Trudne
powroty, konflikt pokoleń i niezbyt chlubna przeszłość – te wątki dominują w
nowej książce Hanny Kowalewskiej Tam,
gdzie nie sięga już cień. Mimo pozorów pewnego rustykalnego sentymentalizmu
opowieść ta jest ciekawą propozycją dla miłośników literatury delikatnej, w
której wciąż obecny jest pewien niepokojący, ale jakże oczekiwany, oścień
niepokoju.
Powieść
ta ma znamiona prozy pokoleniowej, jednak zamknięcie jej w tym obrębie
tematycznym byłoby niezwykle krzywdzące. Sporo tu psychologii, jednak bez
taniego moralizatorstwa, a bohaterowie mają ciekawy rys charakterologiczny.
Wyraźne są tu relacje międzyludzkie i to one dominują w tej historii o powrotach.
Opowieść rozpoczyna się od powrotu do kraju lat młodzieńczych młodej
warszawianki, która pragnie odwiedzić bliską ciotkę przed śmiercią. Powoduje to
lawinę wspomnień i rozbudzenie pozornie tylko okrzepłych antagonizmów, których
kobieta doświadcza niemal od momentu wejścia do pociągu jadącego na północ.
Umiejscowienie
akcji w nieco sentymentalnej scenerii polskiego Pomorza nadaje tej opowieści
nieśpieszny rytm, który pozwala rozwinąć się postaciom – wygadać się im,
zanurzyć się w przeszłości i dać drugą szansę. Bo to jest opowieść o „drugich
szansach”; temu wrażeniu nie można się oprzeć. Autorka bardzo sprawnie
przeplata ze sobą wątki wzbudzone powrotem głównej bohaterki i wciąga
czytelnika w skomplikowany świat relacji, w którym rządzą emocje i resentymenty.
Wciąż jest to jednak bardzo dobra literatura, która pokazuje złożoność ludzkiej
natury, jednak wymyka się uproszczeniom i nie pozwala sobie na oczywiste
rozwiązania.
Tam, gdzie nie sięga cień
jest książką ciekawą i niecodzienną. Jest to czystej wody proza obyczajowa,
która nie odchodzi ani o krok od ścieżek wyznaczonych przez poprzedzających ją
wielkich pisarzy. To chyba dobrze, bo jest z czego czerpać, a Hanna Kowalewska
nie obawia się czynić swoją książką ukłonu w stronę dziewiętnastowiecznej prozy,
której nie odmawia nowoczesnego podłoża psychologicznego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz