W dzisiejszej odsłonie kuriera literackiego chciałbym przedstawić wam książkę Łukasza Gołębiewskiego Bomba w windzie. Książka ta ukaże się nakładem wydawnictwa Jirafa Roja w styczniu tego roku. Co więcej – Radio Aktywne objęło patronat nad tym wydawnictwem.
Bomba w windzie jest historią człowieka uwięzionego w windzie napisaną przez niego samego. Główny bohater budzi się w czymś, co przypomina mu trumnę i nie jest pewien, czy nie jest to dziwna forma życia po śmierci, piekła czy też dziwnego zawieszenia między życiem a śmiercią. Nie widzi żadnego światła, nie słyszy żadnego dźwięku i nie może się ruszyć. Po kilku chwilach zaczyna powracać mu władza nad swoim ciałem i po chwili uświadamia sobie, że jest uwięziony w windzie. Windzie, która leży rozbita na dnie szybu. Po powrocie świadomości bohater zaczyna się zastanawiać – czy to atak terrorystyczny, zły żart czy dziwna forma miejsca, w którym ma odpokutować za swoje grzeszki i przewinienia.
Sytuacja przedstawiona w jest nietypowa, jednak forma narracji jest przewidywalna – spojrzenie z pierwszej osoby przeplatane retrospektywami i wycieczkami w głąb siebie i swoich przeżyć nadaje cech strumienia świadomości znanego chociażby z Bram raju. Taki wybór sprawia, że tekst czyta się płynnie, nie ma w nim zbyt wielu przestojów i sam rozwój wydarzeń można określić jako wartki.
Bohater zachowuje anonimowość prawie do końca liczącej ponad sto dwadzieścia stron narracji – poznajemy go poprzez jego wspomnienia. Zabieg ten pozwala to na lepsze zrozumienie wyborów bohatera, jak i sprawia, że więź między nim a czytelnikiem jest o wiele bliższa, przez co sama postać uwięzionego staje się bardziej sugestywna. Zarazem – przypominanie sobie wydarzeń minionych ma za zadanie ratować go od szaleństwa. Wszystko, co się dzieje w szybie, bohater zapisuje w notatniku. Sama książka, poprzez zmienną wielkość i typ czcionki sprawia wrażenie notatki wykonanej odręcznie i chaotycznie, niejako po omacku.
Richard Burton z tych Burtonów, bo jako taki przedstawia się czytelnikom pod koniec historii, jest egocentrycznym lekkoduchem, który po szumnej młodości przyjął spokojne stanowisko recenzenta literackiego dodatku Times’a, a po nagłej zmianie sposobu życia, związał się z młodszą od niego dziewczyną, która zginęła pod kołami ciężarówki dwadzieścia pięć dni wcześniej. Został on nakreślony przez narratora jako liberalny dandys, który pozostaje wierny swoim wyborom, jednak dokonuje ich bezrefleksyjnie. Zdaje się to potwierdzać umieszczone na pierwszej stronie motto z Nieznośnej lekkości bytu Kundery, które głosi, iż nie da się przeżyć dwa razy jednego życia.
Wielką zaletą książki jest jej przawdopodobność – każda sytuacja, w jakiej jest przedstawiony bohater jest możliwa w świecie rzeczywistym, dobrze udokumentowana. Chwyt zastosowany między innymi przez Sienkiewicza w jego twórczości historycznej został znakomicie wykorzystany. Widać w tekście wiele nawiązań – między innymi do Becketta i iście absurdalnego humoru spod znaku trupy Montego Pytona. Iście angielskiego – nie możemy zapominać, że akcja powieści dzieje się na Wyspie.
W książce przewijają się wątki krytykujące system socjalny państw Unii – widać to na przykładzie głównego bohatera, który bez większego wysiłku utrzymuje się z fundowanego mu przez państwo zasiłku i nie chce zmieniać tego stanu. Przewijające się w książce marki też wskazują niejako na uzależnienie człowieka od dóbr konsumpcyjnych i potrzeby posiadania czegoś, co mają wszyscy.
Do tego można dostrzec elementy współczesnego zacierania się granic między grupami społecznymi i degradację arystokracji. Do tego wizje i odczucia opisywane przez bohatera, jakich doświadczył po zażyciu różnego rodzaju środków o działaniu narkotycznym, są ciekawym uzupełnieniem postaci współczesnego dandysa. Wszak absynt wyszedł z mody.
Bomba w windzie jest tekstem ciekawym. Wypadek w windzie jest pretekstem do rozpoczęcia ciągu wspomnień, okazją do autokreacji bohatera. Autokreacji, gdyż końcowa część książki przynosi czytelnikowi dużą ilość zaskoczenia – dowodzi ono twierdzeniu, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. Nic, ani nikt. Nawet znane powiedzenie scio me nihil scire zmienia swoje znaczenie.
Czas spędzony w szybie zawalonej windy z panem Burtonem uważam za udany. Jest to dobra lektura, która potrafi zaciekawić i przykuć uwagę na dłużej. Pozostaje mi ją tylko polecić.
Lights out!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz