wtorek, 2 czerwca 2015

Anders de la Motte - Szczątki pamięci



Inwigilacja środowisk przestępczych jest o tyle intrygująca, o ile może być niebezpieczna dla samego zgłębiającego ich tajniki. Niemal zawsze osoba poznająca tajemnice jest związana z organami ścigania, jednak, jak pokazuje Anders de la Motte w swojej nowej książce, nie zawsze musi być to oczywiste. Na takich „nieoczywistościach” buduje on swoją kolejną intrygę. 

David Sarac, oficer szwedzkiej policji, jest odpowiedzialny za współpracę z informatorami. Dzięki niezwykłym umiejętnościom zostaje mu powierzona misja dokonania głębokiej inwigilacji środowisk przestępczych. Jest to procedura niezgodna z lokalnym prawem, jednak cel w tym wypadku uświęcał środki. Wszystko idzie dobrze, dopóki głównego bohatera nie dopada wylew. Traci pamięć i władzę w ciele – ta sytuacja wystawia go na wiele niebezpieczeństw, gdyż jest on jedyną osobą, która zna tożsamość Janusa, cennego informatora związanego z półświatkiem. Niejako bezwiednie wpada w wir zależności, konszachtów i dążeń, których nie rozumie, jednak dosyć szybko zdaje sobie sprawę, że mogą one zaważyć o jego losie.

Klasyczna figura amnezji posłużyła pisarzowi do stworzenia całkiem przyjemnego kryminału. Nie jest ona żadnym novum, ale jej kreatywne przetworzenie, jakiego niewątpliwie dokonuje autor omawianej książki, jest sporą zasługą. Dużo w tej książce mieszania wątków i zasiewania wątpliwości w czytelniku – działania te nie zawsze udają się autorowi, jednak w większości przypadków odbiorca faktycznie może czuć się zaskoczony; takie regularne ucinanie tropów potencjalnych Janusów udaje się bardzo dobrze. Niemniej – od mniej więcej połowy nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że jedno z rozwiązań nie jest szczególnie wyzyskane. Cóż, suspens nie został tu doprowadzony do samego końca, jednak utrzymany jest na całkiem niezłym poziomie. Również zakończenie zdaje się być przewrotne – zapowiadało się ono niemal jak u Agaty Christie, lecz okazało się nieco bardziej… widowiskowe. 

Język książki nie ma znamion sztuczności – w przeciwieństwie do trylogii „Geim” tego autora sposób komunikowania się bohaterów i świat są spasowane bardzo dobrze, a każdy z bohaterów jest „jakiś”. Biorąc pod uwagę to, że jest ich całkiem sporo, trudno nie uznać tego za zaletę. Na marginesie – pisanie o jakiejkolwiek książce „otwierającej serię” ma tę wadę, że nie znając dalszych losów postaci można odnieść wrażenie, że wiele wątków fabularnych zostało porzuconych i niejako zapomnianych. Taka sytuacja ma miejsce w Szczątkach pamięci – sporo tu osieroconych przez narratora postaci i elementów opowieści, jednak pozostaje mieć nadzieję, że następne opisy przygód (odzyskującego stopniowo swą pamięć) Saraca będą bogatsze właśnie o te elementy. Nie da się zaprzeczyć, że mogłoby to być ciekawe. 

Szczątki pamięci to ksiązka, która ciekawie przetwarza liczne kalki fabularne, a przy tym zapowiada ciekawą kontynuację. Co z tego wyniknie – zobaczymy. Póki co ostatnio wydana proza Andersa de la Motte ma znamiona dobrego kryminału. Tylko i aż dobrego. Osiągnięcie takiego literackiego status quo nie udaje się wielu pisarzom, dlatego, moim zdaniem, warto spojrzeć przychylniejszym okiem na tę książkę. Zapewnia dobrą rozrywkę. Naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz