Książka Asy Larsson opowiada historię Rebeki Martinsson, prawniczki po przejściach, która przez przypadek wplątuje się w kolejną związaną ze sferami duchownymi aferę. Tym razem trafia w swoje rodzinne okolice by pomóc w zmianach administracyjnych niewielkiej parafii. Parafii, w której kilka dni wcześniej zostają znalezione powieszone zwłoki tamtejszej pastor. Powieszone w kościele.
Trup jest, szok też – jak przedstawia się fabuła? Niewątpliwie jest ciekawa – przeplatają się w niej wątki powrotu do dzieciństwa, wypierania swoich wspomnień i przypominania traum. Ponadto śmierć pastor staje się ciekawym przyczynkiem do rozwinięcia panoramy niewielkiej, ale pogmatwanej sieci zależności członków społeczności Kiruny. I to budowanie złożonego obrazu pozwala skłonić czytelników do poszukiwania odpowiedzi na klasyczne, kryminałowe pytanie – kto zabił. A to do końca jest niejasne, chociaż uważny i doświadczony czytelnik będzie mógł zorientować się trochę wcześniej niż zostanie to wyjawione przez narratora.
Rebeka Martinsson jest faktycznie główną bohaterką, jednak ważne są również w tej historii postacie drugoplanowe – policjanci, pracownicy baru, a nawet pewien upośledzony chłopiec. Dzięki nim lepiej poznajemy relacje wewnątrz społeczności, przekazują one czytelnikowi wiele informacji o sposobie działań i wyjaśniają dlaczego akurat coś dzieje się w taki, a nie inny sposób. Stanowią oni nie mniej ważne tło dla głównego wątku fabuły. Narrator przedstawia każdego z tych bohaterów w dosyć dokładny sposób, a przez to opowieść i nabiera cech prawdopodobieństwa i zarazem wskazuje na bodźce, które popychają postaci do konkretnych działań. Co ciekawe – ogromna ilość informacji jest przekazywana przez opisy zachowań postaci w konkretnych sytuacjach.
Pomysł na główna nić fabuły jest ciekawy – morderstwo pastor o feministycznych poglądach ciekawie nawiązuje do silnie patriarchalnego typu rodziny w krajach skandynawskich oraz do głośnych kilka lat temu podpaleń kościołów na północy Europy. Takie połączenie pozwala na wodzenie czytelników trochę za nos, gdyż, wraz z bohaterami, oprowadzani są od jednej poszlaki do drugiej. Żadna z nich nie jest wartościowana przez narratora, przez co czytelnik może sam decydować co jest bardziej prawdopodobne.
Ciekawym pomysłem jest wplecenie w wątek ludzki wątku zwierzęcego. A dokładniej – wilczego. Polskie wydanie Krwi opatrzone jest okładką na której można zobaczyć wilczycę. Książkowa nazywa się Żółtonogą i jest siostrą samicy alfa stada. Z czasem odrzucona w jakiś sposób odnajduje się w życiu poza stadem. Jej historia jest związana dosyć mocno z wątkiem morderstwa, gdyż wilczyca znalazła w pastor swoją zaciekłą obrończynię. I ta postawa okazuje się bardzo ważna przy wyjaśnianiu zagadki morderstwa.
Książka nie ustrzegła się drobnych błędów. Nie można napisać niczego więcej (wszak to kryminał i nic o poszlakach pisać nie wolno), ale kwestia skarpetek wydaje się być niejasna. Niech czytelnicy odpowiedzą sobie na to pytanie sami po lekturze całej powieści.
Krew, którą nasiąkła jest książką godną uwagi. Początkowo może męczyć nieprzyzwyczajonego do szwedzkich kryminałów czytelnika, jednak ci, którzy przebiją się przez swoją niechęć i trudności ze sporym nagromadzeniem postaci mogą zostać wciągnięci w wir wydarzeń stworzonych przez Asę Larsson. W końcu każdy chce wiedzieć kto, i czym, zabił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz