Fizycy i inni przedstawiciele nauk
ścisłych uznawani są za osoby introwertyczne i skupione na zjawiskach mających
niewiele wspólnego z codziennością. Zarazem wśród osób nigdy nie związanych z tymi
dziedzinami pojawiał się głód wiedzy dotyczącej funkcjonowania świata i próby,
odpowiednio uproszczonego, udzielenia odpowiedzi na pytania dotyczące kształtu
wszechświata, którego częścią jest trzecia planeta od słońca. Zrozumiałego
sformułowania takiej odpowiedzi podejmuje się od lat Steven Hawking, światowej
sławy fizyk, który trafił z fizyką pod strzechy, a zarazem podniósł poziom
świadomości społeczeństwa związanej z niepełnosprawnością. Jego autobiografia
trafiła niedawno do księgarń.
Steven Hawking prezentuje swoją opowieść
o swoim życiu w sposób chronologiczny – zaczyna od pochodzenia swoich przodków,
potem sięga do czasu lat dziecinnych,
by wreszcie przejść do okresu, w którym wybory naukowe i życiowe zaczęły być
dyktowane przez jego chorobę. Ceniony fizyk pokazuje siebie jako osobę
zahartowaną w boju ze swoim ciałem, skłonną do kompromisów, ale też kierującą
się rozsądkiem. Mimo pozornie neutralnego opisu wydarzeń z życia można odnieść
wrażenie, że wszystko co robi autor jest odkupione ogromną pracą wewnętrzną, a
nieustanna racjonalizacja działań i losu – metodą uwalniającą od widma
szaleństwa. Ciekawe jest tu przedstawienie alternatywnej, opartej o
wykalkulowane decyzje moralności – decyzja o rozstaniu z żoną była podjęta nie
pod wpływem impulsu czy kryzysu wieku średniego, lecz z troski o utrzymanie
rodziny po, jak mniemał naonczas fizyk, nieuchronnej śmierci w przeciągu kilku
miesięcy. W swojej prozie nie narzeka, lecz patrzy, na tyle, na ile to możliwe,
z umiarkowanym optymizmem w przyszłość – na swoim przykładzie pokazuje
niesamowity rozwój technologii, która pozwala na utrzymanie, ale i ułatwienie
życia osobom ciężko chorym i pozbawionym władzy w ciele. Wszak ta i kilka
wcześniejszych pozycji Hawkinga powstało dzięki stale modernizowanym
interfejsom komputerowym, które przetwarzając minimalne ruchy autora w słowa
pozwalają mu komunikować się ze światem, a nawet występować publicznie (wszak
otwierał on jedną z niedawnych paraolimpiad).
Moja
krótka historia to
faktycznie niedługa opowieść o człowieku – nieco monumentalna, jednak
pokazująca hart ducha autora/bohatera. Sporo w niej elementów sprawiających
wrażenie autokreacji, jednak jest to wada autobiografizmu. Hawking szanuje czas
czytelników, a zarazem ma coś, czym chce się podzielić; można mu wybaczyć przy
tym próbę stworzenia świeckiego utworu auto-hagiograficznego – wszak ma po temu
pewne podstawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz