niedziela, 5 lutego 2012

Przewrotka – Jacek Wangin


Zbiór opowiadań Przewrotka okazuje się być znakomitą opowieścią o kondycji polskości pierwszych lat nowego wieku. Nie jest ona pełna pełna lukru i samozachwytu – bynajmniej; jest to zbiór gorzkich słów o utartych stereotypach, nieumiejętności życia w świecie postsocjalistycznym i hipokryzji.
Książka zawiera dziewięć opowiadań, wśród których przewija się wciąż wątek winy i kary, chociaż zastąpienie terminu wina przez grzech wydaje się być o wiele bardzie trafnym. Zwłaszcza, że wszystko obraca się w oku problemu świata postchrześcijańskiego, w którym wartości idealne zostają przewrócone i zinterpretowane w zły sposób.
Każda z tych opowieści jest inna – mamy w nich byłego studenta, który spotyka swojego wykładowcę. Okazuje się, że dany akademik pomaga swojemu wnukowi w handlu narkotykami; mamy starego kawalera i starą pannę uwikłanych w przyklejone im łatki i długą znajomość naznaczoną piętnem niedomówienia; mamy mieszkańców bloku, w którym jest meta. Te wszystkie historie łączy właśnie przewrotność – względem moralności, Dekalogu i życia w społeczeństwie.
Nie da się oprzeć wrażeniu, że w centrum tych narracji są kobiety – to one z miejsca są na pozycji straconej w społeczeństwie patriarchalnym. Społeczeństwie, w którym mężczyzna powinien być katolikiem, chodzić do kościoła, czasem wypić (mieć mocną głowę) i zarabiać na dom, a przynajmniej udawać, że zarabia. Reszta, czyli wszystko poza pozorem prezentowanym innym, nie jest ważne – opowiadanie o tym oznacza wyciąganie brudów domowych na zewnątrz i zawsze spotyka się z ostracyzmem, pomimo ciągłego plotkowania i braku oporów przed mówieniem o innych. Ale nie o sobie.
Takie funkcjonowanie tekstu w obrębie kultury polskiego społeczeństwa wydaje się być zamysłem autora – większość bohaterów jest związana z Kościołem, funkcjonuje w jego obrębie, jednak nie zawsze jest to świadoma obecność. Bezwolność objawia się w podpieraniu się wypaczonymi sloganami o dominacji męskiej w związku i stereotypowym podziale na role. Rodzi to patologie w związkach i niesłuszną dyskryminację kobiet, które też jednak nie okazują się bez winy, gdyż nie podejmują próby wyzwolenia się z tego zamkniętego kręgu. Nie robią tego, pomimo możliwości i pomocy z zewnątrz.
Kobieta, która odrzuca jakiekolwiek uwagi rodziców na temat swojego małżonka, mimo że ich słuszności; odrzucane, gdyż wypływają od osób, którzy nie są najważniejsi. Najważniejszy jest bowiem nieporadny życiowo mąż-artysta żyjący ideą a nie rzeczywistością. Tytułowe opowiadanie jest z kolei historią podrywu przez komunikator – nie dość, że będącego na granicy niewierności małżeńskiej, to w dodatku obciążonego pozorem i autokreacją osób po dwóch stronach łącza. Właśnie ta autokreacja okazuje się kolejnym elementem wspólnym opowieści. To ona utrudnia wyzwolenie i świadome funkcjonowanie w społeczeństwie. A wypływa ona z opatrznej interpretacji swojej roli, często ograniczonej grubymi kreskami przez wybiórczo traktowane normy religijne. Taki brak autorefleksji nie ułatwia działania.
Kolejnym elementem jest odwrócenie ról społecznych – to ono zaburza ład w jeszcze większym stopniu niż typowy podział zadań, nawet w wypaczonym kształcie. Mężczyzna pozostawiony w domu, pozbawiony pracy zaczyna przejmować schemat działania typowy dotychczas dla zdesperowanej pani domu – szuka innych kontaktów, nie zawsze bliskich wierności żonie, która też nie sprawia wrażenia nad wyraz godnej wiary. Również lekarz, który nie chce przyjąć koperty przestaje być wiarygodny – stworzenie przestrzeni, w której urzędnik jest dla petenta a nie na odwrót staje się czymś zupełnie nie do pomyślenia. Jednak się dzieje.
Narracje są różne – dziewięć sposobów opowieści różni się od siebie. Czasem zbliżają się do opowieści trzecioosobowych z bardziej lub mniej rozszerzoną nadświadomością opowiadacza; w niektórych z nich mówi bohater; pojawiają się tu też długie tyrady zbliżone do strumieni świadomości, które ciekawie oddają stan emocjonalny mówiącego. Taka różnorodność jest też jakąś wskazówką do interpretacji tekstu – różni ludzie różnie opowiadają swoje historie; w zależności do tego, kim są, ich sylwetki i perypetie są opisane inaczej. Widać przy tym też instrumentalne użycie narracji w każdym z tych opowiadań – służą one historii, a nie na odwrót. Tu nie dokonuje się żadna przewrotka i wszystko jest na swoim miejscu.
Słodko-gorzkie opowieści są charakterystyczne dla czasów wypalania się idei i rodzenia się nowych, w praktyce przewróconych wersji pierwowzoru. Czasy te potrzebują opowieści dotkliwych, mocno uderzających w negatywne aspekty przemian. Takimi opowieściami są elementy Przewrotki. Na ile trafiającymi w sedno – o tym decydować mogą tylko czytelnicy. Od siebie – mogę z pewnością polecić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz