Literatura
skandynawska kojarzyć się może z kryminałami, w których odrysowany jest idealny
ład przełamany przez zbrodnię. Uderza ona tym mocniej, im bardziej
społeczeństwo przywykło do spokoju. Ten spokój odmalowuje w swoim debiucie Finn
Alnæs, którego tytułowy Kolos jest
postacią przełamaną zbrodnią, której świadomość rodzi się z nim z czasem.
Głównego
bohatera, Brage’a Bragessona, poznajemy w celi więziennej. Spisuje w niej swoje
wspomnienia i przemyślenia związane z przeszłością i zbrodnią, za której
popełnienie odsiaduje wyrok w Holandii. Otóż kilka lat wcześniej zostaje
wplątany w bójkę z grupą niemieckich motocyklistów, w wyniku której jeden z
nich ginie z ręki Brage’a. Kategoryzacja tego czynu jest trudna, gdyż bohater
twierdzi, że bójka nie rozpoczęła się z jego inicjatywy, a śmierć jednego z
Niemców była przypadkiem; motocykliści twierdzą, że było inaczej. Prowadzi
korespondencję z biegłym psychologiem, Żydem, który przeżył Shoah, a który żywo
staje w jego obronie przed sądem. Osadzony i biegły żywo dyskutują na temat
teorii winy i kwestii przebaczenia, zanurzając się w myśli bliskie Hannie
Arendt. I to właśnie te myśli są dominujące w tej książce.
Głównym
punktem ich rozważań jest dawanie odporu złu – winnymi są ci, którzy nie
sprzeciwili się zbrodni. Jest to niezwykle ciekawy temat, zwłaszcza gdyby
spojrzeć na historię Norwegii i kolaboracji społeczeństwa z niemieckim
okupantem podczas drugiej wojny, oraz na potępianie tych, którzy sprzeciwiali
się temu stanowi rzeczy. Te rozważania zajmują pierwszą połowę książki i
pozwalają czytelnikom na lepsze zrozumienie bohatera, od najmłodszych lat zmagającego
się z przeciwnościami losu. Mimo choroby wieku dziecięcego, która powinna
skazać go na kalectwo, odnosił sukcesy w biegach narciarskich i przez długi
czas pracował na statku. Kochał Stiv, która zaginęła w górach gdy odsiadywał
wyrok. Wreszcie musiał walczyć z presją społeczeństwa po powrocie z więzienia,
kiedy to był wytykany palcami, mimo upowszechnienia informacji o
niesprawiedliwym wyroku. Wreszcie podejmuje się szalonej misji uratowania
człowieka, który przez wiele lat był dla niego persona non grata, a potrzebował insuliny po wypadku w górach.
Wspomniana
misja jest z jednej strony opus magnum
Brage’a, a z drugiej – prawdziwą pokutą za przeszłość. Walcząc ze swoimi
słabościami i burzą śnieżną dokonuje rzeczy niemożliwych. Nie da się ukryć, że
fabuła w tej książce jest drugorzędna wobec jej ładunku emocjonalnego i
moralnego. Rozważania o winie i karze wciąż pozostają aktualne, choć książka
ukazała się w 1963 roku, gdy żywo pamiętano zbrodnie wojenne, a kilka lat
wcześniej ukazała się przełomowa Kondycja
ludzka Hanny Arendt, w której filozofka zadała pytania trudniejsze, niż
można było się spodziewać. W głosie psychologa broniącego głównego bohatera
pobrzmiewa ten duch myśli przewrotnej i szokującej dla współczesnych. Liczne
pytania o winę pobrzmiewały przez wiele lat w obiegach teoretycznych, jednak w
społeczeństwach dotkniętych bezpośrednio zbrodnią jedynym wyjściem zdawało się
wyparcie i scedowanie winy na „innych” – złych kolaborantów, zbrodniczych
nazistów, a nie Norwegów i Niemców, którzy nie dali odporu złu. Ta dialektyczna
różnica jest wyraźna jest w rozważaniach o winie głównego bohatera, które
towarzyszą mu podczas wielokilometrowej wędrówki przez norweskie góry. Zbrodnia
Brage’a polegała na odebraniu życia człowiekowi i, niezależnie od pobudek lub
okoliczności, była morderstwem, nawet jeśli doszło do niego w obronie własnej. A
pokutą za to może być tylko uratowanie innego życia. I na tym skupia się bohater.
Książka
nie dość, że uderza w ważne i uniwersalne tony, to dodatkowo jest znakomicie
napisana i utrzymuje suspens. Rzadko się zdarza, żeby opis wędrówki jednej
osoby po górach przykuwał uwagę czytelnika przez kilkaset stron. Nawet liczne
wtręty i retrospekcje nie zaburzają tego rytmu, lecz podkręcają go. Takiej maestrii
fabularnej trudno spodziewać się po uznanych pisarzach, a co dopiero po
debiutantach – bowiem Kolos jest
debiutem; znakomitym, głośnym i niepozwalającym na obojętność. Powiedzenie o
tej książce, że jest to powieść inicjacyjna to, moim zdaniem, za mało –
poprzestanie przy takim twierdzeniu spłyca ją i odbiera wiele sensów, które
tworzą o wiele bardziej złożoną i istotną mozaikę. Z drugiej strony to nie
książka dla każdego – jest złożona i dosyć dygresyjna, a zarys samej fabuły
klaruje się powoli. Mimo tego warto przebrnąć przez pierwszych kilkadziesiąt
stron by dać się porwać o wiele bardziej ważkim sprawom przedstawionym w Kolosie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz