środa, 8 lipca 2015

Robin Sloan – Całodobowa księgarnia pana Penumbry



Pustki na rynku pracy zmuszają do usilnych starań nawet mieszkańców sąsiadującego z Krzemową Doliną mieszkańców San Francisco. Jednego z nich, Clay’a Jannona, pchnie nawet w ramiona niespodzianej przygody. Bo oczekiwanie na coś niezwykłego podczas nocnej zmiany w całodobowej księgarni jest nieco… nazbyt optymistyczne. Z drugiej strony Bilbo Baggins też nie spodziewał się, skądinąd – niespodzianej, przygody. 

Chcąc zerwać ze stanem bezrobotności Clay postanawia objąć posadę księgarza w całodobowym przybytku różnorakich książek, zazwyczaj nie pierwszej młodości. Podstawową umiejętnością, jakiej wymaga prowadzący ją, tytułowy pan Penumbry, jest sprawne przemieszczanie się po drabinie umożliwiającej dostęp do najwyżej położonych półek. Za dodatkowe zobowiązania należy uznać skrupulatność w odnotowywaniu gości księgarni i nie zapuszczanie się bez potrzeby na Zaplecze.

 Szybko okazuje się, że główny bohater stanie się niebawem ofiarą letalnej w skutkach nudy, a wszelkie podjęte przez niego działania mające na celu promocję księgarni spełzną na niczym. Nawet jego doświadczenie w tworzeniu storn internetowych i typografii nie zdaje mu się na nic. Jednak do czasu. Dzięki pewnej dozie ciekawości i inspiracji przyjaciela łamie jedną z niewielu zasad i zapoznaje się z zawartością Zaplecza księgarni. Okazuje się, że ma ono do zaoferowania o wiele więcej niż tylko kurz, roztocza i sterty papieru, który nie widział światła dziennego od kilku dekad. A dzięki zdolnościom i pomocy nowopoznanych przyjaciół dowie się, że droga do poznania tajnych stowarzyszeń i sekret nieśmiertelności nie mogła mieć lepszej przykrywki. Z niespodziewaną pomocą przychodzi mu też jedyna odbiorczyni reklamy księgarni, którą wykupił. Tak tworzy się zespół, któremu przyjdzie rozwikłać niezwykłą zagadkę. 

Całodobowa księgarnia pana Penumbry to w gruncie rzeczy powieść przygodowa – bohaterowie mają w niej zadanie, siebie i swoje zdolności, ale mają też antagonistę, którego jednak trudno określić mianem czarnego charakteru. Sam autor pomysłowo podszedł do swojej opowieści, bowiem miesza błyskotliwie nowe technologie, moce przerobowe Google i typografię. Udaje mu się pokazać ciekawe miejsca wspólne i niedoskonałości techniki, które mogą być uzupełnione przez podążających za głosem intuicji bohaterów i… analogowe manuskrypty. Książka ma wprawdzie parę niedociągnięć, jednak nie rzutują one na ogólne wrażenie, na wskroś pozytywne, wrażenie z lektury tekstu. Bo, jakby nie patrzeć, Całodobowa księgarnia pana Penumbry zapewnia bardzo godziwą rozrywkę. Nie tylko bibliofilom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz