środa, 11 marca 2015

Marc Elsberg - Blackout



Co by się stało, gdyby nagle zabrakło prądu? Nie na godzinę, nie na pół dnia, lecz na kilka długich, zimowych wieczorów? Jak długo społeczeństwo mogłoby wytrzymać coś takiej sytuacji? Te pytania, na szczęście – fabularnie – zadał Marc Elsberg i przedstawił swoją wizję ponowoczesnej apokalipsy. 

Głównym bohaterem książki jest włoski informatyk, Pierro Mazano. Poznajemy go przy okazji karambolu spowodowanego awarią sygnalizacji świetlnej. Udaje mu się po niej dotrzeć do domu, gdzie przekonuje się, że brak w nim ogrzewania, wody i, w gruncie rzeczy, jedzenia. Znajduje dosyć szybko przyczynę tego stanu – jego lokum jest pozbawione prądu.  Winowajcą okazuje się niewielki sterownik dopływu prądu. Jako wprawny informatyk, a w przeszłości – haker, sprawia, że jego lodówka ponownie pomrukuje.

Przypadek Mazano nie jest odosobniony. Całe Włochy pogrążyły się tego wieczora
w zimowym mroku – nie działają stacje benzynowe, bankomaty, szpitale funkcjonują tylko dzięki generatorom zapasowym. Problemy te szybko dotykają coraz większe obszary Europy. Początkowo bohater sądzi, że to kolejna awaria prądu i że rano wszystko wróci do normy. Gdy tak się jednak nie dzieje, zaczyna zbierać informacje w internecie. Niestety – nie są one optymistyczne. 

Elsberg przedstawia hipotetyczną historię o szeroko zakrojonym ataku terrorystycznym, którego celem jest sieć energetyczna. Zawiązuje ciekawą intrygę, która od początku trzyma w napięciu i przykuwa czytelnika. Rozwija niejako pomysł wyprzedaży po pożarze, która zaprezentowana została chociażby w Szklanej pułapce 4.0, jednak idzie dalej i nie skupia się tylko na kwestiach ogólnych, lecz pozostawia dużo miejsca na opis problemów dnia codziennego zwykłych ludzi. Udaje mu się to poprzez opisanie losów rodzin postaci związanych z władzami pragnącymi rozwiązać problem. 

Książka ta jest niewątpliwie bardzo dobrze napisana, jednak autor konsekwentnie zawęża pole opisu, jakby stopniowo zaczynało brakować tej książce… cóż – prądu. Ostatnia ćwiartka opowieści traci dynamikę, sprawia wrażenie przygotowanej naprędce. Wiele wątków się urywa lub zostaje zdawkowo uciętych. Szkoda, bo thriller ten mógłby, nawet kosztem rozszerzenia do tysiąca stron (tak, książka ma ich niemal 800), zaprezentować czytelnikom
w pełni doszlifowaną fabułę. Mimo tego – zasiewa ona sporo wątpliwości związanych z siłą bytu określanego mianem Wspólnoty Europejskiej. 

Mimo dosyć optymistycznego zakończenia sporo tu ciekawych myśli. Najważniejsza z nich wiąże się z czymś tak oczywistym jak prąd w gniazdku, od którego uzależniony jest, na dobrą sprawę, cały świat. Brak tego elementu może okazać się niemal „ustrojobójczy”. Autorowi udało się uchwycić siłę potencjalnego niezadowolenia społecznego i poczucie zagrożenia, które nie zapowiada pozytywnego zakończenia. Choć pojawienie się pozytywnego bohatera
o niezwykłych umiejętnościach, który udaje się w podróż i ma swoich sprzymierzeńców oraz zadanie jest zjawiskiem fabularnym znanym od dawien dawna, to pewność pozytywnego zakończenia całej historii nie jest tak niezachwiana, jakby wydawać się mogło. 

Blackout Marc'a Elsberga jest książką nietuzinkową i ciekawą. Pomysł na zabranie prądu Europie i sprawdzenie tego, jak sobie poradzą jej mieszkańcy jest o tyle zuchwały, co ciekawy. Zwłaszcza w dobie rodzącego się wciąż zagrożenia cyberterroryzmem. I chociaż zakończenie może pozostawić nieco do życzenia, to książka ta potrafi wciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz