poniedziałek, 13 czerwca 2016

Klaus Theweleit – Śmiech morderców



Analiza zbrodni, którą przedstawia w swojej książce eseistycznej Klaus Theweleit nie jest lekturą przyjemną. Nie dziwiłoby mnie, gdyby wielu czytelników – czytając notkę na czwartej stronie – zostawiłoby Śmiech morderców w księgarni. Mało kto chce przypominać sobie o okrucieństwach przedstawicieli „w sumie cywilizowanych narodów świata”. Jednak jest to nauka, którą odebrać powinien każdy, ponieważ to właśnie pauperyzacja historii – jak w wielu miejscach dowodzi Theweleit – prowadzi do kolejnych zbrodni.

Centrum tej opowieści zdaje się być Andreas Breivik – człowiek przedstawiający siebie jako archetyp mężczyzny, święcie przekonany o swojej misji i słuszności powziętych środków. To on wybił Europejczyków ze snu o stabilności i pokoju Starego Kontynentu. Pokazał zarazem cynizm dopuszczających się zbrodni oraz brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia.

Książka byłaby niesamowicie nudna, gdyby autor skupił się wyłącznie na tym, co poprzedziło wydarzenia na wyspie Utøya. Owszem – rozważania te są błyskotliwe, jednak optyka takiej książki, skupiona wyłącznie na jednej osobie, sprawiłaby, że niepokojąco blisko byłoby jej do twardej rozprawy naukowej. Jednak nie o to tu chodzi. Breivik jest jedynie przyczynkiem do rozważań zakorzenionych głęboko w myśli Hanny Arendt i rozmyślaniach o powszechności zła. Brzmi to ciekawie, a gdyby dodać do tego historię samego autora – robi się jeszcze bardziej interesująco. Theweleit urodził się w 1942 Prusach Wschodnich, był naocznym świadkiem dojrzewania kolejnych pokoleń powojennych i ma pełen przegląd różnic w ich stosunku do tego, co stało się w Niemczech między 1933 a 1945 rokiem.

Tą wiedzę własną przekłada wielokrotnie na esej, jednak elementem kluczowym jest tu uniwersalna – by nie powiedzieć: archetypiczna – postać mordercy. Dumnego z siebie mordercy. Autor zabiera czytelników w pełną dygresji podróż, w ramach której podejmuje między innymi tematy drugiej wojny i zbrodni niemieckich, wojny domowej w dawnej Jugosławii, rzezi w Rwandzie czy praktyk stosowanych w Guantanamo i w Państwie Islamskim. Zaczynając od Breivika, tworzy coś na kształt metodologii, której osią jest śmiech z „tych, którzy nie żyją”. Jest to odważne podejście, jednak przed gromami teoretyków autor broni się przytaczając obszerną bibliografię oraz własną wiedzę. Stawia tezy, broni ich (nie zawsze przekonująco), ukazuje uniwersalność zła, które potrzebuje jedynie punktu zaczepienia.

Tu można dojść do sporej wady tej książki – jej chaotyczności. Wielokrotnie słowa autorskie przeplatają się z cytatami, granice między nimi są niekiedy tak bardzo zatarte, że czytelnikowi sporą trudność może sprawić ich odróżnienie. Nawet jeśli mówimy o dosyć luźnym współczesnym eseju popularnonaukowym – nie jest to pożądany przez odbiorców zabieg. Zwłaszcza, że wspomniane tezy i podpierająca je argumentacja niekiedy tonie w tym zalewie nawiązań i dygresji. Mówiąc dosadniej: Śmiech morderców chwilami czyta się (bardzo) źle. Z pewnością przyczynia się do tego chaotyczny system przypisów. Powoduje to, że nawet po niedanej lekturze trudno mi przypomnieć sobie wyraźnie jakąkolwiek z tez (mimo, że są one  wyraźnie zaznaczone; po szczegóły muszę sięgać do książki). I o ile w czasie lektury miało się wrażenie, że trafiają one w punkt (chociaż skutecznie utrudniały to wspomniane względy), o tyle wrażenie pozostawione przez całość skutecznie wykrzywia dobry obraz Śmiechu morderców. Na tyle, na ile dobry może on być.

Pozostaje kwestia fundamentalna: czy warto. Ano – warto. To jedna z pierwszych pozycji tak otwarcie i przekrojowo traktujących o archetypie zbrodni, zwłaszcza gdy mówimy o obszarze literatury popularnonaukowej, zwłaszcza, że na gruncie badań nad pamięcią tego typu rozpoznania pojawiały się już wcześniej, jednak rzadko były wyrażane wprost. To właśnie jest główną przewagą tej książki. Jednak należy wspomnieć, że – poza tematem – trudno mówić o tym, żeby była to lektura przystępna i dla każdego.

1 komentarz:

  1. Wpisuję te książkę na listę MUST HAVE. Zdecydowanie moja tematyka!

    OdpowiedzUsuń