Kolejna książka mówiąca o odległym regionie świata, który w jakiś sposób zadomowił się w naszej świadomości za pośrednictwem telewizji i radia. Regionie, o którym się zapomina, a w którym wciąż coś się dzieje. Wprawdzie nie na powierzchni, ale z pewnością to, co się w nim dokonuje jest burzliwe i przypomina wrzenie w zamkniętym garnku – niby wszystko jest w porządku, ale w środku ma miejsce coś złowieszczego. Taką diagnozę Czeczenii daje w swojej książce Jonathan Littel .
Pracując przez wiele lat w różnorakich organizacjach humanitarnych amerykański pisarz i reportażysta zobaczył kawałek świata, w tym – dwukrotnie zawitał do Czeczenii. Jednak nie tej, o której pisze; do tej, która była dotknięta klasyczną, o ile to możliwe, wojną. W okolicach 2008 roku wrócił tam by napisać reportaż o tym, co się stało po zakończeniu walk – o świecie powojennym, odbudowywanym i rzekomo demokratycznym. Czeczenia. Rok III jest opowieścią o kraju który odbudowuje się, jednak wciąż widoczne są na ścianach ślady po pociskach i w wielu miejscach stoją zgliszcza, a świadomość i pamięć niedawnej wojny – mimo pozornego wymazania – pozostaje wciąż brutalnie żywa.
To ta pamięć, a raczej realny wpływ Federacji Rosyjskiej na demokratyczną politykę Czeczenii zmienił mocno tę książkę. Autor we wstępie podkreśla, że reportaż ten miałby inną formę gdyby nie morderstwo Natalii Estemirowej, niezależnej dziennikarki, która nie miała oporów przed tym, żeby pisać krytycznie o tym, co dzieje się w nowoodbudowanym kraju. Ta otwartość i wskazywanie korupcji jako jednego ze źródeł przekleństwa tego kraju doprowadziło do jej porwania i egzekucji. Przez nieznanych sprawców, chociaż ich nieznaność, jak wskazuje autor, jest tajemnicą poliszynela. Według zasady kto skorzystał na tym autor wskazuje federacyjne podłoże tego zabójstwa. Również w kontekście dosyć regularnie zdarzających się porwań osób, które odważają się mówić o problemach korupcji – to morderstwo nabiera nowego znaczenia. Jak wspomina Littel – te porwania najczęściej mają charakter zastraszania; coraz rzadziej zdarza się, żeby kogoś zamordowano. Gdy sam dowiedział się o porwaniu był głęboko przekonany, że nikt nie odważy się zamordować znanej i cenionej dziennikarki. Jednak przeliczył się, podobnie jak wielu w przypadku Anny Politkwoskiej – zwłoki Estemirowej znaleziono w kilka dni po jej porwaniu. Fakt ten skorygował wszystko, co miał do powiedzenia autor – nadzieja, do jakiej przyznaje się w tekście ma odzwierciedlenie w książce, jednak diagnozy, jakie stawia, są daleko mniej optymistyczne, niż mogłoby się wydawać.
Zmiany, jakie zaszły w Czeczenii, pomimo panującej korupcji i familiarności, są pozytywne – kraj jest w odbudowie, powstaje infrastruktura, wiele rzeczy wychodzi na prostą, ludzie kupują sobie pracę, mają zazwyczaj jak się utrzymać. Widząc taki blichtr każdy mógłby ulec wrażeniu stabilności kraju. Również to, że porwania osób, które zbytnio afiszują się ze swoim zdaniem na temat zależności Czeczenii od Rosji zdarzają się coraz rzadziej, a ich skutek nie zawsze jest śmiertelny – taka sytuacja może dawać wrażenie poprawy. Tak przedstawiając świat powojenny Littel stawia jednak diagnozę pozorności, kultu siły i Zachodu; Czeczenii jako małego świata podległego Rosji i dotkniętego fałszem pozornego szariatu oraz obłudy na najwyższych stopniach władzy (która usiłuje być w oczach kamer praworządna). Pęknięciem monolitu dla reportera była śmierć jednej dziennikarki. Śmierć, która objawiła dosadnie problemy, jakie są wciąż żywe w tym powojennym kraju.
Littel pisze bardzo dobrze – język jest płynny, a dobór rozmówców jest dosyć niejednoznaczny – rozmawia z przeciętnymi ludźmi, inteligentami, znajomymi znajomych oraz z byłymi żołnierzami i ochroniarzami najważniejszych osób w Czeczenii. Z rozmów z nimi wyłania się niespójny obraz państwa – z jednej strony jest lepiej, wiele rzeczy jest odbudowanych; z drugiej – korupcja się nasiliła, w władza pieniądza staje się coraz bardziej przytłaczająca przez odgórne sterowanie wielu zakładów pracy i pozorną niezależność od Rosji. Język jest tutaj przejrzysty – to, jak sądzę, również zasługa tłumacza – nic nie narzuca, niczego nie koloruje; autor stara się pozostać na tyle, na ile może bezstronnym reportażystą.
Czeczenia. Rok III jako książka nominowana do nagrody Kapuścińskiego jest jedną z moich faworytek. Jest to dobrze, nawet bardzo dobrze napisany reportaż z kraju, który walczy ze skutkami wojennymi – dystans czasowy pozwala na oceny, a wcześniejsze doświadczenia autora – umożliwiają trafne porównanie sytuacji przed i po zakończeniu walk. A to – pozwala na postawienie, niestety – niewesołych, diagnoz państwu powojennemu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz