niedziela, 16 marca 2014

Mo Yan – bum!





Specyfika literatury pochodzącej spoza kręgu europejskiego daje się we znaki tym, którzy usiłują przyłożyć tą samą miarę do utworów pochodzących chociażby spod pióra Mo Yana. Tym, co przykuwa wzrok jest  ciekawy wstęp do niedawno wydanej prozy noblisty zatytułowanej bum!. Dotyczy on powieści jako pewnego tworu, który musi posiadać pokaźna objętość. Tak jak opowieść o Luo Xiaotongu.

Mamy zatem dwie, równolegle prowadzone narracje, które opisują życie wspomnianego bohatera w różnych momentach. Pierwsza z nici snuje się powoli pod dachem świątyni, w której nauki pobiera już nie taki młody Luo; opowiada on swemu mistrzowi o czasach minionych, tworząc opowieść o sobie, która przechodzi płynnie w historię z czasów dziecięcych. To zawieszenie książki na dwóch filarach pozwala na utrzymanie uwagi czytelnika, ale też sprawia, że opowieść jest świeża, a uwaga czytelnika jest wciąż stymulowana (również przez nazwanie kolejnych rozdziałów wystrzałami). Narrator bum! oprowadza czytelników po chińskiej prowincji, która, mimo elektryfikacji, niewiele różni się od stanu sprzed lat; miejsca, w którym żadne z praw nie jest w pełni ważne. Pięść przebijać tu może gombrowiczowski palic; wolność, nawet sponiewierana i pozbawiona poważania, nie przejmuje się faktem, że zbierane pieniądze są oblane moczem. Prezentowany świat jest z jednej strony okaleczony przez polityczne decyzje sprzed lat, a z drugiej – jest od nich na tyle daleko, że z wytęsknieniem wyczekuje kolejnych reform rolnych i kulturalnych, niemal jak Estragon Godota. Fetyszyzowane jest, jak niemal zawsze u Mo Yana, jedzenie; jest ono oznaką prestiżu i władzy, lecz także narkotykiem odbierającym rozum. Wyzwoleniem może być wybuch, który przynieść ma moździerz znaleziony przez Luo na złomowisku; jest on czysty i gotowy do strzału, jednak, jak cały ten świat, jest on ułomny – nie ma do niego amunicji.
Mo Yan przedkłada czytelnikowi opowieść – długą, wielowarstwową, niejednoznaczną i pełną ciekawych podtekstów – która potrafi wciągnąć, a przy tym nie zmęczyć. Dwubiegunowość narracji oraz płynność przejść między kolejnymi fragmentami intrygującej opowieści dają dużo radości z lektury. Wszak chyba o nią chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz