piątek, 5 lipca 2013

Szczepan Twardoch, Przemysław Bociąga - Sztuka życia dla mężczyzn

 

Styl polskich mężczyzn pozostawia wiele do życzenia. Dowcipy o tym jak poznać Polaka na wakacjach stają się tego najlepszym dowodem. Mimo tego w księgarniach pojawiła się ciekawa książka dwóch panów – wpływowego blogera i autora książki traktującej w dużej mierze o trendach międzywojennej Warszawy. Mowa tu o Przemysławie Bociądze i Szczepanie Twardochu. Ci dwaj, zacnie ubrani jegomoście, jednogłośnie obrażają swoich czytelników, wytykają im brak gustu i miernotę intelektualną (a z pewnością – stylową). Jednak robią to z zacięciem, jakiego nie powstydziłby się żaden z polskich literackich i publicystycznych ironistów. 
Sztuka życia dla mężczyzn, czyli poradnik opisujący świat w sposób idealny. Jeśli czytelnik (płci męskiej) ceni dżinsy, podkoszulki, plecaki i wygodne obuwie sportowo-codzienne powinien uzbroić się w cierpliwość lub też nie kupować tej książki. Chyba że ma do siebie dystans, który pozwoli mu przebrnąć przez zmasowane ataki dwusiecznego ostrza ironii autorów. To z kolei kierowane jest w stronę codzienności (jak ubrać się do pracy, aby nie wyglądać jak obwieś), wieczorowej elegancji (to, w czym wygląda się dobrze według babci lub mamy zazwyczaj nie jest dla mężczyzn dobre) czy też kolacyjno-śniadaniowych wojaży z przedstawicielkami płci pięknej. Autorzy podtykają często pod nos czytelnika cenne rady dotyczące wyglądu i „noszenia się” (co nie jest, jak się okazuje, jednoznaczne). Dla chcącego wyrwać się z dotychczasowych nawyków golfowo-sztruksowo-adidasowych – jak znalazł.
Co ciekawe jeden z autorów, Szczepan Twardoch, słynący z nieco ironicznego podejścia do literackiego życia swoich bohaterów, sam niedawno przeszedł metamorfozę; stał się dobrze ubranym mężczyzną który zostawił w szafie ubrania, które nie przystoją takowemu. Taka teza, podparta badaniami internetu, tłumaczy charakterystyczny dla neofity zachwyt zagadnieniami związanymi z życiem z klasą. Wprawdzie jego towarzysz w bojach literackich, Przemysław Bociąga, nosił poszetkę, zanim jeszcze była modna (jak to głosi nota na czwartej stronie okładki), jednak neoficki zachwyt spoziera niemal zza każdej strony książki. Bo jak inaczej tłumaczyć mówienie o krewetkach tygrysich black tiger, traktowanie za oczywiste funkcji butonierki czy też samej poszetki i wyraźnie zaznaczone w tekście silenie się na powstrzymanie salwy śmiechu powodowanej ignorancją czytelnika.
Mimo tej, dosyć poważnej wady, Sztuka życia dla mężczyzn jest książką brawurowo napisaną, niepozbawioną ogromnej dozy polotu i pomysłu. Językiem obaj autorzy posługiwać się umieją znakomicie, czego dowiedli już wcześniej (pierwszy z autorów na swoim blogu, drugi – w opublikowanych książkach). Mimo swojego poradnikowego charakteru pozycja ta nie jest przede wszystkim lekturą instruktażową. No, chyba że uczącą dystansu do siebie. Książka ta jest głównie areną naśmiewania się, nie zawsze grzecznego, z przywar ludzkich (głównie męskich, chociaż i kobietom niejednokrotnie przypada rola ofiar żartów autorów). Zawiera ona wiele przydatnych rad, jednak, poza szeroko pojętym obszarem savoir-vivre, przedkłada wiele obserwacji społecznych i uwag trafiających w sedno. I z pewnością nie jest poradnikiem sensu stricto (jakby to sugerował Oliver Janiak w nocie na obwolucie).
Sztukę czyta się naprawdę dobrze. Mężczyzna z odrobiną dystansu znajdzie w niej sporo przydatnych rad na temat stylu życia i ubioru. Ironista uśmieje się serdecznie (odradzam lektury w środkach komunikacji publicznej), a noszący się według mody międzywojnia lub też amerykańskiej utwierdzi się w przekonaniu o słuszności wyboru drogi odzieżowej. Mimo uporczywego samozachwytu autorów książka ta jest ciekawym poradnikiem z charakterem. Albo inaczej – z charakterkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz