Kryminały których autorzy starają się ugryźć klasyczne kalki fabularne z innej strony spotykają się najczęściej z dobrym przyjęciem czytelników. Nie inaczej jest w przypadku Dziewczyny z pociągu autorstwa Pauli Hawkins – stała się ona dosyć szybko bestsellerem, jednak najbardziej wypromowały ją słowa Stephena Kinga, który orzekł (niczym wyrocznia), że zarwał noc na lekturze tego debiutu. Tak, debiutu. O lepszą rekomendację w świecie literacko ujętej zbrodni trudno.
Rachel zmaga
się z problemem, który trudno ocenić jednoznacznie. Nie jest to do końca
alkoholizm, ale z pewnością – daleko idące kłopoty z trzeźwością. Przez picie
straciła pracę, jednak zachowuje się jakby wciąż pracowała, głównie po to, by
zachować pozory przed swoimi współlokatorami. Dojeżdża codziennie do pracy,
wraca w stare miejsca, jednak takie zawieszenie wprowadza ją w stan coraz głębszej
melancholii, w której pomocnymi okazują się jedynie trunki. Pewnego dnia,
przemierzając kolejką codzienną trasę, bohaterka zauważa kłótnię na mijanych
przedmieściach. Budzi to jej niepokój – wszak zna tę okolicę. Zaczyna ona
łączyć fakty gdy w mediach pojawiają się informacje o zaginięciu młodej kobiety,
niepokojąco podobnej do tej, którą widziała kilka dni wcześniej.
Hawkins
zabiera czytelników do kraju powrotów, głównie bolesnych, w których nie brakuje
zmagań głównej bohaterki z samą sobą. Nie brakuje tej książce też dramaturgii,
uwikłania w relacje między przedmiejskimi sąsiadami i zmagań o mężczyznę życia.
Ta ciekawa perspektywa pozwala autorce na sprawne wyjście ze zwyczajowych kalk
fabularnych, przedstawiających porzuconą jako osobę zdeterminowaną do
odzyskania ukochanego. Sporo w książce dialogów między wspomnianymi kalkami
literackimi, które realizowane są w rozmowach bohaterów. Odbywają się one
sprawnie i, w gruncie rzeczy, są dobrze umieszczone w kryminale, dzięki czemu
pojawiają się naturalnie. Sam wątek „kryminalny” (wszak o kryminale mówimy)
jest pomysłowo rozwinięty, jednak zakończenie – nawiązujące formalnie do
twórczości Agaty Christie – dosyć skutecznie niszczy wspomniane zabiegi.
Zaskoczony rozwiązaniem może być tylko czytelnik nieuważny, bowiem w tekście
jest masa wcześniej zaznaczonych nawiązań i sugestii, które wskazują prostą
drogę do drzwi mordercy. Być może dałoby się inaczej, chociaż nie jestem pewien
czy lepiej. Sama akcja jest też nieco zbyt „pofalowana” – nie ma wprawdzie dłużyzn,
ale niektóre momenty (wplatanie w wiele miejsc opisów ponownych załamań
bohaterki) sprawiają wrażenie nieco irytującego refrenu (tak, przyznaję się,
czytałem je szczątkowo).
Jako dialog
z tradycją Dziewczyna z pociągu
spełnia swoją rolę dosyć dobrze, chociaż zbyt wiele w niej przewidywalności. Ma
to swoje wady (nie każdy lubi), ale i zalety (wszak to literatura popularna).
Wydaje mi się, że sporo dobrego i złego zrobił „znak jakości” Stephena Kinga –
po takiej książce spodziewałem się nieco więcej i choć nie zawiodła ona, to z
pewnością nie powaliła mnie na kolana. Niemniej – to wciąż dobra i świadomie
napisana rzecz (co nie zdarza się często na niwie kryminalnej), jednak, poza
świetnymi zabawami kalkami fabularnymi, nie wnosząca nic nowego. Jako lektura
do pociągu (jako żywo) warto polecić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz