoratem. Poznaje tam człowieka, któremu zaczyna pomagać – na jego prośbę przechodzi wielokrotnie przez granicę między obiema częściami miasta. Nie poznaje jednak prawdziwego powodu, dla którego spotyka się po drugiej stronie granicy ze wskazanym mężczyzną. Nic mu nie przekazuje, lecz po spotkaniu się z nim wraca do siebie, jakby nic się nie stało. Jest to jedna z „drobnych tajemnic”, które przykuwają uwagę czytelników aż do końca. Co ważne – wyjaśniają się one w bardzo dobrze dobranych momentach.

Autorka dosyć szybko porzuca swoją bohaterkę na rzecz przedstawienia ciekawej panoramy opozycji w NRD. Przeciwnicy systemu pochodzą z różnych grup społecznych, dzięki czemu opowieść ukazuje dosadnie dramat rozdzielenia rodzin przez mur. W książce uchwycony jest niesamowity klimat i wszechobecne poczucie lęku, które udało się odtworzyć twórcom znakomitego filmu Życie na podsłuchu. Parys pokazuje również Mur jako traumatyzujące miejsce pamięci, wraz z całym jego obciążeniem – grozą zbliżenia się do niego oraz funkcjonowaniem w jego „pełnym ucisku” cieniu.

Proza przedstawia też przenikanie się różnorakich pobudek, wpływów i namiętności, które tworzą żywy obraz sprzeciwiających się władzy w Berlinie Wschodnim. Z drugiej strony – autorce udaje się odwzorować zderzenie ideałów i reguł rządzących się wolnym rynkiem medialnym. Akcja kopania tunelu jest dofinansowana przez jedną z zachodnich stacji telewizyjnych, która żądała wyłączności na materiał z… przejścia nim. Jest to coś, co przedstawił chociażby Igor Janke w Twierdzy, jednak Parys idzie o krok dalej i przedstawia jeszcze dosadniej problemy opozycji w świecie permanentnej inwigilacji. Pokazuje traktowanie przeciwników systemu jako środka do osiągnięcia swoich, niekoniecznie zgodnych z ich ideałami, celów. Autorce udaje się to opisać w sposób żywy dzięki znakomitemu rysowi fabularnemu postaci – nie są one dla czytelnika anonimowe ani nie pełnią funkcji dekoracji. Jest to jedna ze składowych książki która czyni ją o wiele ciekawszą, niż można by się było tego spodziewać.


Tunel jest powieścią nietuzinkową – prozatorską fantazją na temat wolności. Bardzo dobrze napisaną i stopniowo odkrywającą kolejne „zacienione” obszary. Parys prowadzi czytelnika przez wydarzenia, potrafi go zainteresować, ale i wprawnie odroczyć rozwiązania fabularne. Doprawdy – warto „dać się wpuścić” w ten literacki tunel. 






 

piątek, 20 lutego 2015

Monika Rakusa – Cień

Pisanie o stracie jest ciekawe – jednak dopiero, gdy można mówić o zetknięciu się z łaską, która pozwala znaleźć punkt odniesienia pozwalający na ocenę sytuacji. Opowieści o śladach przeszłości przedstawia Monika Rakusa w zbiorze opowiadań Cień.

Autorka przedstawia pięć historii utrzymanych w różnych formach narracji, jednak skupionych na wyłapywaniu śladów przeszłości. Bohaterka otwierającego zbiór tekstu odkrywa ślady swojej matki po niespodzianej śmierci ojca – poznaje jej równoległe życie i pragnie ocalić od zapomnienia jak najwięcej elementów z nim związanych. Dzięki tej wiedzy zaczyna lepiej rozumieć kobietę, która ją wychowała, ale też dostrzega wszystkie niepojęte dla niej niuanse relacji rodziców. Można by powiedzieć, że goni cienie.

Właśnie ten pościg dominuje w zbiorze Rakusy: jego celem jest odzyskanie własnej podmiotowości, co najlepiej widać w opowiadaniu zatytułowanym Litość. Każde z poszukiwań śladów nieznanej przeszłości, prezentowanych w zbiorze, ujmuje inne aspekty tworzenia własnego ja, jednak wspólnym elementem tych podróży w przeszłość jest potrzeba wskazania źródła swojej historii. Rakusa zanurza swoich bohaterów w opowieść, jednak elementem, który nadaje im jeszcze bardziej ludzki rys jest trauma. Jest to zabieg ciekawy, przy czym należy pamiętać, że nieco zbyt eksploatowany w polskiej prozie.

Nota Piotra Bratkowskiego, którą można znaleźć na czwartej stronie okładki, zdaje się oddawać charakter kolejnych opowieści, jednak szlachetna wczorajszość tego zbioru jest też jego wadą. Mimo odwoływania się do wartości minionych, czyli poważnego traktowania czytelników, zbiór ten nie powala. Jest wciąż ciekawą kompilacją koncepcji formatowania się podmiotowości, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że już gdzieś to było. Nie wydaje mi się, byłoby to zwykłe czytelnicze narzekanie. Należy przy tym pamiętać, że autorka dowodzi, że umie ciekawie dozować emocje. Jej bohaterowie są ciekawi, a ich sylwetki – interesująco zbudowane. Również akcenty rozłożone za pomocą tytułów poszczególnych opowiadań nie są bez znaczenia – Ślad, Nieśmiertelność, Litość, Śmiertelność i wreszcie Cień – pokazują kolejne fazy rozpadu w poszukiwaniach siebie. Nie da się ukryć – jest to ciekawy zabieg.


Mimo ogólnego wrażenia braku innowacji, zbiór Cienie autorstwa Moniki Rakusy jest naprawdę ciekawy. Autorka operuje sprawnie koncepcjami podmiotowości i tworzy ciekawych bohaterów. Również struktura jest ciekawa i oddaje sens kolejnych opowieści. I mimo, że ta proza nie jest niczym odkrywczym, to jest ona wciąż godną uwagi pozycją.  

czwartek, 5 lutego 2015

Wojciech Szyda – Sicco


Męczeńska śmierć Wojciecha, biskupa czeskiego, stanowiła jedną z podwalin księstwa Bolesława Chrobrego. Relikwie niemal natychmiast ogłoszonego świętym stały się cennym artefaktem, który ugruntował pozycję biskupstwa gnieźnieńskiego w świecie katolickim.  Jako symbol wiary, święty Wojciech stał się też postacią, która budziła sprzeciw, czego dowodem były chociaż kontrowersje związane z obchodami tysiąclecia jego śmierci. Również osobliwe napięcie między dwoma patronami Polski – wspomnianym i świętym Stanisławem stać się mogło przyczyną sporów, których pokłosiem jest chociażby chęć dowiedzenia, który ze staropolskich dialektów jest tym, z którego wyklarował się współczesny język polski. Na tych „napiętych” relacjach bazuje Wojciech Szyda w swojej nowej książce Sicco.

Poznajemy zatem młodego człowieka, który ma na sumieniu bliżej niewyjaśnioną winę. Wyznacza sobie kolejne pokuty, piętnuje się samodzielnie za nieopisany niemal do końca książki akt świętokradztwa. Podejmuje się wreszcie zimowej opieki nad pensjonatem „Nadia”, położonym nieopodal miejsca, w którym zginął z rąk legendarnego Prusa święty Wojciech. Morderca nosił imię Sicco. Podobny przydomek przyjmuje główny bohater tej prozy. 

Związek między postacią głównego bohatera powieści Szydy i mordercą świętego Wojciecha wyjaśnia się stopniowo i jest główną osią opowieści. Mimo, że akcja rozgrywa się na przestrzeni lat, to skupia się na wydarzeniach mniej lub bardziej współczesnych. To w nich koncentruje się przeszłość, wskazują też kierunek rozwoju akcji. W tej opowieści przewija się wiele wątków i nawiązań do innych tekstów. 

Wszechobecny nastrój grozy przywodzi na myśl twórczość Edgara Alana Poego, a umieszczenie akcji w odosobnionym hotelu zimą kojarzy się ze znakomitym Lśnieniem Kinga lub którąś z jego ekranizacji. Również z niej Szyda zdaje się czerpać wiele inspiracji, jednak uderza w bardziej oniryczne tony. Pełno tu korowodów zjaw i lęku przed nieznanym. Pojawia się też tajemnicza nieznajoma, której obecność umiejscawia Sicco na granicy między szaleństwem a rzeczywistością. Buduje ciekawą atmosferę niepokoju i miesza w nią historię – czy to miejsca, czy to swoją – dzięki czemu udaje mu się spleść wiele nici w jedną, naprawdę intrygującą opowieść. Niestety – wiele wątków zdaje się być niedostatecznie wyzyskanych, jednak stanowić mogą one dobry punkt wyjścia do rozszerzenia tej powieści w przyszłości. Wtedy czytelnicy mogliby mieć do czynienia z książką wybitną. 

W formie pierwszego wydania Sicco jest naprawdę dobrą prozą fantastyczną – opowieść wciąga i intryguje, a niewątpliwa sprawność narracyjna Szydy spina wiele paradoksalnych wątków w jedną, niezwykle spójną całość. Jest to książka inna niż wcześniejsza Fausteria, jednak wciąż – bardzo dobra.

poniedziałek, 2 lutego 2015

Paul Bowles – Ponad światem



 Doświadczenia graniczne i lęk przed nieznanym pasjonowały czytelników od lat – przyciągały ich do lektury oraz, nierzadko, powodowały, że niektóre z książek były czytane „pod stołem”. Atmosfera grozy miała nawet swoją ciekawą realizację, powieść gotycką, oraz mistrza – Edgara Alana Poego. Wpisanie w te fabuły relacji władzy jest ich znakomitym rozwinięciem. W tę stronę poszedł Paul Bowles w swojej, jak to sam określił, „najlepszej prozie” – Ponad światem

W powieści poznajemy parę małżeńską, która, nie bez podstaw, uważa się za obieżyświatów. Pragną nowych doznań, jednak w rzeczywistości boją się tego, co niezrozumiałe. Podczas jednej z wypraw spotykają Grovera – człowieka, o którym trudno im powiedzieć cokolwiek – przyjmują jego zaproszenie do jego domu; podróż tą traktują jak kolejną przygodę, jednak nie spodziewają się, że oni zostaną wplątani w relacje zależności i staną się uzależnieni od swego nowego „przyjaciela”. Wszystko to ma miejsce w onirycznej dżungli południowoamerykańskiej, a doznania z nią związane podsycać będą środki psychoaktywne podawane przez Grovera. 

Ponad światem posiada niesamowity klimat. Autorowi udaje się oddać odczucie zamknięcia i intensyfikacji doznań – w niezwykły sposób fetyszyzuje on opisy urządzeń grających, umiłowanych przez gospodarza pary małżeńskiej. Zanurza ich w dźwiękach z całego świata i podsyca ciekawość coraz to nowych doznań. Jego celem nie jest jednak uzależnienie swoich gości od środków odurzających lecz od siebie – Grover pragnie panować nad swoimi ofiarami i stać się dla nich kimś na kształt bóstwa. Książka ta zawiera też wiele wątków autobiograficznych wiążących jej elementy z życiem autora, jak chociażby fakt fascynacji Bowlesa twórczością muzyczną całego świata. 

Warto też pamiętać, że lata 60. były okresem poszukiwania doznań granicznych w obliczu wypalenia realnością. Zjawiska podobne do tych opisanych w Ponad światem można znaleźć chociażby w twórczości De Lillo (Americana) czy Irvinga (wprawdzie nie „z epoki”, ale nawiązująca do tej tradycji W jednej osobie). Proza ta jest przepełniona atmosferą grozy i beznadzieją – bohaterowie są zawieszeni w strasznym świecie, z którego bardzo trudno uciec, a fundamentalna dla całej opowieści relacja władzy dosyć szybko przeradza się w uzależnienie. Bohaterowie są osamotnieni i nie mogą liczyć, jak w powieści gotyckiej, na przybycie oswobodziciela – kimkolwiek by on był. Zanurzenie dramatu postaci uzależnionych jest wyraźnym odwołaniem do egzystencjalnego poczucia osamotnienia – bohaterowie Ponad światem są zdani wyłącznie na siebie, nie ma tu miejsca na władze potężniejsze niż… Grover.

Mroczna proza Paula Bowlesa jest nie tylko tekstem, który ma przerażać i wzbudzać niepokój. Autor łączy w Ponad światem wątki związane z literaturą grozy i władzą, a przy tym utrzymuje całość opowieści o małżeństwie w niesamowitej atmosferze niepewności mieszającej się z poczuciem stopniowego ubezwłasnowolnienia. Po tę książkę z pewnością warto sięgnąć – mimo, że nie straszy jak jeszcze mogłaby straszyć pół wieku temu, jednak jest to wciąż znakomita proza.