Wstrząsające wydarzenia na wyspie Utøya
znalazły się na ciemnych kartach historii Norwegii. Wielokrotnie zadawano
pytania o pobudki, którymi kierował się Anders Breivik, gdy przygotowywał
zamachy z 22 lipca 2011 roku. Takie przyczyny przybliża Åsne Seierstad w swojej
książce Jeden z nas. Opowieść o Norwegii.
Pozycja ta jest w gruncie rzeczy
obszernym i fabularyzowanym reportażem. Autorka bardzo sprawnie snuje swoją
opowieść, jednak na pierwszym miejscu stawia tych, którzy stali się ofiarami
Breivika. Warto przy tym wspomnieć, że kulisy powstania tego tekstu autorka
przybliża na ostatnich stronach i dlatego nie będzie szczególnym nadużyciem
rozpoczęcie lektury od posłowia, którego duży fragment umieszczono na czwartej
stronie okładki. Dzięki takiemu porządkowi lektury łatwiej zrozumieć sposób prowadzenia
narracji w książce.
Fabularyzowane fragmenty, w których
autorka przybliża postaci, których losy splotły się czy to z wyspą Utøya, czy
to z samym Breivikiem. Ciekawe jest to, że ten narracyjny reportaż wielokrotnie
przechyla się w stronę dosyć klasycznej powieści. Zabieg ten pozwala na lepsze
odrysowanie przedstawionych w książce postaci, a zarazem wyzyskuje kryjący się
w opisywanych wydarzeniach potencjał emocjonalny. Z drugiej strony autorka bawi
się wielokrotnie odczuciami i uczuciami czytelników, co robi bardzo dobrze,
jednak wydaje mi się, że tego typu dziennikarstwo, nawet zaangażowane, budzić
powinno pewną czytelniczą czujność. Wszak nie od dziś wiadomo, że emocje z
chłodnym i merytorycznym opisem rzadko chodzą w parze. Nie zmienia to faktu, że
autorka mocno trzyma się faktografii (której źródła opisuje w posłowiu), a
sylwetka głównego antagonisty jest bardzo szeroko nakreślona. Ciekawe jest też
stosowanie przez dziennikarkę psychoanalitycznych narzędzi do opisu samego
Breivika; w tekście przedstawia jego niemal kompletny życiorys (nie jest to
wszak jego biografia) i sugeruje, że najmocniej uformowała go osobowość
nieobecność ojca oraz kontakt z zastępczymi autorytetami zapośredniczony przez
internet.
Opis wydarzeń z 22 lipca autorka
opisuje w dosyć charakterystyczny sposób; przechodzi w nich od szczegółu do
ogółu – dokonuje krótkiej prezentacji konkretnej osoby, po czym wikła jej
historię z Breivikiem. Z zabiegu tego często korzystają autorzy książek akcji i
właśnie do tej tradycji Seierstad zdaje się odwoływać w części opisującej
wydarzenia z dnia zamachu. Dynamizuje to, w założeniu, nieco statyczny rytm
reportażu, a zarazem pokazuje, że autorka pozwala sobie grać na emocjach
czytelników przez odrysowanie dramatu jednostek. Co jeszcze ciekawsze – ten emocjonalny
przekaz wzmacnia przez dodanie dwóch-trzech detali dotyczących życia tych osób (kwiaty
dla żony, trzymanie się za rękę), przez co znika wrażenie anonimowości i
statystyki, a w jego miejscu pojawia się dosadny dramat jednostki. Dziennikarka
zestawia lęk ofiar z zimnym okrucieństwem naszpikowanego sterydami Breivika. I o
ile moralna ocena opisywanych wydarzeń jest jednoznaczna, o tyle sposób ich
przedstawienia może budzić mieszane emocje. Niemniej – niech każdy z
czytelników to oceni sam. Warto też wspomnieć, że autorka wykorzystuje w swoich
opisach warsztat charakterystyczny dla dziennikarstwa wojennego, który
(niestety) okazuje się być w nich bardzo przydatny.
Pozostaje jeszcze kwestia tytułu, który
zdaje się nawiązywać do koncepcji powszechności zła Hanny Arendt. Ciekawe jest
jednak to, że autorka reportażu przedstawia swojego „bohatera” jako w pewien
sposób „swojego”, co też nie do końca jest prawdą, bo zarazem wskazuje
wielokrotnie na jego nieprzystawalność do reguł funkcjonowania społeczeństwa
norweskiego; nie był on do końca „jednym z” i od najmłodszych lat, jak sama autorka
sugeruje, funkcjonował we własnym „świecie” (cudzysłów zamierzony). Swego
rodzaju „zaworem bezpieczeństwa” jest drugi człon tytułu: Opowieść o Norwegii. Zakłada on pewną subiektywność, z czego
autorka dosyć często w książce korzysta, a zarazem sygnalizuje przedstawienie szerszego
obrazu wydarzeń. Taki udaje się też nakreślić, w dużej mierze dzięki sporej
objętości książki (ponad 500 stron) oraz czasowi, który upłynął od zamachów. Czy
jest to obraz przekonujący – trudno mi to stwierdzić; na pewno można o nim
powiedzieć, że jest przejmujący. Wszak każda opowieść ma swoje własne prawa.
Po Jednego
z nas warto sięgnąć nie tylko po to, by poznać dosyć złożoną historię
zamachów w Norwegii. Jest to pozycja godna uwagi głównie ze względu na
specyficzny sposób prowadzenia narracji dziennikarskiej oraz próbę nakreślenia
szerszego kontekstu tych wydarzeń – indywidualnego czy ogólnego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz