Historie alternatywne zawsze kusiły
pisarzy. Co by było, gdyby... Delikatna zmiana znanej historii
wielokrotnie stawała się podstawą wielu znakomitych fabuł,
otwierała nowe obszary do tworzenia hipotez i przedstawiania innej
wizji świata. A im dawniejsze lub mniej znane wydarzenia, tym
więcej możliwości wprowadzenia historii alternatywnych. Takiej to
wizji poświęcona jest książka Roberto Pazziego Pokój
na wodzie.
Historię
Cezariona, syna Kleopatry i Juliusza Cezara, zna niemal każdy –
predestynowany na władcę Cesarstwa stał się w krótkim czasie
głównym konkurentem do tronu Oktawiana. A że w tamtych czasach
tego typu zawody rozstrzygano mieczem, kołem lub trucizną, los syna
władczyni Egiptu wydawał się przesądzony. Pazzi opisuje podróż
młodego przeklętego w
górę Nilu, ku złudzie bezpieczeństwa i odnalezienia enklawy.
Narracja
jest podporządkowana nieśpiesznemu kołysaniu się łodzi na wodach
prastarej rzeki. Opisuje trans wzmacniany przez wino i otumaniające
narkotyki pozwalające zapomnieć na chwilę o pozostawionym domu i
panoszącej się w nim nieuchronnej śmierci.
Cezarion
służy tej fabule jedynie do zawiązania się – jego postać jest
wprawdzie kluczowa, ale główna część opowieści – historia
spisku mającego na celu zgładzenie niedoszłego władcę
cywilizowanego świata – wciąż przebija się przez warstwę
rozterek bosko pięknego młodzieńca. Bowiem wszystko
co dzieje się na łodzi jest naznaczone piętnem zdrady i bliżej
nieokreślonych pragnień.
Pokój na wodzie zdaje
się być pozbawioną wyraźnie dominującej fabuły opowieścią o
zanurzaniu się w śmierć – wszechogarniającą, ogarniającą
mrokiem zimnej, pustynnej nocy. Cezarion żegna się z życiem czując
bliskość zagrożenia, jego najbliżsi służący podzielają jego
uczucia, lecz wciąż pragną dokonać cudu uwolnienia go od
groźnych spiskowców dłońmi przekupionych niewolników. Jednak
wszystko zamienia się tu w pozbawiony ładu teatralny taniec,
którego intensywność odbioru regulują tempo fabuły i dramatyzm
oraz świadomość nieuniknionego końca bezładu i bolesnego
zderzenia z rzeczywistością. Gdzieś w tym jest pytanie o tożsamość, sens płci; coś, co konstytuuje podmiotowość poza obszarem zewnętrzności. Ukryte między słowami, jednak pobrzmiewające niczym kroki Oktawiana na posadzce pałacu Kleopatry. Pustego pałacu.
Afabularność
wzmaga utrwalony w historii marny koniec syna Juliusza Gajusa –
czytelnik od początku zdaje się wiedzieć o tym, co będzie pod
koniec. Tym większe uznanie należy się autorowi, gdyż wytwarza on
specyficzną narrację, która przekonuje czytelnika do dalszego
podróżowania ze straceńczą załogą udającą się na południe
Nilu. Kołysze on czytelników i wprawia w trans, który znakomicie
uprzyjemniać może upalne dni. I z pewnością kończy się inaczej,
niż ostatni odcinek serialu Rzym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz