poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Szczepan Twardoch - Drach


Dużo powiedziano już o tożsamości śląskiej i języku śląskim (a raczej – gwarze). Gros tej debaty zajął Szczepan Twardoch, głównie za sprawą swojej głośnej wypowiedzi, w której wyraził swoje, dosyć zdecydowane, zdanie na temat traktowania Ślązaków i deklarowanych przezeń potrzeb. Wspomniany pisarz niedawno przedstawił prozę będącą opowieścią ziemi śląskiej. Nie, to nie literówka – Drach to historia ziemi śląskiej i jej ducha.

Formalnie nie jest to typowa prozą, w której narrator opisuje kolejne wydarzenia chronologicznie. Struktura tej książki jest fragmentaryczna i płynna. Narrator opisuje Górny Śląsk przeskakując w czasie, lecz pozostając w związany z tym regionem. To on wiąże tę opowieść w jedną całość. Głosem opowiadającym jest sam Drach – duch ziemi, chochlik i ponadczasowy obserwator relacjonujący wydarzenia stanowiące tę książkę.

„Akcja” jest zawieszona na wielu filarach, a zdarzenia „mają miejsce” (cóż, jest to w tej książce co najmniej dwuznaczne) od końca XIX do początku XXI wieku. Drach opisuje losy kilku rdzennie śląskich rodzin – ich dramaty, wypadki i koligacje. Rozpina je na osi czasu i obserwuje zdarzenia, które wpływają na późniejsze pokolenia; tworzy warkocz relacji, który łączy wszystko w jedną całość; nic tu nie dzieje się bez przyczyny. Pozwala to autorowi na osnucie opowieści z wojnami w tle – tymi wielkimi, toczącymi się na frontach, ale i tymi całkiem małymi – o przetrwanie i godziwy byt.

Opowiadacz jest dosadny i niemal naturalistyczny; ważni dla niego są tylko ci, którzy wciąż żyją. Ich śmierć pozbawia ich podmiotowości, przestają się liczyć jako bohaterowie i jednoczą się z ziemią – najczęściej śląską – domykając naturalny bieg rzeczy. W chwili przejścia z ładu żywych do stanu rozkładu mogą oni doświadczyć obecności Dracha, jednak trwa to tylko tyle, ile ich ostatnie tchnienie. Po nim już tylko łączą się z ziemią i przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Wszystko tu krąży jak w przyrodzie, a, w myśl teorii chaosu, nic nie pozostaje bez konsekwencji. Nawet, dosyć osobliwe, zdobycie domu wariatów na Toszku, by nie zapomnieć o romansie nastolatki z dobrego domu z nieco gorzej sytuowanym Hanysem.

Warsztat literacki Twardocha jest nienaganny. Przeskakuje przez kolejne wątki niemal jak koń szachowy; niespodziewanie, jednak daleko bardziej nieprzewidywalnie. Zmusza czytelnika do ciągłej uwagi, gdyż ruchy są one dynamiczne, a pole docelowe – nieznane. Nie pomagają w tym nawet ciągi dat umieszczane na początku każdego z rozdziałów. Stanowią one wyłącznie ramy dla samej opowieści, gdyż to ona jest tu sednem. Jest to swego rodzaju pomnik postawiony śląskości Gliwic i ich okolic – regionu, w którym przecinają się wpływy Polskie i śląskie, a który stał się jeszcze bardziej wielokulturowy po przybyciu repatriantów ze Wschodu po drugiej wojnie. Zderza w tym oba łady historii – wielki i mały – pokazując, że skupienie się na mniej popularnych na kartach podręczników aspektach dziejów nie jest bezwartościowe.

 Ten złożony pejzaż ma jednak jedną, mam nadzieję, że znaczącą, lukę – jest nią nieobecność kontekstu wywózek górników z tego regionu, która miała miejsce w 1945 roku. Stanowi ona niezwykle wrażliwy i istoty aspekt historii tego regionu, a jej tu, tak jakby, zabrało. Cóż – nie jest to poważna wada, jednak trudno nie uznać jej za niepokojącą przywarę takiej książki. Jednak nawet mimo niej – jest to wciąż świetna proza.

Historie regionów są bardzo istotne, a piszący o nich pisarze – w cenie. Co najciekawsze, twórczość taka najczęściej opiewa tożsamości klarujące się w pozycji do narodowości która ma nie tyle co tendencje dominujące, co ujednolicające. Głosem w takim starciu są opowieści o miejscach, w których  dochodzi do starcia dwóch poglądów na tożsamość. Drach jest takim głosem. Znakomitym literacko, jednak też pochodzącym od nieco zacietrzewionego historyka idei, który korzysta z dobrodziejstw myśli literaturoznawczej i filozofii by przybliżyć opowieści o Śląsku, z którym się identyfikuje i który pragnie opiewać.

1 komentarz:

  1. Słyszałam i czytałam już wiele dobrego o umięjętnościach pisarskich i warsztacie Twardocha. Musze się w końcu zań wziąć :)

    OdpowiedzUsuń