czwartek, 1 grudnia 2016

Kristin Hannah – Słowik



Kolejna książka o drugiej wojnie (musiałem!). Ten konflikt powoli wchodzi pod strzechy, kolejne opowieści pojawiają się na rynku. Tego nie da się nie zauważyć. Teraz pojawia się więcej historii o ludziach i ich problemach, a nie o dramacie spotkania z grozą wojny. Można w sumie podejść do tematu prześmiewczo, można nieco poważniej. Można po prostu napisać historię o ludziach, którzy żyli w trakcie okupacji (lub tylko na kartach konkretnej książki). Dodać trochę brudu, upodlenia i dramatu. A jeśli ktoś to jeszcze dobrze napisze, to może być z tego porywającą rzecz. Nie na miarę Bookera czy literackiego Nobla, ale wciągającą i rzetelnie napisaną. Taki jest Słowik Kristin Hannah. Całkiem udany materiał na bestseller.

Wszystko dzieje się (no prawie wszystko) we Francji w czasie II wojny i okupacji niemieckiej. Są dwie siostry – Isabelle i Vianne. Pozornie różne, ale w praktyce – bardzo podobne. Każda z nich zaczyna walczyć z okupantem na swój sposób. Młodsza Isabelle wstępuje, wbrew ojcu i na przekór reszcie, do ruchu oporu. Starsza Vianne czeka na powrót męża z obozu jenieckiego i usiłuje utrzymać dwójkę, a z czasem trójkę, dzieci na francuskiej prowincji (a przy okazji jakoś znieść zakwaterowanego do jej domu niemieckiego oficera). Niemal cały czas siostry się nie zgadzają i boczą. Do tego każda z nich ukrywa swoją codzienność. A mają co! Jedna przerzuca zestrzelonych alianckich lotników do Hiszpanii, a druga zaczyna (trochę przez przypadek) ukrywać żydowskie dzieci. Wielkie i małe akty tej samej wielkiej odwagi. U jednej widać premedytację, u drugiej – prostą ludzką solidarność. Obie są bohaterkami. A do tego sama książka jest zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Zapowiada się dobrze. No i w sumie jest. Co mnie cieszy (i Ciebie pewnie też). Ale. 

Słowik to przede wszystkim sprawnie napisana powieść przygodowa z elementami obyczajowymi. Osadzona w czasach wojennych, przepełniona korowodem klasycznych postaci. Jest zły Niemiec (musi być), jest dobry Niemiec (musi być koniecznie!), są źli Francuzi, są dobrzy Francuzi (wszyscy musieli być dla dopełnienia tej opowieści). Jest bohaterstwo, tchórzostwo, konformizm i kolaboracja. Pojawia się nawet chwilami przejmująca groza (gdy niemieckie samoloty ostrzeliwują kolumnę uchodźców). Jest też to, co najbardziej skrzypi między zębami – wybielanie. Bo serio, nie mam nic do tej książki, ale zgrzyta mi w niej tłumaczenie się z wydawania żydów przez własnych sąsiadów i zbycie faktu bliskiej współpracy rządu Vichy z niemieckim okupantem. Że było bezwiedne, przypadkowe, niepozorne. Dokładnie o takich zabiegach – zarówno sprzed ponad 70 lat jak i o współczesnych podejściach – pisała Hanna Arendt. To wybielanie zgrzyta tak strasznie, że gdy się je zauważy, cała książka może przestać bawić. Wiem, czepiam się, ale musisz mi to wybaczyć. Staram się być rzetelny. 

Ale żeby nie było – reszta tej opowieści jest bardzo fajna. Nie ma porzuconych wątków fabularnych, niemal każdy z nich ma jakieś zakończenie lub wytłumaczenie. Zazwyczaj mocne (jak chociażby historia Vianne czy jej ojca). Historia toczy się do przodu, chwyta uwagę czytelnika i nie odpuszcza. Jeśli szukasz przyjemnej prozy o wojnie to wsiąkniesz w Słowika. Nawet cały brud wojenny zdaje się tu być jakiś taki bardziej… ludzki. Cóż, takimi prawami rządzi się literatura. 

Słowika czytało się bardzo miło, serio! To dosyć opasła książka, więc chwilę Ci zajmie. Są potknięcia (trzeba jednak o nich wiedzieć), ale całość ma swój urok. Zwłaszcza wtręty fabularne związane ze starszą siostrą i jej losami powojennymi. Serio, całość może wycisnąć jedną lub dwie łzy. O to w końcu chodziło.

2 komentarze:

  1. Podoba mi się Twoja rzetelność i że podszedłeś do tego tytułu niebezkrytycznie. Osobiście jeszcze nie czytałam, wszystko przede mną, tym bardziej, że tematyka bardzo mi odowiada. Niezwyczajne historie o zwykłych ludziach ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń