Pustki
na rynku pracy zmuszają do usilnych starań nawet mieszkańców sąsiadującego z
Krzemową Doliną mieszkańców San Francisco. Jednego z nich, Clay’a Jannona,
pchnie nawet w ramiona niespodzianej przygody. Bo oczekiwanie na coś
niezwykłego podczas nocnej zmiany w całodobowej księgarni jest nieco… nazbyt
optymistyczne. Z drugiej strony Bilbo Baggins też nie spodziewał się, skądinąd –
niespodzianej, przygody.
Chcąc
zerwać ze stanem bezrobotności Clay postanawia objąć posadę księgarza w
całodobowym przybytku różnorakich książek, zazwyczaj nie pierwszej młodości.
Podstawową umiejętnością, jakiej wymaga prowadzący ją, tytułowy pan Penumbry,
jest sprawne przemieszczanie się po drabinie umożliwiającej dostęp do najwyżej
położonych półek. Za dodatkowe zobowiązania należy uznać skrupulatność w
odnotowywaniu gości księgarni i nie zapuszczanie się bez potrzeby na Zaplecze.
Szybko okazuje się, że główny bohater stanie
się niebawem ofiarą letalnej w skutkach nudy, a wszelkie podjęte przez niego
działania mające na celu promocję księgarni spełzną na niczym. Nawet jego
doświadczenie w tworzeniu storn internetowych i typografii nie zdaje mu się na
nic. Jednak do czasu. Dzięki pewnej dozie ciekawości i inspiracji przyjaciela
łamie jedną z niewielu zasad i zapoznaje się z zawartością Zaplecza księgarni. Okazuje
się, że ma ono do zaoferowania o wiele więcej niż tylko kurz, roztocza i sterty
papieru, który nie widział światła dziennego od kilku dekad. A dzięki
zdolnościom i pomocy nowopoznanych przyjaciół dowie się, że droga do poznania
tajnych stowarzyszeń i sekret nieśmiertelności nie mogła mieć lepszej
przykrywki. Z niespodziewaną pomocą przychodzi mu też jedyna odbiorczyni
reklamy księgarni, którą wykupił. Tak tworzy się zespół, któremu przyjdzie
rozwikłać niezwykłą zagadkę.
Całodobowa księgarnia pana Penumbry to w gruncie rzeczy powieść przygodowa – bohaterowie mają w
niej zadanie, siebie i swoje zdolności, ale mają też antagonistę, którego
jednak trudno określić mianem czarnego charakteru. Sam autor pomysłowo podszedł
do swojej opowieści, bowiem miesza błyskotliwie nowe technologie, moce
przerobowe Google i typografię. Udaje mu się pokazać ciekawe miejsca wspólne i niedoskonałości
techniki, które mogą być uzupełnione przez podążających za głosem intuicji bohaterów
i… analogowe manuskrypty. Książka ma wprawdzie parę niedociągnięć, jednak nie
rzutują one na ogólne wrażenie, na wskroś pozytywne, wrażenie z lektury tekstu.
Bo, jakby nie patrzeć, Całodobowa
księgarnia pana Penumbry zapewnia bardzo godziwą rozrywkę. Nie tylko bibliofilom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz