Krótka książka o ludziach.
Świetnie napisana, świetnie przetłumaczona. Naprawdę dobra. W sumie tu
mogę zwinąć manatki, bo reszta to bezcelowe rozwodzenie się nad tematem.
A, zapomniałbym – chodzi o Pragnienie
Richarda Flanagana. I tak, to świetna proza.
Historia dzieje się w XIX
wieku i jest oparta na faktach. Z jednej strony to ciekawy obraz
pisarza stworzony przez innego pisarza, bo pojawia się tu stary Charles
Dickens. Z drugiej jest kolonializm w najgorszej postaci i próba
„ucywilizowania dzikusów” na przykładzie Aborygenki Mathinny. Tu widać
wyraźnie, że Flanagan wziął na warsztat temat jeden z trudnych tematów tożsamości
Australii: zagładę Aborygenów. I do tego się nie patyczkuje.
Te historie pojawiają się w książce
na zmianę, jednak żadnej nie brakuje niesamowitej „szorstkiej” wrażliwości,
którą widać wyraźnie w Ścieżkach północy. Flanagan tworzy swoich
bohaterów z krwi i kości, a przy tym nie boi się pokazywać ich pobudek
i trudnych wyborów. Zmęczony Dickens zakochuje się w o wiele
młodszej kobiecie, bo czuje śmierć swojego małżeństwa i fasadowość tego
wszystkiego. Mathinna nie potrafi się dostosować do narzuconego ładu, bo to
przeczy temu, kim ona jest. Oboje stają w obliczu władzy, która przeczy
swoim ideałom. Czują, że nie pasują. Pisarz wie, co się stanie, gdy podejmie
taką, a nie inną decyzję. Dziewczyna – trochę intuicyjnie – wyczuwa, że
zostanie odrzucona, jeśli nie przestanie być sobą; że pozostanie „dzikuską”.
Pragnienie to
opowieść o braku zrozumienia: prawdziwych pragnień i ideałów.
Kolonializm przeczył głoszonemu chrześcijaństwu, mieszczaństwo – szacunkowi do
innych. Chociaż te dwie historie dzieją się po dwóch stronach globu, to
pozostają w gruncie rzeczy takie same (nawet jeśli kończą się inaczej).
Uwielbiam u Flanagana to, że nie boi się dowalić do pieca i dać
czytelnikowi do myślenia, a zarazem pokazać, jak bardzo powierzchowne mogą
jego być oceny. Już samo to jest ogromną wartością tych historii. A jest
tego o wiele więcej: doskonała (serio) kompozycja, spójność, język (ja
przepraszam bardzo, ale czego można się spodziewać po książce, którą przełożył
Maciej Świerkocki) i ogólne wrażenie estetyczne, które sprawi, że gdy
skończysz tę książkę stwierdzisz jedno: osz kurka, dobre.
Powiem tylko tyle – ja tak
mruknąłem po ostatniej stronie. Mam nadzieję, że wydasz podobny pomruk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz