Gdyby
spojrzeć na narracje poświęcone procesom norymberskim, chociażby
zapiskom G.M. Gilberta, można dojść do dosyć wniosku, że
sprawiedliwości stało się za dość, a zbrodniarze wojenni zostali
ukarani. Jednak gdyby zastanowić się głębiej nad kwestią skali
zbrodni wojennych można stwierdzić, że nie wszyscy z nich zostali
odpowiednio ukarani. Część zginęła w trakcie działań
wojennych, niektórzy zostali ukarani w ramach sądów doraźnych,
jednak pewna – proporcjonalnie niewielka, ale liczebnie spora –
grupa zbrodniarzy wydostała się z Europy i ukryła na terenie obu
Ameryk. I o ile o uprowadzeniu z Argentyny Roberta Eichmana wie
wielu, o tyle o kulisach procesów przeciw zasymilowanym w USA
zbrodniarzom wie zdecydowanie mniejsza grupa. Sąsiedzi naziści
Erica Lichtblau są książką, która tę wiedzę uzupełnia.
Mamy
więc tu do czynienia z klasyczną literaturą faktu, której
dziennikarskich korzeni nie można pominąć, jednak ogromny
potencjał historyczny książki nie może zostać pominięty. Autor
przedstawia losy wybranych postaci historycznych, które przypominają
żywo rzymskiego boga Janusa: mają jasne, amerykańskie, aktualne
oblicze i ciemne, dawne, nazistowskie. Autor odrysowuje oba z nich;
przedstawia proces asymilacji, jaki dokonał się w ich przeszłości,
nierzadko nie bez udziału amerykańskich służb, oraz działania
mające na celu doprowadzenie ich przed oblicze Temidy, któremu
umknęli przed laty. Autor opisuje żmudny proces zbierania dowodów
i pokonywania przeciwności, z któryi musieli się zmagać „łowcy
nazistów”, często ze strony własnego rządu, a przede wszystkim
– umykającej pamięci świadków, którzy cudem przeżyli
Holocaust.
Jako
główny problem autor stawia operację Paperclip, w ramach której
amerykańskie władze przyjęły najlepszych naukowców niemieckich w
pierwszych miesiącach po wojnie. Udało im się zasymilować i
podłożyć podwaliny pod ogromny skok technologiczny, którego
efektem były amerykańskie misje w kosmos i rozwój rakiet dalekiego
zasięgu. Dało to USA przewagę w trakcie Zimnej Wojny, a z drugiej
strony – wprowadziło w tkankę społeczeństwa element otwarcie
potępiany moralnie, ale doceniany merytorycznie. Nie wszyscy
naziści, którzy zamieszkali w Stanach Zjednoczonych, byli
naukowcami – część z nich dostarczała informacji na temat
sowieckich siatek szpiegowskich w Europie, a część po prostu
chciała ukryć swą przeszłość i wtopić się w tłum. Kolejne
opowieści przeplatają się ze sobą pokazując z jednej strony
bezsilność poszukujących sprawiedliwości, a z drugiej – niechęć
zbrodniarzy i braku faktów. Wspomniane spory ze służbami,
zwłaszcza z amerykańskim wywiadem (podchodzącym do niemieckich
zbrodniarzy podobnie jak nowa władza w Polsce do Żydów – skoro
nie mogą być związani z wrogim obozem, to nadają się na
współpracowników i źródło informacji), utrudniały znalezienie
dowodów, a „delikatne naciski” z ich strony wielokrotnie groziły
zapędzeniem śledczych w kozi róg. Sprawiedliwości w opisanych
historiach stało się za dość – znalezieni zbrodniarze zostali
ukarani, jednak książkę zamyka gorzka konstatacja: ukarani
zbrodniarze są tylko kroplą w morzu nielegalnych nazistowskich
emigrantów, które zalało Amerykę po wojnie, a cierpienia milionów
ludzi nie można w żaden sposób zadośćuczynić. Również kara
wymierzana zbrodniarzom wojennym może wydawać się niewspółmierna
do popełnionych win – byli oni (tylko lub aż) wydalani z USA,
pozbawiani obywatelstwa i napiętnowani medialnie. Z drugiej strony –
trudno odpowiednio wymierzyć winę za zbrodnie sprzed lat, nawet
najbardziej brutalne.
Ciekawa
jest też kwestia nagonki medialnej na „odkrytych” zbrodniarzy
niemieckich. Autor przedstawia działania bojówek antynazistowskich,
które przypominają nieco działania radykalnych odłamów Czarnych
Panter w czasie walki o równouprawnienie. Oskarżeni o zbrodnie byli
szykanowani, przed ich domami były organizowane protesty, dzwoniono
do nich z groźbami, niejednokrotnie przeprowadzano zamachy. Również
przedstawiony w książce ambiwalentny stosunek władz i służb
amerykańskich pokazuje, że polityka tej potęgi gospodarczej nie
zawsze była „poprawna politycznie” i często działania jej
służb poświęcane były osiągnięciu konkretnego celu.
Sąsiedzi
naziści jest książką potrzebną,
zwłaszcza dla amerykańskiego czytelnika, i śmiało umieścić ją
można pośród najciekawszych książek popularnonaukowych obok prac
Davies'a
czy Snydera. Nie da się
jednak ukryć, że wybór historii przedstawionych w książce jest
„najbardziej dramatyczny” – opisani są niemieccy emigranci
związani z nazistowską machiną zbrodni, których historie odbiły
się szerokim echem w mediach, a ich związki z operacją Paperclip
czy wywiadem USA są niewątpliwe. Niemniej – nie rzutuje to na
samą warstwę merytoryczną książki, po którą powinien sięgnąć
każdy zastanawiający się na miejscu winy i kary w świecie po
drugiej wojnie światowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz