Napisałem
już na Facebooku trochę pochlebnych słów pod adresem tej książki i większość
utrzymuję. Jak oni pracują to zbiór
zgrabnych wywiadów z polskimi twórcami. Jest sympatycznie i przyjacielsko.
Czasem osobiście, czasem przez Skype’a. Najczęściej na „Ty”, czasem „pan/pani”.
Bywa że zamiast rozmowy jest wypowiedź bohatera. Generalnie – dobrze się to
czyta.
W
sumie tylko tyle i aż tyle, bo rozmowy mają przyjemną i łatwą do
przełknięcia formę. Może nie zmieszczą się jako wpis na fejsiku, ale jako
notatka albo wpis na blogu… powinno być OK. I to ich wielki urok. Nie ma
w nich przynudzania, mędrkowania, puszenia się. Jest konkret, który czasem
umyka w typowych wywiadach prasowych.
Do
tego te rozmowy nie są o czymś konkretnym. Są o ogółach pracy twórczej,
o kontekstach pisania, malowania, rysowania, (szeroko pojętej) kreacji. A
teraz popatrz na wywiady z twórcami, które najczęściej znajdujesz w prasie
– są PRZY OKAZJI książki, płyty, wernisażu. Mnie osobiście wkurza taka „konkretność”
mówienia o sztuce. I nie ukrywam, że jarają mnie detale, które
wyciąga autorka tej książki: miejsce pracy, rytm, codzienność. Jednym słowem –
kontekst. Do tego podobają mi się małe relacje, jakie tworzy Agata Napiórska
ze swoimi rozmówcami. Czuć miłą atmosferę tych rozmów na papierze – po autoryzacji,
korekcie i tak dalej. Więc chyba wyszło nieźle.
Jeśli
się zastanawiasz, po kiego grzyba rozmawiać z twórcami, których już
odpytano milion razy, to… chyba teraz rozumiesz, dlaczego. Autorka pyta o detale
warsztatu, co jest super, bo to one często decydują o kształcie książek. Do
tego niemal każdy z rozmówców powtarza: praca, praca, praca. Wszyscy
pokazują, że bez pracy lub przynajmniej próby zapanowania nad chaosem się po
prostu nie da. I cieszę się, że te rozmowy jasno pokazują, że „ideał poety
romantycznego”, natchnionego przez muzy, to bujda (ciekawostka – Adam M., znany
autor Pana Tadeusza, potrafił
siedzieć nad doborem słowa godzinami).
Teraz
jest moment w recenzji, w której szanujący się (i oczytany) recenzent
napisze, że „hm… no… hurr, durrr… zabrakło XYZ”. Bo zabrakło. Mi tam kilku osób
brakuje, ale i tak odpytanych jest masa, więc chowam swoje marudzenie
w kieszeń. Wkurza za to pojawiające się niemal w każdym wywiadzie
pytanie o wygranie w totka, które… po chwili namysłu ma sporo sensu.
W końcu pokazuje, czy rozmówcy Napiórskiej to rzemieślnicy czy twórcy. Ale
to taki detal pod rozwagę.
Trochę
tylko boleję nad dwiema rzeczami. Jeden: wybór złapanych twórców był
uzależniony między innymi od poglądów (a raczej ich zgodności z poglądami
redaktorki) i dostępności. Trochę tego nie kupuję, bo wydawało mi się
zawsze, że tworzenie – w warstwie warsztatu, bo o to zaplecze w tych
rozmowach chodzi – da się oddzielić od „poglądów”. Dwa: każdy z tekstów
jest poprzedzony „wstępniakiem” Agaty Napiórskiej i czasem… widać pewne
nastawienie do rozmówców. Detal, ale znowu, jakoś widać jakieś nastawienie
(tak, wiem, czepiam się; tak mam).
Moim
zdaniem warto. Jak oni pracują to
sympatyczne i w gruncie rzeczy inspirujące wywiady z naprawdę
ciekawymi ludźmi. Jest konkretnie, jest ciekawie, nie ma nudy. Widać od
początku, że pomysł na tę książkę Agata Napiórska wyciągnęła od Masona
Curreya, do którego nawiązuje w posłowiu, ale skoro to dobra inspiracja,
a taka książka by się przydała, to nie mam pytań. Więc jeśli szukasz jakiegoś
dodatku do tego, co wiesz o swoim ulubionym twórcy, to… może warto się
zainteresować? I poczytać też o innych?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz