Niedawno spotkałem się z pojęciem
„nowej fali kryminału”. Pod tym hasłem kryje się sporo wątków, jednak łączy je
kwestia odchodzenia od klasycznych klisz fabularnych i typowych postaci. Nie da
się zaprzeczyć, że celem bohaterów w owych książkach nie jest ukaranie sprawcy
lub doprowadzenie go przed oblicze Temidy, a dojście do prawdy. Jakkolwiek
rozumianej. W Byłam Elieen chodzi o
dostrzeżenie drugiego dna w historiach nastolatków osadzonych w zakładzie
poprawczym; w Dziewczynie z pociągu
ważniejsze jest starcie się z bohaterki z demonami przeszłości i uwolnienie z
poczucia winy – właśnie przez poznanie owej prawdy. Nie inaczej jest w Nocnym filmie Marishy Pessl. Scott
McGrath, główny protagonista, chce poznać tajemnicę spowijającą śmierć córki
legendarnego reżysera. Reżysera, z którego prawnikami sam nie tak dawno miał „na
pieńku”.
Sam McGarth jest „upadłym”
dziennikarzem, który kilka lat wcześniej wpadł na trop niejasności związanych z
życiem prywatnym legendarnego reżysera Stanislasa Cordovy. I – choć wcześniej zasłynął
ogromną determinacją w dociekaniu prawdy, co przyniosło mu nie tylko uznanie,
ale i pieniądze – tym razem udało mu się uzyskać jedynie wyrok skazujący w
procesie o zniesławienie oraz wilczy bilet w niemal każdej liczącej się redakcji.
Bohatera poznajemy podczas przebieżki po parku; dostrzega on w pewnym momencie
widmo młodej kobiety w czerwonym płaszczu, jednak nie udaje mu się nic więcej o
niej dowiedzieć. Gdy krótko po tym dowiaduje się, że była to córka wspomnianego
reżysera – zaczyna go to nurtować. Zwłaszcza, że dziewczyna popełniła
samobójstwo. Sam zaczyna żywić nadzieję, że tego odkryje to, co przeoczył przed
laty i w końcu oczyści swoje imię. Pomagają mu w tym nieco przypadkowo poznani
ludzie, którzy okazują się wiedzieć o wiele więcej, niż chcą powiedzieć.
Nocny
film
jest opowieścią ciekawą z kilku względów. Nie jest przede wszystkim typowym
thrillerem, ponieważ o wiele większy nacisk położony jest na wątki związane z
charakterami bohaterów, ich pobudkami i przeszłością. Ponadto czerpie pełnymi
garściami z estetyki opowieści przygodowych i kina grozy – gołym okiem widać tu
wykorzystanie wszystkich wzorców postaci opisanych przez Władymira Proppa, a
nawet mimo umiejscowienia akcji w ciągu dnia czytelnik może mieć wrażenie, że
jest ona mroczna i z każdą stroną traci światło jeszcze bardziej. Pessl
stworzyła wewnątrz tej książki niemal całościową mitologię związaną z żyjącym
tylko na kartach książki Cordovą – autorem frapujących i trudnych filmów grozy,
w których chodzi głównie o realizowane różnoraki katharsis. Są tu internetowe kółka psychofanów, są osoby nim
zaintrygowane jak i całkowicie go odrzucające. Takie podejście sytuuje właśnie
tego bohatera w centrum, a sam „rozkład” postaci żywo przypomina ład kosmiczny,
w którym wokół centralnej gwiazdy krążą trzymane siłą jej grawitacji planety.
Ciekawostką pozostaje też interaktywność książki w wersji elektronicznej –
„materiały prasowe” w niej zawarte odsyłają do miejsc w internecie, w których
odbiorca może jeszcze mocniej zagłębić się w opowieść. I nie ma w tym
idealistycznej naiwności charakteryzującej eksperymentalne projekty
hipertekstualne czym książka mocno punktuje.
Fabularnie książka nie jest
skomplikowana, jednak ilość wątków pobocznych, które spinają się z czasem w
jedno, może nieco utrudnić wychwycenie wszystkich kluczowych elementów. Jednak
są one cały czas obecne i dopiero pod koniec zaczynają składać się w spójną
całość. Nawet najdziwniejsze tropy, na które trafia grupa poszukujących prawdy
o Cordovie bohaterów popychają opowieść do przodu. Niektóre okazują się
prowadzić donikąd, niektóre z nich pozornie wywodzą ich na manowce, jednak
pojawiają się wtedy nowe – kluczowe – elementy, nadające dochodzeniu tempa.
Jednak niemal każdy z tych tropów jest związany z rozwojem lub historią
bohaterów: odkrywa ich przed resztą „zespołu” lub przed nimi samymi.
Tu należy wspomnieć o dobrych
rysach postaci. Są one wprawdzie dosyć przewidywalne (nie na darmo wspomniałem
o Proppie), jednak Pessl pomysłowo wykorzystuje ich potencjał do budowania
atmosfery niepewności i – poniekąd – grozy. O ile zestawienie dojrzałego
mężczyzny po przejściach, nastolatki poszukującej przygody z tajemniczym
młodzieńcem nie jest niczym nowym, o tyle dobrze przemyślane dozowanie faktów
sprawia, że książka nie razi sztampowością. A mogłaby i to bardzo mocno.
Kluczowym elementem jest tu „programowe” w filmach książkowego reżysera katharsis, które świetnie wpisuje się we
wspomniana na początku „programowość” „nowej fali kryminału”. Bohaterowie
zderzają się ze swoimi słabościami, a za tym wszystkim stoi w dużej mierze sam
reżyser. Tu warto wspomnieć o kolejnym zabiegu związanym ze strukturą Nocnego filmu – sprawia on wrażenie
(dosłownie i w przenośni) reżyserowanego przez Cordovę. Bohaterowie przekonują
się o tym dopiero pod koniec, jednak czytelnik nie powinien mieć kłopotu z
wychwyceniem tego zabiegu.
Mimo spójności książka sprawia
wrażenie „falującej” fabularnie – jest w niej wiele przestojów, w których
wyraźniej eksponowane są charaktery i historie bohaterów. W dynamiczniejszych
ustępach widać wyraźniej to, jak każdy z nich podchodzi do wyzwań, a momenty
między kolejnymi zwrotami wypełniają szczegóły, które spinają wiedzę postaci w
całość i popychają akcję dalej. Osoby poszukujące wciąż „dokręcanej śruby”
akcji mogą czuć się chwilami zawiedzione, jednak rozwój opowieści powinien
zaspokoić te pragnienie. Owo „falowanie” pozwala autorce operować na niemal
całym obszarze książki: eksponować detale związane z życiem bohaterów,
wyraźniej kreślić ich sylwetki i wprowadzać czytelników w hipnotyzujący świat
Cordovy. Również niemal holistycznie ujęta twórczość tego fikcyjnego reżysera
pokazuje dobre przepracowanie tej powieści. Na marginesie – jego europejski
rodowód również pokazuje w ciekawy sposób fascynację Amerykanów surowością i
nietypową dla ich kultury grozą. Ale to tylko szczegół pokazujący świadomość
autorską.
Nocny
film
jest pozycją godną uwagi. Co do tego nie można mieć wątpliwości. Ta opowieść
wciąga, intryguje i przynosi sporo radości. Jej dynamika pozwala autorce na sporą
swobodę w obrębie opowieści, czemu przysłużyło się dobre polskie tłumaczenie.
Widać w tym wszystkim ogromną świadomość literacką i kulturową autorki, która
znając prawidła, którymi rządzi się proza, gra z nimi błyskotliwie i wychodzi
nierzadko poza utarte szlaki. Reasumując: warto. Zwłaszcza, że w obszarze
powieści popularnych trudno o innowacje, które trzymają się kupy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz