sobota, 9 kwietnia 2016

Anton Marklund – Przyjaciele zwierząt



Zanim zacznę pisać o tej książce muszę zaznaczyć jedną rzecz: wpadła mi ona w ręce nieco przez przypadek, jednak gdy tylko się nią zająłem – skutecznie utrudniła mi tak zwany nocny spoczynek. Stało się tak z dwóch powodów – Przyjaciele zwierząt Antona Marklunda są pozycją nietypową i błyskotliwą oraz dotykającą tematów trudnych. Bo jak inaczej nazwać dosadny opis fatalnego funkcjonowania oświaty i społeczeństwa w kraju uchodzącym za tak idealny jak Szwecja. 

Nietypowość tej prozy wiąże się z przyjętą formą narracji. Jest ona zarazem dygresyjna i uporządkowana – permanentny stan retrospekcji, utrzymywany w niej, jest ściśle związany z licznymi wtrętami narratorskimi bohaterki spinającej wszystko w jedno. Jest nią matka centralnej postaci opowieści – Johannesa – nastolatka dotkniętego autyzmem. To ona opisuje rzeczywistość małego szwedzkiego miasteczka, leżącego z dala od dużych miast i miejsc nadających ton standardom społecznym. Przedstawia świat z perspektywy matki człowieka, który nie potrafi samodzielnie odróżnić dobra od zła, a jego otoczenie w większości niekoniecznie chce mu w tym pomóc. 

Opowieść snuta jest z niemal naturalistyczną dosadnością – nie ma w niej nawet krzty oceny, mimo że przywoływane są liczne wypowiedzi postaci o różnych perspektywach. Nie da się przy tym zaprzeczyć, że jest to książka wrażliwa społecznie. Opisane jest w niej zderzenie idei tolerancji i państwa opiekuńczego z rzeczywistością peryferii. Te spostrzeżenia nie są tak donośne dla odbiorcy polskiego, jednak czytelnicy szwedzcy mogliby poczuć się żywo dotknięci prostą konstatacją: idealność systemu jest domeną dużych ośrodków miejskich. Im dalej od nich, tym bardziej widać ludzką małość i brak tolerancji dla jakiejkolwiek inności. 

Narratorka skupia się na swoim synu, jednak nie pomija kwestii związanych z jego otoczeniem. Pokazuje napędzane niezrozumieniem autyzmu i zaściankowością okrucieństwo wobec osób odstających od reszty. Wikła to wszystko w system władzy, a zarazem pokazuje niemożność wprowadzenia zmiany odgórnie, co najlepiej pokazuje brak zrozumienia ze strony dyrekcji szkoły, do której uczęszcza nastolatek. Gdy jest on raz po raz jest odrzucany przez rówieśników i traci ważnego dla niego pedagoga wspierającego okazuje się, że Johannes jest zagubiony jeszcze bardziej. 

Samo studium autyzmu jest tu odrysowane z niezwykłą wrażliwością i konsekwencją. Nie ma w nim elementów słabych, co z jednej strony może sprawiać wrażenie nazbyt idealnego, ponieważ jest niemal podręcznikowe; z drugiej – pokazuje to, z jakimi problemami borykać się może rodzina autystycznego dziecka. To zderzenie ujawnia również skalę problemów, z jakimi zmierzyć się musi dotknięty tą przypadłością człowiek. Jest to wstrząsający obraz.

Niezwykłe jest to, że Przyjaciele zwierząt są książką bardzo dobrze i świadomie napisaną. Jest ona świetnym przykładem tego, w jaki sposób można połączyć literackość z wagą przekazu. Opowieść ta zachowuje rzadko spotykaną równowagę między byciem opowieścią i manifestem. To niezwykle trudna sztuka. Nie musi ona przynosić otuchy rodzicom dzieci dotkniętym autyzmem. Z pewnością jednak podnosi świadomość czytelników, a jest to o wiele ważniejsze, zwłaszcza w obliczu rosnącej świadomości dotyczącej tej choroby jak również rozwoju metod terapeutycznych. Właśnie dlatego – i nie tylko – warto sięgnąć po tę książkę. Jeśliby wziąć pod uwagę to Przyjaciele zwierząt są debiutem – trudno znaleźć wymówkę, by nie sięgnąć po tę książkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz