Umberto Eco w powszechnej świadomości funkcjonuje jako autor poczytnego Imienia róży oraz niezwykle dowcipnych Zapisków na pudełku zapałek. Krytycy i czytelnicy cenią jego styl, prostotę i zrozumiałość języka, za którymi kryją się rozbudowane konteksty filozoficzne. Prawdopodobnie te elementy sprawiły, że profesor bolońskiego uniwersytetu stał się jednym z najpoczytniejszych profesorów-pisarzy na świecie.
Czemu warto zwrócić uwagę na konteksty filozoficzne? Sądzę, że tak, gdyż to właśnie one umożliwiają głębsze rozpatrzenie tekstu, wychwycenie szczegółów, w których, zgodnie z powiedzeniem, tkwi diabeł. I w tej książce tkwi on w szczegółach.
A tu takowych jest wiele – jak sam autor wskazuje w motcie umieszczonym na początku książki – wiele efektownych wydarzeń ma za zadanie odciągnąć uwagę czytelnika od głównego wątku. W praktyce wychodzi to autorowi bardzo dobrze – ogromna ilość dygresji i postaci epizodycznych w pierwszej części tekstu może zniechęcać czytelnika; z drugiej strony – dygresje tworzą ciekawą polifonię wewnątrz książki. Dodatkowo pierwszych kilkadziesiąt stron funduje czytelnikowi opis uprzedzeń bohatera oraz wyraz jego niechęci wobec innych nacji i zrzeszeń, naciskiem położonym na Żydów, masonów i Niemców. Wielokrotnie zmieniana forma narracji (pierwszo- i trzecioosobowa z licznymi zmianami podmiotów mówiących) również nie ułatwia spójnej lektury.
Tyrada ta płynie z pamiętnika Simone Simoniego, człowieka specjalizującego się w podrabianiu tekstów urzędowych, związanym z wieloma, zazwyczaj zwalczającymi wywiadami w dobie wojny niemiecko-francuskiej w latach 60. XIX wieku. Poznajemy go dzięki zapiskom – całą historię poznajemy dzięki retrospektywom zapisywanym na polecenie… doktora Freuda; tu – jako uzależnionego od kokainy dziwaka, którego teorie nagle zaczynają się sprawdzać. Z jego to polecenia bohater zaczyna spozierać w swój pępek by wejść w stan hipnozy i tym samym – stwierdzić kim sam jest. A to akurat jest bardzo ciekawe… i dwuznaczne.
Główna nić fabuły jest osnuta w oku problemu lóż masońskich i prób ich zdemonizowania w powszechnej opinii; działania te były osnute tajemnicą, co z kolei nadaje tekstowi charakter dobrego kryminału albo książki szpiegowskiej. Sam cmentarz w Pradze jest miejscem akcji tekstu, który zwrócił uwagę kręgów kościelnych na problem masonerii i zagrożenie ze strony semickiej.
Jak informacja na okładce sugeruje, w powieści pojawia się sporo wiadomości o lożach wolnomularskich, jezuitach (w okresie opisanym w powieści zakon ten jest rozwiązany), satanistach (co w książce nie jest utożsamiane z masonami); do tego należy wspomnieć o ogromnej ilości epizodycznych postaci, które dodają smaczku powieści i wplątuję bohatera Simoniego w co raz to nowsze tarapaty. Tarapaty, które są jednak sowicie opłacane. A wszystko to bez zbędnej przesady, jednak momentami okraszone wewnętrznym krytycyzmem narratora, zwłaszcza w momentach, gdy wiadomości stają się nieprawdopodobne.
Wszystko opowiedziane jest z ogromnym dystansem i wielką dozą czarnego humoru osadzonego w realiach paryskiego mieszkania Simoniego. Miejsca pełnego kontekstów i rozdwojenia, w którym rozgrywa się większość kluczowych wydarzeń powieści. W jakiś sposób przypomina ono laboratorium doktora Fausta, z którego wychodzą twory mogące wstrząsnąć światem; jak homunkulus był czymś niespotykanym, tak samo dokumenty, które wychodziły spod ręki bohatera miały spory wpływ na sytuację w całej Europie. I to niezależnie od tego, czy pisał je w służbie jakiegoś państwa czy jako pisarz prowadzący krucjatę przeciwko lożom.
Przytłaczające w powieści są wszechobecne rządy pieniądza – nawet dostęp do pozornie egalitarnych kręgów jest powiązane z posiadaniem mocnych koneksji i odpowiednich środków finansowych.
W powieści funkcjonuje ogromna ilość odniesień do literatury francuskiej a zwłaszcza do Nędzników Wiktora Hugo, Trzech muszkieterów oraz Hrabiego Monte Christo Dumasa ojca. Przemieszczanie się podziemnymi kanałami ściekowymi, ukryte w lasce ostrze czy błyskawicznie i w niejasnych okolicznościach zdobyta fortuna jednoznacznie odsyłają czytelników do wspomnianych tekstów, ale i o wiele, wiele dalej w głąb literatury powszechnej. Odczuwalne jest tu doświadczenie akademickie autora – poszukuje on kontekstów dla swoich postaci i oferuje uważnemu i oczytanemu czytelnikowi niesamowite poszerzenie odbioru tekstu.
Nowa książka Umberto Eco jest z pewnością godna uwagi każdego czytelnika – i tego, który poszukuje dobrze napisanej powieści szpiegowsko-kryminalnej, i tego, który pragnie powieści złożonej wewnętrznie, z której można wyczytać o wiele więcej niż tylko zostało fizycznie weń umieszczone. Do przeczytania dla każdego rządnego dobrej literatury – z pewnością.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz