środa, 19 września 2012

Sławomir Koper – Polskie piekiełko. Obraz życia elit emigracyjnych 1939-1945



Pisanie o wojennej emigracji zawsze obciążone jest dumą, honorem i zmową milczenia. Wszak o walczącym na migracji narodzie mówić źle nie można. Co więcej – od rozpoczęcia (konstruktywnej) krytyki powinny narodzić się dwa pokolenia. Taki czas nadszedł, czego dowodem jest książka niedawno wydana przez wydawnictwo Bellona.
Sławomir Koper specjalizuje się w pisaniu o polskich mniej znanych i mniej sławnych postępkach i postaciach. Postaciach, które w wyniku zawirowań historycznych i szkolnych uproszczeń zostały całkowicie pominięte. Wyciągając je na wierzch zmienia proporcje między tłem a pierwszym planem. Bo skoro diabeł tkwi w szczegółach, to z nich wypływać może uzasadnienie dla niezrozumiałych na pierwszy rzut oka decyzji. Takie działania ma na swoim celu w Polskim piekiełku autor.
Swoją narrację rozpoczyna od czasów międzywojnia – rozgrywek personalnych, zatajonych antagonizmów i skutków decyzji politycznych po niesławnym przewrocie majowym (1926). Pierwsze rozdziały są w praktyce swego rodzaju rozbiegiem, który ma stworzyć kontekst dla głównego nurtu opowieści – rządu na emigracji; wpierw paryskiej, później – londyńskiej.
Wielką zaletą tej książki jest opieranie jej o wypiski z dzienników osób kultury (m. in. Zofii Nałkowskiej), ale i mniej istotnych dla autorów podręczników historii postaci. I to właśnie informacje z tych mniej znanych źródeł tworzą najmocniejszą podstawę merytoryczną książki – relacje, naocznych świadków wydarzeń i sporów, często silnie nacechowane emocjonalnie, nabierają rumieńców i często łączą w sobie elementy tragikomedii i thrillera szpiegowskiego. Co najgorsze – takiego, który miał miejsce naprawdę.
W tej opowieści przenikają się chwile chlubne (jak chociażby honorowa i patriotyczna postawa generała Sosnkowskiego), ale i mniej sławetne (postać profesora Kota i przedostatniego marszałka polskiego – Rydza-Śmigłego). Taka mieszanka, okraszona sosem z oburzających skandali i ułańskiej fantazji – zarówno cywilnej jak i wojskowej – tworzy dosyć wybuchową substancję, która może zaszokować. Pozytywnie lub negatywnie. Z drugiej strony – każda glossa (a taką niewątpliwie jest książka Kopra) jest czymś delikatnie szokującym, gdyż mówi o znanych rzeczach w sposób nowy.
Gawęda (wszak to książka popularnonaukowa) jaką snuje Koper jest spójna. Rzekłbym nawet – za spójna. Zbytnia oczywistość postaw i demaskowanych antagonizmów budzić może u czytelnika pewien niepokój – na ile jest to subtelne przemilczanie faktów, a na ile konsekwentne dążenie do prawdy? Informacje zawarte w tym tekście też wyraźnie wpisują w nurt oddalania się od zachwytów i peanów na cześć międzywojnia ku coraz to ostrzejszej krytyce ówczesnych poczynań.
Założeniem książki jest szukanie pęknięć w dotychczasowej narracji o latach emigracyjnych, jednak przepełnienie jednej książki nieznanych do tej pory ciekawostek z pogranicza kryminału i sądu polowego (a i szafotu) w pewnym momencie może zmęczyć (nie ukrywam że i mnie w pewnym momencie zmogło – odłożyłem książkę dla odpoczynku na dwa dni). W zasadzie podoba sytuacja jest w książce Karski Żbikowskiego – również opisane jest piekiełko, jednak nie jest ono aż tak przytłaczające (głównie za sprawą suchego, dosyć naukowego języka). Tu – kwiecistość potrafi skutecznie przytłoczyć czytelnika swoją dosadnością. Czy jest to wada czy zaleta – niech to każdy osądzi w swoim literackim sumieniu. Również trudno nie oprzeć się wrażeniu niechęci autora wobec niektórych postaci historii – chociażby wyraźna niechęć do obozu sanacyjnego; również niemal bezkompromisowe ocenianie rządu państwa złożonego naprędce według kryteriów pokojowych wydaje mi się być na wyrost.
Polskie piekiełko okazuje się być książką wciągającą, ale i męczącą. Dla wytrwałych Sławomir Koper przygotował masę interesujących informacji o polskim rządzie emigracyjnym – godnych uwagi i zapamiętania, pomimo zapomnienia i milczenia jakim spotkał się tenże po wojnie ze strony Sprzymierzonych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz