Retrospektywa
życia naznaczonego bólem – tak można najkrócej opisać ostatnią książkę E.L.
Doctorowa. Umysł Andrew jest
opowieścią zanurzoną w przeszłości, a w której teraźniejszość zamyka się
w trudnym do umiejscowienia dialogu psychologa i pacjenta. Główny bohater, funkcjonujący
w słowach, opowiada o swoim życiu i zdarzenia, które doprowadziły go tu, gdzie
teraz jest. Opisuje również z perspektywy jednostki doświadczenia dzielone
przez wielu Amerykanów.
Andrew
dotyka dwukrotnie silna trauma – najpierw umiera jego dziecko, potem ginie jego
druga żona (nie-żona). Nie mogąc poradzić sobie z odium winy związanej ze
śmiercią dziecka rozchodzi się z aktualną partnerką i zaczyna szukać szczęścia
gdzie indziej. Po pewnych perypetiach trafia na niezbyt uznaną uczelnię, gdzie
obejmuje słabo płatną posadę profesorską i poznaje studentkę, która przyciąga
uwagę od pierwszego wykładu. W tej sztampowości pojawia się jednak próba
uzasadnienia sytuacji przez samego bohatera – kognitywisty, badającego
zachowania ludzkie i stawiającego samego siebie w roli obiektu badawczego. Ta
zmiana ról niekoniecznie mu odpowiada, a sytuacji nie poprawia ciągłe
odpytywanie przez rozmówcę.
Książka
przepełniona jest poczuciem smutku i porzucenia – główny bohater zdaje się być
dotknięty fatum, niemal każda jego relacja kończy się katastrofą. Tylko praca w
szkole, którą podejmuje po wielu niepowodzeniach, zaczyna dawać mu satysfakcję,
jednak zostaje szybko przerwana przez bezimiennego prezydenta, który rozpoznaje
w Andrew swojego współlokatora z czasów studenckich. Bohater zaczyna pracę w
Białym Domu, jednak czuje się tam jeszcze bardziej stłamszony.
Nie
da się zaprzeczyć, że w książce tej odrysowano niezwykle sugestywny obraz
traumy pod atakach na WTC. Druga żona (albo raczej – partnerka) Andrew ginie 11
września, jednak nikt nie jest w stanie stwierdzić w jakich okolicznościach.
Pozostaje po niej pustka, której nie wypełnia nawet ich malutkie dziecko. Ta
dziura w świecie bohatera zmusza go do ponownej ucieczki i oddania dziecka pod
opiekę swojej pierwszej żonie. Historia zatacza w pewien sposób koło, a sam
protagonista zdaje się zaczynać nowy rozdział życia z jeszcze gorszego miejsca.
Dialogiczność
tej książki, wyprowadzona przed myślnik, podkreśla poczucie opuszczenia – niby prowadzona
jest jakaś rozmowa, ale ilość monologów bohatera, na poły wewnętrznych, odziera
ją z realności wraz z każdą stroną. Wszechogarniająca pustka domyka się niczym
wieko trumny na ostatnich stronach, gdzie dochodzi do zaskakującego upadku
zasłony, dzięki któremu wszystko, co powiedział swemu rozmówcy Andrew staje się
jasne. Chociaż – nie wszystko. Nie można być pewnym, czy cała ta opowieść nie
jest jedynie działaniem zamkniętego umysłu, który usiłując umknąć obłędowi popada
w niego coraz bardziej i bardziej.
Umysł Andrew to książka
trudna, która zarazem nie ułatwia czytelnikowi jej porzucenie. Z jednej strony
jest w niej wyraźny rys formalny, zabawa z estetyką; z drugiej pozostaje ona
zwartą opowieścią, która nie dość, że się zamyka, to jeszcze wywiera na
czytelniku niemałe wrażenie. Dodatkowo prezentuje głos osób, które nie miały
szans pochować swoich bliskich po atakach na WTC co pokazuje, że literatura
amerykańska w końcu wychodzi z szańców patriotycznego uniesienia i oddaje głos
tym, którzy tę stratę przeżyli najmocniej – zwykłym ludziom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz