środa, 19 września 2012

Gra – Anders de la Motte



Kryminały i thrillery są mocną stroną szwedzkiej literatury. Co ciekawe – mimo nad wyraz spokojnego społeczeństwa państwo to stało się światową stolicą książek opisujących krwawe morderstwa i groźne spiski przeciw władzy. Tako też i jest w przypadku nowej książki wydawnictwa Czarna Owca – Gry Andersa de la Motte’a.
Poznajemy w książce Henrika HP Pattersona – człowieka z przeszłością kryminalną, który nagle znajduje telefon. Telefon, na którym zaczynają się pojawiać wiadomości kierowane imiennie do niego. Zapraszają one do wzięcia udziału w Grze. Niepokojony kilkukrotnie pytaniami w końcu się zgadza i natychmiast niemal otrzymuje propozycję wykonania zadania – przechwycenia parasola od jednego z podróżujących kolejką podmiejską pasażerów. Wszystko to musi filmować za pomocą kamery telefonu. Po powrocie do domu dowiaduje się, że jego zadanie zostało zarejestrowane jeszcze przez kogoś, a oba nagrania z wykonania zadania są dostępne na stronie internetowej Gry. Działa to pobudzająco na głodne tego typu podniet ego HP, który w Grze otrzymuje numerek 128. Zachęca go również gratyfikacja pieniężna – za każdy punkt zdobyty w grze otrzymuje on jednego dolara, a, jak się okazuje, za dobrze wykonane zadania nikt punktów nie skąpi. Jest to o tyle interesujące dla bohatera, że jego przychody nie są ani do końca regularne, ani do końca legalne. Coraz bardziej wciąga się on w rozgrywki wykonując zadania będące na granicy prawa lub ją wprost przekraczające.  Jak się z czasem okazuje – nie zmierzające ku niczemu dobremu.
Równoległą historią jest opowieść o funkcjonariuszce służb ochrony rządu – Rebece Normen. Kobiecie również z przeszłością, jak się okazuje w trakcie opowieści – siostrze HP, która w wyniku perypetii życiowych została zmuszona do zmiany nazwiska. Jest ona oddaną pracy osobą z problemami wewnętrznymi, wręcz paranoiczną perfekcjonistką, która nie jest w stanie wybaczyć sobie chwili słabości. Poznajemy ją, gdy opiekuje się jedną z dostojniczek szwedzkiego rządu. W trakcie jej zmiany dochodzi do prowokacji działaczy ekologicznych, w trakcie której wykazuje się ona znakomitymi umiejętnościami opanowywania sytuacji zagrożenia. Po tym incydencie trafia ona do elitarnej grupy funkcjonariuszy sprawujących pieczę nad najważniejszymi w państwie – królem i premierem. Traktuje to jako wyróżnienie, ale i powód do coraz szerzej zakrojonego samodoskonalenia. Jak się okazuje – bardzo skutecznego.
Książka w swojej warstwie fabularnej jest wyraźnie kierowana do czytelnika szwedzkiego – jest to widoczne poprzez mocne osadzenie jej w klimacie tamtejszych miast, z dokładnymi opisami ulic, lokalizacji oraz skandynawskiego krajobrazu. Z kolei to pozwala zrozumieć, dlaczego wiele, o ile nie większość wątków, które pojawiły się w książce wydawać się może dla średnio zaznajomionego z książkami i filmami o spiskach znanymi. Powoduje to pewien niesmak, gdyż zakończenie w takiej sytuacji okazuje się być przewidywalne. Przewijanie się w całej książce cytatów z najważniejszych filmów sensacyjnych i dreszczowców o spiskowym zabarwieniu (Brudny Harry, Raport pelikana, Martix, czy którąkolwiek z książek chociażby Grishama) ciekawie zabarwia sam tekst, jednak gdyby było ich mniej książka by na tym zyskiwała, a nie nudziła stosowaniem wciąż tego samego chwytu. Również język z fragmentów opowiadających o Henriku jest męczący – można odnieść wrażenie, że autor (tłumacz?) na siłę próbował go uwspółcześnić i, wręcz, przekolokwializować. Stwarza to drażniącą manierę, która nie wpływa na korzyść książki. Również dialogi nie są mocną stroną pana de la Motte – niektóre są naiwne, inne trochę rażą. Z drugiej strony – narracja dotycząca Rebeki okazuje się być zbalansowaną opowieścią o osobie walczącej ze swoimi problemami, ale i uwikłanej w ciekawe stosunki zależności. I właśnie to ta część książki jest najmocniejsza – postać funkcjonariuszki służb ochrony rządu jest postacią niejednoznaczną, i chociaż stworzona jest sztampowo, nie kończy ona jako taka. Jeśli taki miał być zamiar autora – chwała mu za to. Jeśli wyszło to w wyniku spontanicznych zmian w tekście… cóż.
Mocną stroną książki okazują się być postacie drugiego planu – partner Rebeki, przyjaciel Henrika czy też spotkany przez niego w pewnym momencie człowiek kiedyś związany z Grą poprawiają realną wartość książki o wiele bardziej, niż niemal sztampowo rozpisane zakończenie. Jeśli ktoś oglądał Eagle eye lub Echelon conspiracy mniej więcej na początku będzie w stanie przewidzieć o ile nie sam rozwój wypadków, to zakończenie. Niewykluczone, że w Szwecji drugi z tych filmów nie jest znany (jest to raczej niskobudżetowa produkcja), jednak nie oznacza to, że kopiowanie fabuły jest czymś do zaakceptowania.
Mimo tych wad Gra wydaje się być książką dosyć ciekawą. Zaskakuje pozytywnie stosowanie ciekawego chwytu kontynuowania narracji osobistej bohaterów po ich rozstaniu się; narracji mocno emocjonalnych, ma się rozumieć. Przewidywalność też jest wadą względną – jeśli ktoś nie zaznajomił się za bardzo z twórczością z nurtu spiskowego nie powinien być rozczarowany. Sądzę, że dla samych postaci drugoplanowych warto zwrócić uwagę na tę pozycję – ciekawie tworzą one tło osadzone mocno w kulturze i społeczeństwie skandynawskim. Mimo zastrzeżeń – książka godna lektury. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz