czwartek, 26 listopada 2015

Åsne Seierstad - Jeden z nas. Opowieść o Norwegii

Wstrząsające wydarzenia na wyspie Utøya znalazły się na ciemnych kartach historii Norwegii. Wielokrotnie zadawano pytania o pobudki, którymi kierował się Anders Breivik, gdy przygotowywał zamachy z 22 lipca 2011 roku. Takie przyczyny przybliża Åsne Seierstad w swojej książce Jeden z nas. Opowieść o Norwegii.

Pozycja ta jest w gruncie rzeczy obszernym i fabularyzowanym reportażem. Autorka bardzo sprawnie snuje swoją opowieść, jednak na pierwszym miejscu stawia tych, którzy stali się ofiarami Breivika. Warto przy tym wspomnieć, że kulisy powstania tego tekstu autorka przybliża na ostatnich stronach i dlatego nie będzie szczególnym nadużyciem rozpoczęcie lektury od posłowia, którego duży fragment umieszczono na czwartej stronie okładki. Dzięki takiemu porządkowi lektury łatwiej zrozumieć sposób prowadzenia narracji w książce.

Fabularyzowane fragmenty, w których autorka przybliża postaci, których losy splotły się czy to z wyspą Utøya, czy to z samym Breivikiem. Ciekawe jest to, że ten narracyjny reportaż wielokrotnie przechyla się w stronę dosyć klasycznej powieści. Zabieg ten pozwala na lepsze odrysowanie przedstawionych w książce postaci, a zarazem wyzyskuje kryjący się w opisywanych wydarzeniach potencjał emocjonalny. Z drugiej strony autorka bawi się wielokrotnie odczuciami i uczuciami czytelników, co robi bardzo dobrze, jednak wydaje mi się, że tego typu dziennikarstwo, nawet zaangażowane, budzić powinno pewną czytelniczą czujność. Wszak nie od dziś wiadomo, że emocje z chłodnym i merytorycznym opisem rzadko chodzą w parze. Nie zmienia to faktu, że autorka mocno trzyma się faktografii (której źródła opisuje w posłowiu), a sylwetka głównego antagonisty jest bardzo szeroko nakreślona. Ciekawe jest też stosowanie przez dziennikarkę psychoanalitycznych narzędzi do opisu samego Breivika; w tekście przedstawia jego niemal kompletny życiorys (nie jest to wszak jego biografia) i sugeruje, że najmocniej uformowała go osobowość nieobecność ojca oraz kontakt z zastępczymi autorytetami zapośredniczony przez internet. 

Opis wydarzeń z 22 lipca autorka opisuje w dosyć charakterystyczny sposób; przechodzi w nich od szczegółu do ogółu – dokonuje krótkiej prezentacji konkretnej osoby, po czym wikła jej historię z Breivikiem. Z zabiegu tego często korzystają autorzy książek akcji i właśnie do tej tradycji Seierstad zdaje się odwoływać w części opisującej wydarzenia z dnia zamachu. Dynamizuje to, w założeniu, nieco statyczny rytm reportażu, a zarazem pokazuje, że autorka pozwala sobie grać na emocjach czytelników przez odrysowanie dramatu jednostek. Co jeszcze ciekawsze – ten emocjonalny przekaz wzmacnia przez dodanie dwóch-trzech detali dotyczących życia tych osób (kwiaty dla żony, trzymanie się za rękę), przez co znika wrażenie anonimowości i statystyki, a w jego miejscu pojawia się dosadny dramat jednostki. Dziennikarka zestawia lęk ofiar z zimnym okrucieństwem naszpikowanego sterydami Breivika. I o ile moralna ocena opisywanych wydarzeń jest jednoznaczna, o tyle sposób ich przedstawienia może budzić mieszane emocje. Niemniej – niech każdy z czytelników to oceni sam. Warto też wspomnieć, że autorka wykorzystuje w swoich opisach warsztat charakterystyczny dla dziennikarstwa wojennego, który (niestety) okazuje się być w nich bardzo przydatny.

Pozostaje jeszcze kwestia tytułu, który zdaje się nawiązywać do koncepcji powszechności zła Hanny Arendt. Ciekawe jest jednak to, że autorka reportażu przedstawia swojego „bohatera” jako w pewien sposób „swojego”, co też nie do końca jest prawdą, bo zarazem wskazuje wielokrotnie na jego nieprzystawalność do reguł funkcjonowania społeczeństwa norweskiego; nie był on do końca „jednym z” i od najmłodszych lat, jak sama autorka sugeruje, funkcjonował we własnym „świecie” (cudzysłów zamierzony). Swego rodzaju „zaworem bezpieczeństwa” jest drugi człon tytułu: Opowieść o Norwegii. Zakłada on pewną subiektywność, z czego autorka dosyć często w książce korzysta, a zarazem sygnalizuje przedstawienie szerszego obrazu wydarzeń. Taki udaje się też nakreślić, w dużej mierze dzięki sporej objętości książki (ponad 500 stron) oraz czasowi, który upłynął od zamachów. Czy jest to obraz przekonujący – trudno mi to stwierdzić; na pewno można o nim powiedzieć, że jest przejmujący. Wszak każda opowieść ma swoje własne prawa. 

Po Jednego z nas warto sięgnąć nie tylko po to, by poznać dosyć złożoną historię zamachów w Norwegii. Jest to pozycja godna uwagi głównie ze względu na specyficzny sposób prowadzenia narracji dziennikarskiej oraz próbę nakreślenia szerszego kontekstu tych wydarzeń – indywidualnego czy ogólnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz