niedziela, 5 stycznia 2014

Dawid Grossman - Tam, gdzie kończy się kraj

Film Andrzeja Wajdy Katyń poruszył nieznany temat przeżywania oczekiwania na powrót bliskiej osoby z wojny. Deheroizacja i przesunięcie środka ciężkości z opowieści męskiej na kobiecą, pozwoliło na wskazanie zacienionych do tej pory elementów – tęsknoty, strachu i nadziei tych którzy czekają (lub dokładniej – tych, które czekają). Taką niepewność rozsiewa w swojej książce Tam, gdzie kończy się kraj Dawid Grossman.
Zaczyna się jak u Becketta – kilka osób zamkniętych w szpitalu, które nie mogły być ewakuowane i czekają na bliżej nieokreślony moment wyzwolenia. Ich cierpliwość kiedyś ma zostać nagrodzona, jednak jest to perspektywa równie daleka jak przybycie Godota. Bohaterowie tego ciemnego preludium, wszak wybrzmiewa ono nocą, gdyż tylko wtedy mogą migrować między salami, kierują swoje myśli ku wyzwoleniu, które nie nadchodzi.
To oczekiwanie nie kończy się wraz z dalszym rozwojem akcji – bohaterka oczekująca na koniec walk martwi się o swojego syna. Nadzieja na powrót, brak informacji i ciągła niepewność zmuszają do życia w ciągłym zawieszeniu; brakuje tu pełni i sensu, dlatego kobieta ucieka, udaje się w podróż, przeżywa szczególny exodus, który nie daje wyzwolenia.
Uchwycenie tego stanu spadania w otchłań rozpaczy nie jest łatwe; Grossman relacjonuje go poprzez relację zachowań bohaterów, gdyż w słowach jego postacie niemal nie pozostawiają śladu strachu. Balansując na granicy niedopowiedzenia wzbudza u czytelnika empatię, zmusza do hipotetycznego postawienia się w roli matki oczekującej syna. Wszak sam autor był postawiony w tej sytuacji, jednak nie dane mu było doczekać dobrych wieści. Niemniej – nie znając kontekstu biograficznego trudno oprzeć się wrażeniu, że głębia i świadomość tego doświadczenia jest niemal przytłaczająca, a autor musiał przeżyć jakąś druzgoczącą stratę. W tle pobrzmiewa jednak doznanie łaski wyrywającej z odrętwienia; przepracowanie straty i odbicie się od dna rozpaczy (melancholii?) jest tu punktem wyjściowym do opowieści o traumie. Nie bez znaczenia jest tu umieszczenie w centrum wydarzeń kobiety – na tę zależność zwraca uwagę Roland Barthes, pisząc we Fragmentach dyskursu miłosnego, że w tęsknocie jest coś kobiecego; ta stereotypowa formacja lepiej oddaje kulturowe obciążenie kobiety czekającej na powrót mężczyzny: męża, kochanka, syna, ojca, jednak bez wzniosłości Penelopy.
Tam, gdzie kończy się kraj jest prozą jednoznacznie antywojenną – pokazuje coś, co można nazwać lękiem immanentnym, który pojawia się chociażby w piśmiennictwie Antoniego Kępińskiego; obawę przed ziemską śmiercią, utratą i niepewność przy konieczności zachowania normalności. Grossman oddaje z przejmującą dokładnością obawę, która wiąże się z troską o bliskich. Lęku tego autor nie usiłuje kiełznać rozumowo, lecz pokazuje jego irracjonalną stronę, podsycaną przez brak informacji lub niepewne plotki. Pokazuje widmo opisywane przez Amosa Oza, jednak nie sili się na jego uładzenie – Grossman jest bezlitośnie szczery. Do bólu, bez granic kraju, a nawet dalej.

2 komentarze:

  1. Książka nie dla mnie. Nie moje klimaty. Recenzja napisana bardzo fajnie. Szybko i lekko się ją czyta. Przyciąga uwagę. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie na recenzję
    http://przeczytane-slowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Szybko się czyta ? 700 stron? Przyciąga uwagę, mało powiedziane. Ja żyłam z jej bohaterami, wędrowałam przez kolejne strony , poznając sekrety 3 przyjaciół i współczesny Izrael. Polecam.

    OdpowiedzUsuń