poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Jennifer Teege, Nikola Sellmair - Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił



Opowieści o przeszłości zawsze wiążą się z powrotem do zapomnianego. Co jednak gdy wiąże się to z odkrywaniem swoich autentycznych korzeni? Takie dochodzenie do swojej tożsamości prezentuje książka Amon. Mój dziadek by mnie zastrzelił Nikoli Sellmair i Jennifer Teege.
Podstawą tej książki jest szok poznawczy, jaki przeżyła Jennifer Teege trafiając przypadkiem na informacje, które poddawały pod wątpliwość jej tożsamość. Dowiaduje się, że jej babcia była partnerką Amona Gotha, komendanta obozu w Płaszowie, a jej matka – córką zbrodniarza. Teege zaczyna odkrywać nieznane informacje dotyczące swojej rodziny; można nawet stwierdzić, że tworzy dzięki nim na nowo swoją tożsamość.
Historia przedstawiona w książce zdaje się być zawieszona na dwóch osiach: bohaterka-tożsamość oraz bohaterka-narracja historyczna. Obie są bolesne i obie są odkupione trudem dotarcia do wspólnej cząstki, którą jest postać Amona Gotha. Pojawienie się jego postaci składa w całość historię jej rodziny, uzupełnia jej fragmenty i pozwala lepiej zrozumieć miejsce, w którym jest teraz.
Amon jest książką, która pokazuje przecięcie się nurtów prozy psychologicznej, rodzinnej i historycznej; wymyka się jednak każdemu z nich i zbliża się do literatury rozliczeniowej. Co ciekawe – nie jest to rozliczenie jednoznaczne. Bohaterka widzi przeszłość jako sieć zależności, które są trudne do zrozumienia, przez co ocenianie ich z perspektywy bieżącej byłoby wyraźnym wypaczeniem.
Dialogiczność, jaka rodzi się na osi Teege-Sellmair przywodzi na myśl książkę Córkichrzestne Julli Albrecht i Corinny Ponto, jednak tu jedna ze stron zachowuje pewien dystans wobec opowieści. Zachowanie takiego, opowieściowego, neutralnego gruntu zdaje się zachęcać wnuczkę Gotha do większej otwartości, ale jest zarazem cenzurą, która każe bardziej ważyć opinie. Najciekawszą, moim zdaniem, częścią na poły autobiograficznej książki Jennifer Teege jest jej relacja z podróży (a może – wycieczki) do obozu w Płaszowie. Udaje się ona tam wraz z grupą młodych Izraelczyków, a przy tym opisuje słodko-gorzką teatralność tej wyprawy – niemal wyreżyserowane wzruszenia oraz fasadowość emocji. Dostrzega zderzenie młodości z historią, które dokonuje się nieco zbyt szybko i w zbyt intensywnie. Ciekawie pobrzmiewa to w kontekście ustępów z AgentaGretkowskiej, które, o dziwo, sprawiają wrażenie podobnie krytycznych.
Ta częściowo autobiograficzna proza jest niejednoznaczna i trudna – jej ciężar emocjonalny jest duży, a uwikłanie go w opowieść o jednym z najciemniejszych okresów w historii ludzkości nie pozostaje bez wpływu na samą autorkę-bohaterkę, jak i jej opowieść. Amon jest książką ważną i nie można obok niej przejść obojętnie. O to też zadbał wydawca umieszczając zdjęcie Teege na okładce – pięknej, pogodnie uśmiechniętej dziewczyny, która wzbudza sympatię, a której korzenie nie są jednoznaczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz