poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Marek Żak - Bieg


Trzecia książka warszawskiego pisarza jest utrzymana w klimacie zbliżonym do poprzednich tekstów – jest to historia z farmacją w tle, egoizmem i pieniędzmi na pierwszym planie. Receptura, pozornie prosta, daje spore pole do popisu dla autora. Jak to pole wykorzystał Marek Żak?
Okazuje się że całkiem błyskotliwie. Bieg jest historią rozgrywającą się na amerykańskim rynku farmaceutycznym. Akcja zaczyna się w jednej z prywatnych i renomowanych (a jakże) klinik Miasta Aniołów. Szybko okazuje się, że bohaterom bliżej do upadłej wersji skrzydlatych – konszachty i pieniądze okazują się być ważniejsze niż dobro pacjentów. Amerykański koncern farmaceutyczny chce zwiększyć swoje wpływy na rynku; stracił je bowiem za sprawą niemieckiej firmy produkującej lek o nazwie Pipolay, który w niezwykle skuteczny sposób obniża poziom cholesterolu we krwi i oddala mroczne widmo zawału. Za sprawą lekarzy ze wspomnianej kliniki ma się dokonać spektakularny akt ukrócenia swawoli europejskiej na kontynencie amerykańskim. Plan festynu, na którym w różnorakich zawodach sportowych mieliby startować przyjmujący spore dawki Pipolay’u i niewielkie konkurencyjnych specyfików okazał się być idealną metodą na wywołanie skandalu. Okazało się bowiem że amerykański specyfik, mimo mniejszej skuteczności, ma mniej efektów ubocznych. A skandal miał polegać na zejściu przyjmujących europejski. Plan obejmował również podsycenie niechęci na tle narodowościowym – środek ratujący życie miał powodować drugi, nowożytny Holocaust…
Plan, w istocie niecny, jest osią tekstu – wszystko toczy się w oku pozbawienia kogoś pieniędzy. W książce tej wartości moralne stają się drugorzędne – pierwsze skrzypce gra w nim mamona; to ona jest poruszycielką wszystkiego w tej opowieści. To ona wpływa na zachowania ludzi, pozwala im na coś albo nakazuje dokonywać niejednoznacznych moralnie decyzji.
Pod tym względem jest to opowieść ciekawa – jest na nią pomysł, nie brakuje dobrej znajomości tematu, założenie, jakie zdaje się przyjmować autor (przedstawienie mechanizmów działania koncernów farmaceutycznych i generowanie wpływów poprzez uprzejme stypendia i granty) jest przekonujące i jawi się jako odzwierciadlające prawdziwe. Z drugiej strony pojawia się dosyć spora wada tego tekstu – postacie w nim opisane są płaskie; brakuje im charakteru, czegoś, co sprawiłoby że zapiszą się w pamięci czytelnika inaczej niż jako osoba pełniąca określoną funkcję. Ich zachowania i dialogi nie są najbłyskotliwsze. To spłaszczenie sprawia że można przewidzieć kolejne partie tekstu – co będą robić bohaterowie, co powiedzą, do czego zmierzają. Można oczywiście to tłumaczyć prostą zależnością sprasowania wszystkiego przez pieniądz, przerostem cynizmu nad empatią; niemniej – takie podejście nie tłumaczy zupełnego zatuszowania ja bohaterów. W książce uderza przejmująca tymczasowość niemal każdej relacji międzyludzkiej, jej relatywizm i nagłość – w postaciach na próżno szukać dojrzałości i mądrości, ale zapełnia tę lukę spryt i hipokryzja. Przestaje być ważne to, kim się jest, ale to, co się ma. Drażnić może również brak refleksji bohaterów – przypominają oni dzieci, które nie planują naprawiać czegokolwiek, a za lepsze wydaje się im odrzucenie zabawki za siebie. Konsekwencje przestają tu mieć charakter moralny – jedynym wyznacznikiem świata nakreślonego przez Żaka jest pieniądz. Czasem brakuje kontynuacji niektórych wątków – postacie, które pojawiają się i są czynione względem ich plany nagle znikają (jak to było w przypadku dawnej sympatii jednego z bohaterów).
Zostaje w tekst wtrącona obecność Europejczyków – jeden z głównych bohaterów jest Czechem, pojawia się również Polka. Takie zacięcie słowiańskie jest widoczne we wszystkich książkach Żaka – postacie te są w jakiś sposób gloryfikowane w sposób szalenie purytański – powiedzenie od pucybuta do milionera staje się w ich przypadku doskonałym przykładem. Co ciekawe – świat opisany przez autora jest idealny estetycznie – pozorna kalokagatia (to, co piękne – dobre) w pewnym momencie zaczyna drażnić.
Marek Żak poczynił spory postęp – zarówno warsztatowy i koncepcyjny. Trudno jednak stawiać Bieg w panteonie polskich prozaików ostatnich lat. Koncepcyjnie wybiega daleko poza literaturę średnich lotów, zostawiają w tyle Wiśniewskiego, jednak warsztatowo nie sięga aż tak daleko. Niemniej Bieg jest pozycją godną uwagi – jest to ciekawa książka, której jednak należy wybaczyć pewne niedociągnięcia zarówno natury formalnej jak i warsztatowej. Gdy poczyni się takowy zabieg – staje się ona interesującą lekturą. 

1 komentarz:

  1. Ja również przeczytałam ową książkę, jak widzę mamy różne spostrzeżenia na temat książki. Ale mimo kilku wad książka podobała mi się. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń