Tworzenie opowieści jednostkowych nie
jest łatwe. Wybranie odpowiedniej
postaci, utrzymanie konsekwencji opowieści, a przy tym nie wpadanie w
moralizatorstwo zmuszają wielu autorów do uproszczeń i łatania narracji za
pomocą niezbyt trafionych zabiegów. Czy w dobie nadmiaru słów esencjalizm jest
drogą wyjścia?
Książkę rozpoczyna historia kobiety
zagubionej – pozbawionej pewników, zawieszonej na ażurowej sieci znaczeń i
fasadowości, która uświadamia sobie na przednówku wejścia w okres późnej dojrzałości,
że jest sama, przy czym czuje się ona w tym zawieszeniu dobrze. Wybiera
fasadowość jako kokon, który pozwala jej przemykać niepostrzeżenie przez świat,
zbywać wiele problemów trafnym bonmotem;
kokon wzmacniany wielokrotnie przez odpowiednie odzienie, świadczące o statusie
i plasujące przyodziewającą je bohaterkę w miejscu dawnej artystokracji – ducha
i pieniądza. Gdy jednak bohaterka zrzuca z siebie tę osłonę, pokazuje się od
drugiej strony –jest słaba i porzucona, jednak nawet leżąc na podłodze i kontemplując
strukturę klepki chce zmiany.
Właśnie w takich postaciach lubować
lubuje się Drotkiewicz; Nieszpory zdają
się nawiązywać do poprzedniej prozy pisarki, Teraz, w którym prezentuje ona niejako szkice postaci, które
dojrzawszy w świecie literackim, pojawiły się w tym liczącym niewiele ponad 150
stron poemacie. Pisarka gustuje w obserwowaniu powierzchowności i fasad, które
chronią pustkę przed oceną. Każda z jej bohaterek boi się łatki, uciekają przez
gębą staropanieństwa, jednak wciąż
rozpaczliwie poszukują kogoś, kto rozwieje ich obawy. Gdy jednak dochodzi do
zetknięcia się z szansą nie mogą wyjść ze swojej roli mocnych i niezależnych,
przez co umyka im szansa na spełnienia marzeń.
Ta chorobliwa niezależność, zawsze
odkupywana ogromnym kosztem, jest kamieniem młyńskim u szyi każdej z
opisywanych bohaterek. Ranią one same siebie, jednak nie potrafią inaczej.
Tworzą patologiczną, pełną autoagresji relację ze swoimi pragnieniami i własnym
rozsądkiem; zachowanie pozorów odkupują spacerem po linie nad morzem
bezkształtnej masy złowrogiej melancholii. Mimo młodego wieku są wypalone,
jedną z metod przeżycia jest dla nich sięganie po ciężkie, czerwone wino.
Agnieszka Drotkiewicz pokazuje, że
tworzenie i używanie języka z pogranicza poezji i prozy może stać się użyteczne
w utworze, który ma znamiona poematu. Zderza ona przegadanie stereotypów wieku
średniego i poczucia przedwczesnego wypalenia zawodowego z jednostkowymi
przykładami tego stanu. Udaje się jej zamknąć w minimalistycznych opisach wiele
treści i emocji, przy czym chwyta ona w dwóch-trzech słowach piękno i smutek
scen, które przegadane stałyby się zgniecionym w rękach słowotoku motylami.
Formalny zwrot w stronę poezji (która, jak wiadomo, ma mniej liter w porównaniu
do prozy, ale litery te, po ułożeniu w słowa, domagają się więcej uwagi niż
potoki narracji) służy tej opowieści – przegadanie jej odebrałoby siłę
oddziaływania, którą zachowuje przy swojej wielogłosowości i wieloznaczności,
jakie dają tej prozie mocno nakreślone postacie. Wspomniane zmniejszanie ilości
liter w książce poskutkowało pozostawieniem przestrzeni dla samych bohaterów –
w miejscach niedopowiedzeń, jakie pozostawia narrator, pojawiają się
skojarzenia i wydarzenia oparte o niebywale sugestywną opowieść. Ta przestrzeń
wyklucza moralizatorstwo, o jakie łatwo przy opisie postaci, które nie potrafią
(albo i nie chcą) dopasować się do idealnego ładu, jakim zdaje się być segment
na przedmieściu i dwójka dzieci. Autorka nie traktuje swoich postaci
instrumentalnie, lecz chwyta subiektywizm jako coś, co zabezpiecza jej bohaterowie
przed jednoznaczną oceną. Wymykają się
oni (wszak jest tu też partner matki jednej z bohaterek) jakiejkolwiek
jednoznacznej klasyfikacji, a przez to otwierają nowe obszary znaczeń.
Nowej prozie Drotkiewicz bliżej do Nocnych zwierząt Patrycji Pustkowiak,
niż do Znaków szczególnych Pauliny
Wilk. Z pierwszą łączy ją ciągłe wrażenie szamotania się wewnątrz formy
osobowości bohaterek; z drugą – opis pewnej grupy pokoleniowej
(trzydziestolatki, z dużego ośrodka miejskiego, wyzbytenadziei), jednak bez
obciążania moralizatorstwem, które przyświeca ostatniemu esejowi autorki
książek dla najmłodszych. Zarazem należy pamiętać, że wymyka się ona
jednoznacznej klasyfikacji i to właśnie określenie poemat zdaje się oddawać
istotę formy tej książki – w licznych nawiązaniach do dynamiki i warstwy
tekstowej poezji Nieszpory są książką
muzyczną i kunsztownie skomponowaną, przez co skłania do ponownej lektury. Nie
tylko za sprawą swojej objętości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz