poniedziałek, 10 stycznia 2011

Hubert Hurbański – PRacownik





Hubert Hurbański – PRacownik

Wydana ostatnio nakładem wydawnictwa Albatros książeczka, bo takie zdrobnienie pasuje do wymiarów owego wydawnictwa, jest próbą nakreślenia dla przeciętnego człowieka realiów i przedstawieniu pokrótce zasad, jakimi rządzi się świat agencji reklamowych. W odniesieniu do tytułu można powiedzie, iż książka ta dotyczy public relations w skali mikro, jednak zgodnie z zacnym toposem pars pro toto można odnieść wrażenie, że problemy poruszone w książce mają charakter uniwersalny.

PRacownik jest opowieścią o pracy Huberta Hurbańskiego – autora książki. Jak łatwo się domyślić – jest to pseudonim literacki, a copywrighty, zazwyczaj służące do określenia prawdziwego autora tekstu, są przelane na wydawnictwo. We wstępie autor zastrzega sobie, że był bohaterem książki, co potwierdza pierwszoosobową narracją. Na nieco ponad stu stronach opisana jest krótka historia jego kariery. W praktyce przeplatają się w niej wydarzenia bieżące wraz ze wspomnieniami, co pozwala na rozszerzenie czasu trwania fabuły poza obręb kilku miesięcy, w czasie których ma miejsce główna nić fabularna. Narrator przeprowadza czytelnika przez zaplecze przeciętnej agencji reklamowo-marketingowej – przedstawia problemy, niewielkie radości i obowiązki, z jakimi borykają się osoby pracujące w branży szeroko pojętych relacji międzyludzkich. Trudno się oprzeć wrażeniu, że niektóre z sytuacji mogą być delikatnie przerysowane – zwłaszcza relacje z przełożoną i dyrektorem drugiej agencji, w jakiej jest zatrudniony; niemniej jest to moje subiektywne odczucie czytelnicze – doświadczenie empiryczne nakazuje mi wierzyć w opisane fakty, chociaż ich szczegóły jawią się jako przesadzone.
Po lekturze książki miałem wrażenie, że czytałem słabszą wersję Zwału Sławomira Shutego. Wątki są podobne, ilość frustracji też. Sposób odreagowywania stresu – również, chociaż bohater powieści nowohutanina jest bardziej skrajny w swojej postawie. Język jest niejednolity – zrozumiałe jest mieszanie się ze sobą form z uzusu potocznego i oficjalnego, jednak wprowadza ono znaczną niespójność w tekście (przysługując się zarazem emocjom, jakie przekazuje). Rażącym błędem jest powoływanie się w przypisach na Wikipedię – mimo regularnej aktualizacji jej zasobów i weryfikacji treści wciąż pozostaje ona medium, w którym pojawiają się błędy merytoryczne i językowe.
Główna nić fabuły jest poprowadzona bardzo sprawnie – trudno jej zarzucić jakieś poważniejsze wypaczenia. Pesymistyczna wymowa tej historii jest pogłębiana przez quasi-przypowieściowy charakter ostatniego rozdziału książki. Nie pasuje on do reszty tekstu, a jego charakter pogłębia przygnębienie bez sugestii uwolnienia się z koła szaleństwa, którego dokonuje w pewnej mierze bohater – wprawdzie jest to akt częściowy, jednak podjęcie jego próby pozwala doszukiwać się pozytywnych elementów w historii.

PRacownik jest książeczką na jeden wieczór. Pozwala poszerzyć swoje pojmowanie świata, odpowiada też częściowo na pytania z cyklu dlaczego ten człowiek do mnie dzwoni. Nie pozostawia spokoju, pobudza do myślenia i faktycznie – poszerza w jakiś sposób widzenie rzeczywistości. Mimo tego – brakuje w niej odpowiedzi na pytanie dlaczego, które może pojawić się po lekturze pierwszych stron książki. Ten brak jest o tyle znaczący, że pozostawia niedosyt i (używając języka spożywczego) lekki niesmak. Pozostawia refleksję – i jej warto poświęcić chwilę po dobiciu do drugiej deski.
Klap!  

2 komentarze:

  1. niesmak? dlaczego? utwory dające odpowiedź na egzystencjalne pytania typu "dlaczego" są przeważnie albo poradnikami, albo grafomanią... ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesmak pojawia się z powodu zmarnowanej szansy na naprawdę dobrą prozę. Po "Zwale" takowy nie zostaje - jakaś historia jest dokończona, coś się wyjaśnia, coś się kończy. Tu kończy się etap pracy, ale brakuje elementu realnego wyzwolenia - pozostaje impas i brakuje alternatywy.
    Nie zgodzę się na "poradnikowość" pytania "dlaczego" - chodzi o pewien brak konsekwencji w drążeniu pomysłu i jego niepełne rozwinięcie.
    Czy to jest grafomania...? Nie, nie powiedział bym - książka jest formą ekspresji, momentami kolokwialnej i infantylnej, jednak ekspresji, jaka wskazuje na gniew i rozżalenie.

    OdpowiedzUsuń